Selena Stars
Twój szef miał rację.
Kolejne zlecenie dostałaś niespełna kwadrans później. Tym razem na szczęście blisko. Gródź na korytarzu C-31. Zazwyczaj zajmujesz się sprzętem górniczym nie urządzeniami w jej wnętrzu i twój koordynator – Adam Armory – doskonale o tym wie. Najwidoczniej faktycznie brakuje wam ludzi w zespole technicznym.
Kierując się na miejsce miniesz kantynę C-28. To dobry moment, by napić się czegoś „na wzmocnienie”. Niestety, jak się okazało, kantyna była zamknięta, a przed grodzią stał uzbrojony w elektryczną pałkę ochroniarz. Teleskop tej broni wydłużony miał do ustawienia maksymalnego, przez co wyglądał jak starożytny wojownik z włócznią, na końcu której przebiegały elektryczne impulsy.
Ruszyłaś więc dalej skręcając jeszcze dwa razy, by po prawie dwustu metrach dotrzeć do celu.
Tutaj też czekała na ciebie niespodzianka. Dwóch strażników w skafandrach ochrony sekcji B – ostatnio coś często widywałaś ich na poziomie C. Co więcej – ślina zaschła ci w gardle na widok tego – co mieli w rękach.
Broń. Karabiny szturmowe.
Wiesz, że seria z czegoś takiego może przeciąć człowieka na pół, nawet w skafandrze. Nawet nie wiedziałaś, że na Ymirze jest broń inna niż elektryczne paralizatory no i plazmowe narzędzia górnicze – przecinarki i kruszarki impulsowe. Ale co skłoniło ochronę do jej wyjęcia z ukrycia?
Jeden z uzbrojonych strażników zastąpił ci drogę wiec przedstawiłaś się i podałaś cel wizyty.
Bez słowa, ale taksując po męsku twoją sylwetkę, wskazał ci drzwi, które już z daleka witały cię migotaniem lampek alarmowych.
- Tylko się nie pośliźnij – ostrzegł ochroniarz wskazując cos po drugiej stronie drzwi.
Wielka plama krwi wyraźnie brudziła kamienne podłoże za bramą. Obok niej stał drugi uzbrojony mężczyzna i wpatrywał się w tunel zaczynający za bramą.
- Co tu się stało? – zapytałaś ochroniarza nie licząc na odpowiedź.
O dziwo jednak udzielił ci jej, chociaż była wielce enigmatyczna:
- Zdarzył się wypadek.
Wiedziałaś, że więcej się nie dowiesz. Wyciągnęłaś z WKP schemat ustrojstwa i zabrałaś się do naprawy.
Po godzinie pracy wiesz już, że nie poradzisz sobie bez kogoś, kto ogarnie całą dość skomplikowana elektrykę bramy. Zdiagnozowałaś bowiem dwa elementy wadliwe – pierwszy, uszkodzenie mechaniczne mechanizmu przekładni, spowodowane pęknięciem jednej z tarcz zębatych i drugie – solidne zwarcie systemy napędowego wynikające z pierwszej awarii. Brakło ci wiedzy w tym drugim zakresie i nawet schemat ściągnięty przez WKP.
Chcą nie chcąc, bo nikt nie lubi przyznawać się do swoich braków, wytarłaś ręce ze smaru i wystukałaś połączenie na WKP do Armoryego wyjaśniając mu, że potrzebujesz pomocy elektryka przy korytarzu C-31.
Ray Blackadder
Zastrzyk działał w najlepsze.
Leżałeś na łóżku wsłuchując się w odgłosy wentylacji. Tym razem jednak zawodzenie nie brzmiały upiornie, lecz śmiesznie. Coś jak pokrzykiwania krasnoludków ze starych filmów.
- Hejjjjj, hhhoooooo, hejjjjjjj, hooooo .
Boki zrywać.
Nie wiesz, co podał ci lekarz, lecz działało rewelacyjnie. Wszystkie troski odpłynęły, zabrane przez te miligramy wstrzyknięte ci w żyłę. Czułeś rozpierającą cię euforię i chęć działania, której nie powstrzymywały nawet odczuwane lekkie zawroty głowy.
Żadna „pigułka szczęścia” nie umywała się do tego, co dostałeś od doktorka.
Przez chwilę, nie wiesz jak długą, panna z plakatu tańczyła dla ciebie na środku pokoju. I trzeba przyznać, ze robiła to w sposób perfekcyjny. Potem jednak wróciła na swoje miejsce i spoglądała na ciebie w sposób, a jaki tylko ona potrafiła.
Twoje WKP zabrzęczało radośnie więc odebrałeś połączenie.
- Ray – to był koordynator Baldrick. – Gdzie ty się podziewasz.
Już chciałeś grzecznie odpowiedzieć, że wdałeś się w bójkę na niebezpieczne narzędzia z twoim pomocnikiem, potem trafiłeś do aresztu, a następnie miły doktor nafaszerował cię pigułkami szczęścia po brzegi, lecz nim zdążyłeś wyartykułować chociażby jedno słowo szef ci przerwał.
- Ray? Czy ty jesteś pijany?
- Nie – odpowiedziałeś radośnie i zgodnie z prawdą.
