Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2010, 23:00   #32
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację

Selena Stars


Twój szef miał rację.

Kolejne zlecenie dostałaś niespełna kwadrans później. Tym razem na szczęście blisko. Gródź na korytarzu C-31. Zazwyczaj zajmujesz się sprzętem górniczym nie urządzeniami w jej wnętrzu i twój koordynator – Adam Armory – doskonale o tym wie. Najwidoczniej faktycznie brakuje wam ludzi w zespole technicznym.

Kierując się na miejsce miniesz kantynę C-28. To dobry moment, by napić się czegoś „na wzmocnienie”. Niestety, jak się okazało, kantyna była zamknięta, a przed grodzią stał uzbrojony w elektryczną pałkę ochroniarz. Teleskop tej broni wydłużony miał do ustawienia maksymalnego, przez co wyglądał jak starożytny wojownik z włócznią, na końcu której przebiegały elektryczne impulsy.

Ruszyłaś więc dalej skręcając jeszcze dwa razy, by po prawie dwustu metrach dotrzeć do celu.

Tutaj też czekała na ciebie niespodzianka. Dwóch strażników w skafandrach ochrony sekcji B – ostatnio coś często widywałaś ich na poziomie C. Co więcej – ślina zaschła ci w gardle na widok tego – co mieli w rękach.

Broń. Karabiny szturmowe.



Wiesz, że seria z czegoś takiego może przeciąć człowieka na pół, nawet w skafandrze. Nawet nie wiedziałaś, że na Ymirze jest broń inna niż elektryczne paralizatory no i plazmowe narzędzia górnicze – przecinarki i kruszarki impulsowe. Ale co skłoniło ochronę do jej wyjęcia z ukrycia?

Jeden z uzbrojonych strażników zastąpił ci drogę wiec przedstawiłaś się i podałaś cel wizyty.

Bez słowa, ale taksując po męsku twoją sylwetkę, wskazał ci drzwi, które już z daleka witały cię migotaniem lampek alarmowych.

- Tylko się nie pośliźnij – ostrzegł ochroniarz wskazując cos po drugiej stronie drzwi.

Wielka plama krwi wyraźnie brudziła kamienne podłoże za bramą. Obok niej stał drugi uzbrojony mężczyzna i wpatrywał się w tunel zaczynający za bramą.

- Co tu się stało? – zapytałaś ochroniarza nie licząc na odpowiedź.

O dziwo jednak udzielił ci jej, chociaż była wielce enigmatyczna:

- Zdarzył się wypadek.

Wiedziałaś, że więcej się nie dowiesz. Wyciągnęłaś z WKP schemat ustrojstwa i zabrałaś się do naprawy.

Po godzinie pracy wiesz już, że nie poradzisz sobie bez kogoś, kto ogarnie całą dość skomplikowana elektrykę bramy. Zdiagnozowałaś bowiem dwa elementy wadliwe – pierwszy, uszkodzenie mechaniczne mechanizmu przekładni, spowodowane pęknięciem jednej z tarcz zębatych i drugie – solidne zwarcie systemy napędowego wynikające z pierwszej awarii. Brakło ci wiedzy w tym drugim zakresie i nawet schemat ściągnięty przez WKP.

Chcą nie chcąc, bo nikt nie lubi przyznawać się do swoich braków, wytarłaś ręce ze smaru i wystukałaś połączenie na WKP do Armoryego wyjaśniając mu, że potrzebujesz pomocy elektryka przy korytarzu C-31.




Ray Blackadder

Zastrzyk działał w najlepsze.

Leżałeś na łóżku wsłuchując się w odgłosy wentylacji. Tym razem jednak zawodzenie nie brzmiały upiornie, lecz śmiesznie. Coś jak pokrzykiwania krasnoludków ze starych filmów.

- Hejjjjj, hhhoooooo, hejjjjjjj, hooooo .

Boki zrywać.

Nie wiesz, co podał ci lekarz, lecz działało rewelacyjnie. Wszystkie troski odpłynęły, zabrane przez te miligramy wstrzyknięte ci w żyłę. Czułeś rozpierającą cię euforię i chęć działania, której nie powstrzymywały nawet odczuwane lekkie zawroty głowy.

Żadna „pigułka szczęścia” nie umywała się do tego, co dostałeś od doktorka.

Przez chwilę, nie wiesz jak długą, panna z plakatu tańczyła dla ciebie na środku pokoju. I trzeba przyznać, ze robiła to w sposób perfekcyjny. Potem jednak wróciła na swoje miejsce i spoglądała na ciebie w sposób, a jaki tylko ona potrafiła.

Twoje WKP zabrzęczało radośnie więc odebrałeś połączenie.

- Ray – to był koordynator Baldrick. – Gdzie ty się podziewasz.

Już chciałeś grzecznie odpowiedzieć, że wdałeś się w bójkę na niebezpieczne narzędzia z twoim pomocnikiem, potem trafiłeś do aresztu, a następnie miły doktor nafaszerował cię pigułkami szczęścia po brzegi, lecz nim zdążyłeś wyartykułować chociażby jedno słowo szef ci przerwał.

- Ray? Czy ty jesteś pijany?

- Nie – odpowiedziałeś radośnie i zgodnie z prawdą.

