Ezechiel i Zack
Usłyszeliście głośny trzask zamykanych i ryglowanych drzwi. Tupot ciężkich butów schodzących po schodach odbijał się echem od kafelkowanych ścian. Szepty żołnierzy w pustych, ciemnych korytarzach docierały do uszu najemników.
-Trójka, idziecie frontem. Dwójka, walcie drugim wejściem, za piecami. Wrzućcie też bota do kana...-dalsze szepty zagłuszyło skrzypienie skrzyni. Jedna z "trumien" otworzyła się... Ze środka wychylił się mężczyzna.
-Co sie dzieje? - powolnie, ospale powiedział bezdomny
- Zostawcie mnie, szubrawcy! - zasłonił twarz rękoma. Zza pieców dało się usłyszeć wyraźne dudnienie. W korytarzu prowadzącym do głównego wejścia również pobrzmiewały wolne kroki, oraz jakiś inny dźwięk... Jakby coś metalowego uderzało w podłogę i wydawało hydrauliczne syki.
Anastazja i Marco
Anastazja siedziała w fotelu z oczami wlepionymi w ścianę. Pusty wzrok omiatał popękany mur. Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi.
-Otwierać! Straż Miejska! - krzyczał niski, męski głos.
-Dajemy wam minutę na otworzenie drzwi, później użyjemy siły!
Anastazja podskoczyła, gdy ściana na jej oczach pękła. Wolno sięgnęła ręką do swojej broni, ale silna ręka przytrzymała jej dłoń. Brudna, ale ładna dziewczyna ciągnęła Mayiss za sobą. Blond włosy były zanieczyszczone krwią, zielony mundur pokrywała ziemia.
-Chodź! Szybciej! - poganiała
-Zaraz tu wejdą!