- Wyglądasz jakbyś był – Baldrick mrużył zabawnie czoło, jakby chciał przeniknąć twój umysł za pomocą nadajników WKP. – Jeśli nie jesteś pijany, to zasuwaj szybko na C-31. potrzebują tam elektryka. Jak skończysz robotę, daj mi znać.
- Sie wie – zdołałeś tylko wydukać z głupkowatym uśmiechem i Patrick Baldrick zniknął z wyświetlacza.
Wyszedłeś ze swojej kwatery obierając kurs na C-31. W połowie drogi zorientowałeś się, że nie masz swojego pasa z narzędziami. Myśl ta rozbawiła cię nielicho, ale nie bardzo pamiętałeś, gdzie został, więc postanowiłeś skończyć pracę bez niego.
Seamus Gallagher
W absolutnej ciemności oczekiwaliście najgorszego. Ktoś wrzeszczał. Chyba Oscar. Potem rozległ się cichy trzask i ciemność przeciął pojedynczy snop światła latarki.
Ktoś zaśmiał się nerwowo i włączył swoją latarkę zamontowaną do ochronnego kasku. W jednej chwili ciemności waszej sekcji rozbłysły małymi światełkami.
Ludzie zaczęli rechotać. Był to śmiech nieco nerwowy, lecz wystarczył, by napięcie opadło z ludzi.
Zatrzeszczały głośniki radiowęzła.
- Sekcja, prosimy zachować spokój – powiedział skrzeczący głos, faceta którego załoga nazywała „Skrzekaczką” – Poszły bezpieczniki ogniwowe. Ekipa techników juz jest w drodze. Siadło tylko oświetlenie, więc możecie wracać do zajęć.
Głośnik zaskrzeczał i ucichł.
Drzwi do magazynu otworzyły się ze zgrzytem i doleciały do was jakieś głosy.
- Pierdolony matkojebca! - rzucił ktoś – Kiedyś wsadzę ci ładunek do kruszenia skał w dupę i zdetonuję, jebany cwaniaczku.
- Spokojnie, Hans –rzucił ktoś inny.
- Jestem spokojny, Robin, jak kutas w domu starców! Ale wkurwia mnie ten cwaniaczek. Siedzi w czystym fotelu, pije jakąś kawę i udaje że robi, a my tu zapierdalamy jak głupki.
- Taka praca, Ranberg – dodał inny głos.
- Jasne. Ale i tak cwela nie lubię.
Ranberg. Jasna sprawa. Kumpel z sekcji. Technik – saper odpowiedzialny za kruszenie skał w taśmociągu doprowadzajacych surowiec do was. Często przebieracie się razem w szatni.
- Jest magazyn, a co wy tu, kurwa, robicie? – oświetliły was latarki przybyszy.
Wszystko się wyjaśniło.
* * *
Wróciliście do zajęć, a awarię faktycznie szybko usunięto.
Praca jednak się nie kleiła. Z powodu incydentu na jej rozpoczęciu, z powodu braku Kellera, z powodu ogólnego podenerwowania. Zauważyłeś, że kilka ekip też zaczyna w okrojonym składzie. Ogólnie na waszej sekcji brakowało koło piątki ludzi – czyli jakieś dziesięć procent składu. Znajomy huk maszyn w odlewni, żar bijący z kotłów, ogień płonący nad roztopioną substancją – to wszystko drażniło cię dzisiaj bardziej, niż zawsze.
Nagle pracę przerwał wam jakiś krzyk.
Co jest!
Szybko zorientowaliście się, że w drużynie górników przy taśmociągach, odpowiedzialnej za rozkruszanie surowca przed wrzuceniem do kotła, wybuchła jakaś sprzeczka. Z daleka ujrzeliście, jak jeden z górników - chyba właśnie Ranberg – odpala swoją piłę plazmową. Z tej odległości jej łuk wyglądał jak cienka, jaskrawo-ognista nitka.
Nim ktokolwiek zdołała zareagować Ranberg chwycił narzędzie w ręce i rzucił się na pracującego najbliżej niego, przy taśmociągu chłopaka. Plazmowe ostrze bez trudu przecięło ochronny kombinezon i ciało. Głowa pracownika poleciała na taśmociąg ze skalnym gruzem sunący z wolna ku piecom.
Jednak Ranberg nie zatrzymał się. Ciągle z odpaloną piła plazmową ruszył w stronę schodów. Tam pracował drugi człowiek z jego ekipy.
Obok ciebie Oskar zaczął wrzeszczeć, by ostrzec nieświadomego zagrożenia górnika. Lecz szum maszyn zagłuszył wszytko. Ranberg zaszedł faceta zza pleców i przeciął piłą w pół. Górna część ciała poleciała za barierkę i plasnęła o macierzysty grunt planety. Nogi i brzuch upadły na stanowisko, przy którym nieszczęśnik pracował.
Ranberg spojrzał w dół, jakby jakimś cudem usłyszał krzyki Oskara. Ruszył wolno w waszą stronę z włączoną piłą. Miał do przejścia ponad pięćdziesiąt metalowych schodów, nim znajdzie się na dole.
- Kurwa ! – Oskar wyraził tym jednym słowem wszystko, co właśnie pomyśleliście.
- Odjebało mu – dodał niepotrzebnie Hal.