Bohaterowie: MG, G1(wyjątkowo irytujący niziołek-łotrzyk), G2(hulkowaty pół-ork barbarzyńca), G3(krasnolud-wojownik)
Czyli dlaczego kostki nie zawsze są zdrowe na sesjach D&D 3.5...
W lochach drużyna zabiła strażnika-klucznika, chcąc odebrać mu klucz z celi jednego z aresztowanych wcześniej współtowarzyszy.
MG: G1, przeszukując zwłoki strażnika, odnajdujesz klucz
G1: <Wznosząc klucz do góry> Patrzta, com znalazł!
G2: Pokurcz dać mi klucz.
G1: <Cisnął kluczem w stronę G2>
MG: Rzut na powodzenie ataku k20=20, obrażenia 1k4=4; Klucz z niesamowitą szybkością pomknął w stronę barbarzyńcy, wbijając mu się w oko. G2 pod wpływem szoku wpada na ścianę i upada
G2: <wściekły podnosi się> Wyrwę pokurcz ręce! <Biegnie na G1, by go obalić>
MG: test na obalanie; G1 nie dał się obalić, co więcej to on przewalił G2
G1: <Uderza pięścią w nos G2>
MG: Rzut na skuteczność ataku k20=20; atak 1k4=4. Uderzasz i wbijasz nos do mózgu. G2 umiera
G3: Zabiłeś naszego towarzysza! Zdrada!
G1: Spokojnie, to był szpieg. I to podstawiony przez elfów!
MG: Rzut na Blef[G1]: k20=19+5=24; Test[G3] k20=10. G1 cię przekonał do spisku elfów przeciwko waszej drużynie.
Krasnolud wzruszył więc tylko ramionami i wróciliśmy, by uratować przyjaciela. I niziołek jeszcze zarobił piwo za pomoc w walce ze spiskowcami.
------------------------------------
W drużynie mamy paladyna-fanatyka wierzącego w Helma i dwóch drowich kapłanów wyznających Erythnula. Pierwsza sesja, bogaty pan na włościach rozsyła ogłoszenie po mieście, że w karczmie tej i tej mają stawić się wszyscy chętni(czyli gracze).
- Niech Helm ma was wszystkich w opiece, wy dzielni bywalcy tej szanownej karczmy!
- Chędożyć Helma! To Erythnull jako jedyny jest w stanie zapewnić nam siłę do walki z potwornością nękającą zleceniodawcę.
- Osz ty drowie! Pod ziemią jest miejsce na takie potwory, jak wy!
- A wy pół-elfy powinniście być zsyłani do jakiejś kopalni, wtedy byłby jakiś pożytek z was, ścierwa.
- Zabijałem za mniejsze uszczerbki na honorze!
- Ja zabijałem bez powodu, ot tak dla zabawy.
[Paladyn wyciąga miecz i biegnie na drowa, który chciał jeszcze kontynuować wymianę zdań]
- I uważam, że tanie piwo jest lepsze od waszego paskudnego wina
[Paladyn się zatrzymał, twarz jego nabrała niebezpiecznej purpury]
- Ja też.
[Bohaterowie uściskali się, usiedli i zamówili sobie po dzbanie piwa.] |