Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2010, 14:38   #39
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
- Kuźwa jego mać! – mina Golasa wyrażała skrajne emocje. Wściekłość, zdziwienie i strach mieszały się także w jego głosie. – Skąd się wzięła na Ymirze broń z ostrą amunicją?!
Schmidt gapił się na Anakondę C-20 z niedowierzaniem

- Te bubki z poziomu B niczego dobrowolnie nam nie powiedzą. – odpowiedziała Nicole – Pewnie cały czas ją tu mieli na wypadek buntu czy czegoś podobnego. Wiesz, naprawdę się martwię ostatnimi wypadkami. Nigdy nie było tu tylu przypadków bójek, samobójstw czy morderstw.
Golas tylko wzruszył ramionami.

Dla Sanders broń nie była rozwiązaniem. Nie miała ochoty do nikogo strzelać, nie na tym miała polegać tutaj jej praca. Nie rozumiała bezsilności, bo tak to trzeba było nazwać, systemu bezpieczeństwa stworzonego na tej planecie. Bo przecież do cholery powinni przewidzieć nawet najgorsze scenariusze.
Poza tym broń kojarzyła jej się z dawnym życiem, a pobyt na Ymirze miał ją wyleczyć ze złych wspomnień. Dotychczas ta praca była naprawdę skutecznym balsamem dla duszy. Monotonnym, ale spokojnym.

- Jeśli te palanty myślą, że dając nam spluwy do rąk rozwiążą wszystkie problemy, to grubo się mylą. – dodała po chwili – Nie mam zamiaru bawić się w jakąś pieprzoną strzelaninę do ludzi, którzy potrzebują pomocy, a nie kulki w łeb. Cholera! - ukryła broń w kaburze na pasku – I jeszcze nie wolno nam o tym mówić. Co tu się dzieje?

Schmidt z ponurą miną przytaknął tylko w milczeniu i również schował broń. Mieli przed sobą jeszcze resztę dyżuru do odbębnienia.

Przedpołudnie okazało się równie podłe co i nocka. Interwencje mnożyły się jak bakterie w zgniłym jabłku.
Ledwie zdążyli powrócić do Czujki, a już dostali wezwanie do magazynu C-220, gdzie jakiś człowiek dźgnął kolegę śrubokrętem, ponieważ ten pierwszy nie podał mu odpowiednio szybko jakichś narzędzi. Ochronę wezwał jeden z pracowników magazynu, który ewakuował się do bezpiecznego korytarza. Po raz kolejny więc natknęli się na kałużę krwi. W samym jej środku leżał nieruchomo Edgar Bronstein, elektryk, który ostatnio grzebał u nich przy monitoringu. Młody, ambitny facet, o twarzy wiecznego dziecka. Jego oczy z zamarłym wyrazem zdziwienia wpatrywały się w jakiś punkt na suficie. Nicole mimowolnie podążyła w jego kierunku, ale na suficie nie było niczego niezwykłego.
Dała więc znak Golasowi, żeby rozejrzał się dookoła. Sama sprawdziła dla zasady puls i zabezpieczyła tyły. Wolno i ostrożnie posuwali się naprzód sprawdzając każdy zakątek. Za stosem skrzyń, w mrocznym kącie drugiej hali siedziała skulona, naga postać, mamrocząca coś do siebie. Golas przyłożył palec do ust. Ruszyli z Nicole tak cicho jak się dało.
Siedząca do tej pory spokojnie postać zamilkła i powoli zaczęła obracać głowę,



a z jej ust dobył się charkot i głośny syk, który układał się na kształt mowy jakiegoś szaleńca.
Nicole sięgnęła ręką do pałki. To była kobieta, jedna z ekipy elektryków, znana Nicole tylko z widzenia, cała usmarowana krwią, która szeroko otwartymi, pełnymi szaleństwa oczyma przypatrywała się ochroniarzom, przyczajona i gotowa w każdej chwili skoczyć w ich stronę.

- Spokojnie - powiedziała do niej Nicole zbliżając się do niej ostrożnie – Nie chcemy zrobić ci krzywdy. Potrzebujesz pomocy. Spokojnie.
Kobieta wyszczerzyła zęby.
Jednocześnie Golas odemknął kaburę z pistoletem paraliżującym.
Nagle ciało napastniczki sprężyło się do skoku i z wrzaskiem ruszyło w stronę Sanders.
Golas nie dał jej szans. Strzelił z paralizatora i kobieta wkrótce leżała nieprzytomna tuż koło ich stóp.
Nicole odwróciła się do niego wściekła:

- I po co to było? Poradziłabym sobie…

- Nie będę ryzykował naszego życia dla tych wariatów – Schmidt zdawał się być przekonany o tym co mówi.
Nicole zdawała się przez chwilę walczyć ze sobą, ale w końcu przyznała mu po cichu rację. Wezwała przez WKP pomoc medyczną. Potem zajęli się zabezpieczaniem miejsca zdarzenia.
Kiedy zabrano zwłoki i wyniesiono nieprzytomną napastniczkę Nicole westchnęła głośno.
Co się stało tej kruchej kobiecie, że zamieniła się w szaloną bestię? – myślała.

I niestety nie był koniec problemów. Przez resztę dyżuru biegali od jednego wezwania do drugiego. A to jeden z górników podciął sobie żyły w kwaterze, a to w kantynie wybuchła bójka, a nawet dostali zawiadomienie o znalezionych zwłokach kota brutalnie odartych ze skóry…
Nicole naprawdę miała dosyć. Nikt już nie panował nad tym co działo się na Ymirze.
Czuła się jak Alicja w Krainie Czarów. Ymir A zmienił się nagle w jakąś przechowalnię obłąkanych.
Czy to co wydobywało się z ust tej kobiety-zabójcy było jakimś bełkotem wariatki czy też miało jakiś sen? Musiała się o sprawie dowiedzieć czegoś więcej.
Żmudne wypełnianie raportów zdawało się być najbardziej przyjemnym zdarzeniem tego dnia.

Mimo zmęczenia postanowiła wybrać się do jednej z kantyn na poziomie B, do miejsca gdzie spotykali się bechroniarze. Liczyła na obecność mulatki Mony Greves, jedynej z poziomu B, która wydawała się mieć trochę oleju w głowie. Poza tym kobieta podobała jej się, więc miałaby okazję połączyć przyjemne z pożytecznym.
Wstąpiła na kwaterę i po szybkim prysznicu przebrała się w czyste ubranie. A potem skierowała kroki do windy wybierając B-158.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline