Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2010, 20:20   #15
Roni
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=RfhVAPe0SUU[/media]

-Nie, ja już za dużo widziałam, idźcie beze mnie - odezwała się Anastazja - Zostanę i poczekam na was, nie chcę przypominać sobie tego widoku, chyba jednak jestem za słaba żeby oglądać takie rzeczy. - Dała im wskazówki, jak dojść do krematorium i odwróciła się. Usiadła na swoim łóżku, twarz kryjąc w dłoniach. Zero, już gotowy do wymarszu, nawet na nią nie spojrzał. Bane również załadował broń i schował ją do kabury. Bez słowa opuścił dom razem z Ezechielem.

Przemierzając opustoszałe ulice The Seal, rozglądali się bacznie na boki. To miasto nie jest takie, na jakie wygląda. Niespodziewanie zza rogu rozlewni wody wyszedł strażnik. Od razu zauważył dwójkę mężczyzn, stojących na środku ulicy.
-Hej!-krzyknął-Co tu robicie? Jest już późno! Obowiązuje godzina policyjna. Pogwałciliście paragraf nr 15 kodeksu miasta The Seal!- wyciągnął zza pasa paralizator i podszedł do Bane'a i Zero. Ezechiel stał obok Zacka tak, że jego karabin był zasłonięty. Strażnik przyjrzał się broni Bane'a.
-Dlaczego ta broń nie jest zabezpieczona? To złamanie paragrafu nr 29 ustawy o noszeniu broni... - nie zdążył skończyć przemowy, bo Zero uderzył go pięścią w potylicę. Bane chwycił nieprzytomnego mężczyznę i rozejrzał się. Jedyne miejsce, w którym można było go schować, to ta rozlewnia. Zero przeszukał strażnika i znalazł kartę magnetyczną. Otworzył nią drzwi i wszedł do środka. Zamknął drzwi za Bane'em i zapalił światło. Znajdowali się w magazynie z chemikaliami. Spora hala wypełniona była beczkami z wiele mówiącym piktogramem.


Bane położył strażnika obok drzwi i podszedł do jednej z beczek.
-Fluoksetyna... Co to takiego? - zapytał Ezechiela.
-Nie mam pojęcia - odpowiedział Zero i rozejrzał się. Niedaleko stało biurko zawalone papierami. Michałowicz podszedł do niego i chwilę poszperał.
-Mam - wyciągnął jedną z teczek. - Fluoksetyna to lek na depresję. To tak zwana "tabletka szczęścia".
-A więc w tych beczkach jest narkotyk... - dalsze rozważania przerwał trzask drzwi i tupot wielu par butów. Dwaj najemnicy czym prędzej wyszli z hali i pobiegli w stronę krematorium. Cicho zeszli po schodach na dół i weszli do, pustej już, spalarni. Czuć było okropny odór. Na wieszakach przy rozsuwanych drzwiach wisiały zakrwawione fartuchy. Podłogę również pokrywała krew. Zack podszedł do jednej z wielu skrzyń. Otworzył ją i zobaczył nagiego, pokrytego bliznami trupa. Musiał umrzeć niedawno, bo nie było widać oznak gnicia. Najświeższą raną na ciele nieboszczyka była dziura, jak po pchnięciu nożem na wysokości serca.
-O cholera...
 
Roni jest offline