- Wyglądasz jakbyś był – Baldrick mrużył zabawnie czoło, jakby chciał przeniknąć twój umysł za pomocą nadajników WKP. – Jeśli nie jesteś pijany, to zasuwaj szybko na C-31. potrzebują tam elektryka. Jak skończysz robotę, daj mi znać.

- Sie wie – zdołałeś tylko wydukać z głupkowatym uśmiechem i Patrick Baldrick zniknął z wyświetlacza.

Wyszedłeś ze swojej kwatery obierając kurs na C-31. W połowie drogi zorientowałeś się, że nie masz swojego pasa z narzędziami. Myśl ta rozbawiła cię nielicho, ale nie bardzo pamiętałeś, gdzie został, więc postanowiłeś skończyć pracę bez niego.



Seamus Gallagher

W absolutnej ciemności oczekiwaliście najgorszego. Ktoś wrzeszczał. Chyba Oscar. Potem rozległ się cichy trzask i ciemność przeciął pojedynczy snop światła latarki.
Ktoś zaśmiał się nerwowo i włączył swoją latarkę zamontowaną do ochronnego kasku. W jednej chwili ciemności waszej sekcji rozbłysły małymi światełkami.
Ludzie zaczęli rechotać. Był to śmiech nieco nerwowy, lecz wystarczył, by napięcie opadło z ludzi.

Zatrzeszczały głośniki radiowęzła.

- Sekcja, prosimy zachować spokój – powiedział skrzeczący głos, faceta którego załoga nazywała „Skrzekaczką” – Poszły bezpieczniki ogniwowe. Ekipa techników juz jest w drodze. Siadło tylko oświetlenie, więc możecie wracać do zajęć.

Głośnik zaskrzeczał i ucichł.

Drzwi do magazynu otworzyły się ze zgrzytem i doleciały do was jakieś głosy.

- Pierdolony matkojebca! - rzucił ktoś – Kiedyś wsadzę ci ładunek do kruszenia skał w dupę i zdetonuję, jebany cwaniaczku.

- Spokojnie, Hans –rzucił ktoś inny.

- Jestem spokojny, Robin, jak kutas w domu starców! Ale wkurwia mnie ten cwaniaczek. Siedzi w czystym fotelu, pije jakąś kawę i udaje że robi, a my tu zapierdalamy jak głupki.

- Taka praca, Ranberg – dodał inny głos.

- Jasne. Ale i tak cwela nie lubię.

Ranberg. Jasna sprawa. Kumpel z sekcji. Technik – saper odpowiedzialny za kruszenie skał w taśmociągu doprowadzajacych surowiec do was. Często przebieracie się razem w szatni.

- Jest magazyn, a co wy tu, kurwa, robicie? – oświetliły was latarki przybyszy.

Wszystko się wyjaśniło.

* * *

Wróciliście do zajęć, a awarię faktycznie szybko usunięto.
Praca jednak się nie kleiła. Z powodu incydentu na jej rozpoczęciu, z powodu braku Kellera, z powodu ogólnego podenerwowania. Zauważyłeś, że kilka ekip też zaczyna w okrojonym składzie. Ogólnie na waszej sekcji brakowało koło piątki ludzi – czyli jakieś dziesięć procent składu. Znajomy huk maszyn w odlewni, żar bijący z kotłów, ogień płonący nad roztopioną substancją – to wszystko drażniło cię dzisiaj bardziej, niż zawsze.

Nagle pracę przerwał wam jakiś krzyk.

Co jest!

Szybko zorientowaliście się, że w drużynie górników przy taśmociągach, odpowiedzialnej za rozkruszanie surowca przed wrzuceniem do kotła, wybuchła jakaś sprzeczka. Z daleka ujrzeliście, jak jeden z górników - chyba właśnie Ranberg – odpala swoją piłę plazmową. Z tej odległości jej łuk wyglądał jak cienka, jaskrawo-ognista nitka.

Nim ktokolwiek zdołała zareagować Ranberg chwycił narzędzie w ręce i rzucił się na pracującego najbliżej niego, przy taśmociągu chłopaka. Plazmowe ostrze bez trudu przecięło ochronny kombinezon i ciało. Głowa pracownika poleciała na taśmociąg ze skalnym gruzem sunący z wolna ku piecom.

Jednak Ranberg nie zatrzymał się. Ciągle z odpaloną piła plazmową ruszył w stronę schodów. Tam pracował drugi człowiek z jego ekipy.

Obok ciebie Oskar zaczął wrzeszczeć, by ostrzec nieświadomego zagrożenia górnika. Lecz szum maszyn zagłuszył wszytko. Ranberg zaszedł faceta zza pleców i przeciął piłą w pół. Górna część ciała poleciała za barierkę i plasnęła o macierzysty grunt planety. Nogi i brzuch upadły na stanowisko, przy którym nieszczęśnik pracował.

Ranberg spojrzał w dół, jakby jakimś cudem usłyszał krzyki Oskara. Ruszył wolno w waszą stronę z włączoną piłą. Miał do przejścia ponad pięćdziesiąt metalowych schodów, nim znajdzie się na dole.

- Kurwa ! – Oskar wyraził tym jednym słowem wszystko, co właśnie pomyśleliście.

- Odjebało mu – dodał niepotrzebnie Hal.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 06-10-2010 o 23:01.
Ravanesh jest offline