Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2010, 13:26   #4
Olian
 
Olian's Avatar
 
Reputacja: 1 Olian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skał
Ciepło wychodzące z kominka, uderzało z ogromnym impetem w twarz wojownika. Płomienie przypominają mu własne, burzliwe losy. On, podobnie jak ten ogień, w chaotycznym tańcu poruszał się przez życie, pochłaniając coraz to nowe doświadczenia i umiejętności, aby w końcu zatrzymać się tu – u swego mistrza, który wziął go pod swe skrzydła, aby zrównoważyć siedzące w Pavosie dwie, zupełnie inne osobowości – mnicha i wojownika. Walka, która toczyła się w jego wnętrzu, nieraz nie dała mu zasnąć, kiedy już księżyc wyjrzał zza horyzontu. Drogę miecz obrał dawno temu, ale czasami zastanawia się czy aby to dobry pomysł? Czy nie warto powrócić na uduchowioną drogę pięści?

Siedział przy kominku i zamyślonym spojrzeniem obserwował płomienie, które pożerają suche drewno. Z tego stanu wyrwał go zapach, który dotarł do jego nozdrzy. Nieznaczny uśmiech pojawił się na twarzy Pavosa, która jeszcze przed chwilą jakby uśpiona była, pogrążona w myślach. Wojownik wstał wartko, spoglądając na tacę, która była już położona na stole. Usiadł na jednym ze krzeseł, ale nie raczył tknąć potraw, dopóki pozwolenia od mistrza nie otrzyma… które jednak po chwili nadeszło.

Mężczyzna rzucił się na jedzenie, niczym stado głodnych ogarów na swą ofiarę. Gdy już na talerzu spoczywała ryba, pieczone ziemniaki i kilka warzyw – woj wziął się do jedzenia, zmęczony po rąbaniu drewna… pięściami, o fakcie tym wspomniał mistrz.
- Opatrzyłem już swe rany mistrzu. – odrzekł ze spokojem. – Ale nadal odczuwam ból, dlatego wezmę jedną z mikstur… ale później. – Uśmiechnął się do mentora i wrócił do tego co przerwał – spożywania posiłku.

Jadł szybko i o mały włos by się nie zakrztusił. Gdy brzuch już zapełnił się wystarczająco, mężczyzna sięgnął po butelkę wina, i nalał zacnego alkoholu do swego kielicha. Trunek, w przeciwieństwie do ryby i pieczonych ziemniaków, spożywał powoli, delektując się jego aromatem, który w połączeniu z wonią potraw, tworzył cudowny zapach, który rozprzestrzenił się po całym pomieszczeniu.

I spojrzał wojownik na ogień, który po raz kolejny przywołał przemyślenia. Widać to było w zachowaniu Pavosa, który teraz siedział nie ruchomo, jakby pod wpływem jakiegoś magicznego zaklęcia. Wojownik był rosłym mężczyzną, wytrwałym i silnym – cechy te wyćwiczył w klasztorze mnichów, którzy przyjęli go po śmierci jego rodziców. Ale w zakonie wyćwiczył nie tylko muskulaturę i kondycję, ale też wiarę i umiejętności walki. Teraz żałuje, że porzucił to co sprawiało mu wielką radość. Choć z drugiej strony, nie spotkały by na swej drodze swego aktualnego mistrza.

Pavos odetchnął głęboko i dopił resztki wina. Zerknął tylko na mentora i podziękował za posiłek. Po chwili odszedł, aby zasiąść po raz kolejny obok kominka – wojownik mógł godzinami przyglądać się płomieniom, które odzwierciedlały jego duszę... jego całego.
 
Olian jest offline