Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2010, 18:10   #64
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Salim

Gnębienie umysłów, spychanie żyjących strzępami nadziei ofiar na dno rozpaczy, zmuszanie zaprzysięgłych wrogów do zgięcia kolan w ukłonie przed znienawidzonym człekiem. Salim delektował się chwilami takimi jak ta. Kłamstwa sączyły się z jego ust, paskudnie prawdopodobne, a jednak w oczywisty sposób odrzucające. Kapłanka na górze nie wierzyła słowom swego kolegi po fachu, intuicja biła na alarm, wszystkie zmysły broniły się przed przyjęciem przemowy Bakluna za prawdziwą. Jednocześnie były to słowa dające wybór, wskazujące na możliwość zrobienia czegoś, wpłynięcia na czyjś los. Kalekie istoty mogły wciąż żyć, bydlak mógł mówić prawdę. Nadzieja łaskotała serce, rozpoczynała pertraktacje z rozsądkiem, proponowała ryzyko. Można było nie wierzyć w szczere intencje kleryka, ale wśród zalewu blagi mimowolnie szukało się jakiegoś punktu zaczepienia. Garbus i Skrzynka musieli żyć. Nieprawdziwa musiała być tylko deklaracja nieagresji. A może i nie? Może zdesperowani jaskiniowcy chcieli się wydostać z tego koszmaru, może naprawdę mieli dość i byli gotowi odejść w pokoju? Chcieli po prostu karty przetargowej, drżeli o swoje życie.

Salim uśmiechał się licząc na palcach kolejne sekundy milczenia. Kapłanka musiała zmierzać do jakiejś konkluzji, zasiane przez Bakluna ziarno nadziei zaczynało kiełkować. Lada moment niewiasta mogła wybrać śmierć. Pech, że nie pozostawiono jej wolności decyzji. Cilian koniecznie chciał wybrać za nią.

"Mieliśmy to załatwić elegancko, ale chyba nici z tego planu" - żachnął się Salim, zmierzając w stronę drabinki. Czając się pod kątem udało mu się dostrzec fragment pomieszczenia na górze. Dostatecznie szeroki dla tego, co chciał tam ustawić. Znów zaczęło się mamrotanie, znów zaczęły się jakieś komiczne gesty. Baklun raz jeszcze sięgał po moc swego patrona, szykując chaos. Chaos zawsze mógł liczyć na wsparcie pradawnej istoty, której Ketyjczyk oddał się w służbę. Drgania powietrza i kłujący w nos zapach magii zwiastował przybycie posiłków. Piekielne wilczyska miały oczyścić drogę przed swym panem, zatroszczyć się o dziwadła na górze, by nic nie przeszkodziło Baklunowi we wspinaczce. Na miejscu czekać miały nań tylko trupy.
 
Panicz jest offline