Wątek: [DnD] Mag
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2010, 20:06   #4
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
W umyśle i sposobie postrzegania Davlamina coś drgnęło. Nie była to lawina, która zmieniła tok myślenia młodego ucznia, jednak coś zaczynało się zmieniać. Star mag zaczynał wpływać na młody, nieukształtowany jeszcze umysł. Pytanie polegało na tym, jak ukształtuje chłopaka.

Davlamin po kolejnej lekcji, tym razem werbalnej, wyszedł z wieży, zgodnie z obietnicą czarodzieja. Szedł sam nie do końca wiedząc gdzie, zamyślony nad tym, co usłyszał. A raczej co mu kilka chwil wcześniej wpojono. Przechadzał się po uliczkach Wrót, mimo iż w ogóle nie znał miasta. Jego dotychczasowe wyjścia ograniczały się do pobliskiego kramu, gdzie Isavir kupował jedzenie, a młodzieniec nosił je do wieży.
Jego brat opowiadał mu o Wrotach. Bywał w nich wielokrotnie, czy to z ojcem handlować i zawierać nowe kontakty, czy z jego przyjaciółmi. Przyjaciele. Znajomi. Davlamin uświadomił sobie, że nigdy nie miał prawdziwego przyjaciela.

Chłopak przechadzał się ze swoimi świeżo zarobionymi pieniędzmi. Szukał sposobu na ich pomnożenie. Szedł którąś z bocznych uliczek, sam do końca nie wiedział gdzie się znajdował. Nie podobała mu się ta dzielnica. Śmierdziało w niej jak z obory, wszędzie było brudno i niemiło. Idąc w kierunku centrum miasta, taką przynajmniej miał nadzieję, natrafił na biednego, żebrającego chłopca. Dzieciak był bez ręki. Davlaminowi zrobiło się go żal, wyjął więc z sakiewki jedną z monet i wrzucił mu do wystawionej czapki. Młody żebrak na widok złotej monety otworzył szeroko oczy i wyjękał podziękowanie.

Młody czarodziej szedł dalej, kiedy zza rogu wyszła banda czterech wyrostków. Największy z nich, prawdopodobnie ich przywódca, był wyższy o dwie głowy od chłopaka. Odepchnęli go jedynie ze swojej drogi, idąc w stronę żebraka. Davlamina coś tknęło. Przystanął i przyglądał się grupie mięśniaków. Podeszli do chłopca, któremu przed chwilą pomógł, i zaczęli się z niego wyśmiewać. Po chwili zabrali mu czapkę z pieniędzmi, a raczej z jedną monetą, którą otrzymał od szczupłego ucznia. Tego było za wiele.
Młodzieniec podbiegł do grupy.
- Ej! Zostawcie go w spokoju! - krzyknął do czterech napastników.
Jeden z osiłków obraca się na wszystkie strony mówiąc - Cooo?- W końcu dostrzegł Davlamina - A tutaj jesteś, nie wiedziałem, że mam patrzeć w dół.
- Zostawcie go! - powtórzył już mniej pewny siebie.
Inny osiłek, z twarzą nieskażaną myśleniem spytał
- Co? Jak to? W sensie czemu to?
- Bo...bo tak nie można. - odparł zmieszany prostotą pytania Davlamin.
- Doprawdy. Mi powiedziano, że jest to wręcz wskazane, dobre dla zdrowia. Mojego zdrowia.
Po tych słowach, czterech wyrostków zaczęło zbliżać się do przyszłego maga. Ten, niewiele myśląc, kopnął największego z nich w krocze. Trafił idealnie, bowiem ułamek chwili później zwijał się na ziemi z bólu. Davlamin nie miał jednak okazji widzieć pokonanego, sam bowiem wylądował na ziemi, bity i kopany ze wszystkich stron przez jego przydupasów.

Kiedy stanowczo za późno skończyli pastwić się nad młodym Davlaminem i poszli, chłopak zaczął zbierać się z ziemi. Na szczęście, półgłówki nie pomyślały nawet o przeszukaniu go. Mimo licznych stłuczeń, siniaków i obtarć, doprowadził się do jako - takiego stanu używalności, i ruszył z powrotem do wieży Isavira, klnąc pod nosem na czym świat stoi. Dowlekł się, przyciągając po drodze wzrok przechodniów i handlarzy na targu.

Isavir ogląda chłopaka dokładnie, po czym stwierdza
- Znalazłes sobie nowego nauczyciela? Widzę, że ma dobre metody. Hm?
-To nie jest śmieszne! Chciałem pomóc jednemu chłopakowi, a tamci mnie pobili! I co mi z tego twojego szacunku przyszło?! krzyczał zdenerwowany i poobijany chłopak.
- Cóż. Pamiętasz co wcześniej Ci mówiłem, że jeśli możesz rozwiązać konflikt bez walki to tak zrób. Mogłeś wezwać straże.
- Nie moja wina że to zasrane miasto jest pełne pieprzonych barbarzyńców!
- Młodzieńcze. W takim razie przejdziemy do intensywnej nauki czarów defensywnych i ofensywnych. Powiedz mi teraz czy pytałeś tego chłopczyka, którego ekhem... "Uratowałeś", o imię. Tożsamość.
-Nie, kiedy mnie bili - przesadnie zaakcentował to słowo - uciekł. Ale nie miał ręki, i żebrał o pieniądze.
- Ajajaj. Dobrze. Ile było tych "Wielkich Przerażajacych Barbarzyńców"?
- Nie śmiej się starcze! Ciekawe co byś zrobił na moim miejscu!
- To co należy. Odpowiedz na moje pytanie bardzo cię proszę.
- Czterech.
- Okej. Wracam za dwie godziny. Przygotuj kapuściany obiadek.


Kiedy stary mistrz zniknął, Davlamin przebrał się, przemył rany i zabrał się do przygotowywania obiadu. Mag wrócił równo dwie godziny później. Podczas kapuścianego obiadku rzekł:
- Od dzisiaj Wielcy Przerażający Barbarzyńcy robią zakupy za Ciebie. Będziesz miał więcej czasu na naukę. Bardzo dobry obiad.-
Powiedział mag biorąc dokładkę kapuścianej papki.
-Najlepsza kapusta w Faerunie. dodał przed nabraniem kolejnej łyżki.

Davlamin nawet nie pytał jak ich znalazł i co z nimi zrobił. Nauczył się już, że gdyby stary chciał mu to powiedzieć, zrobił by to od razu. Skoro milczał, tak miało być.
 
daamian87 jest offline