Wątek: [DnD] Mag
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2010, 20:47   #8
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Chłopak podążał za swoim mistrzem z niekrytym podnieceniem. Do tej pory magią operował tylko w sterylnych warunkach wieży pod okiem starca, nie miał możliwości swobodnego wyboru rzucanych czarów. Ale miało się to zmienić.

Droga była spokojna. W międzyczasie młody Davlamin dowiedział się w zarysie czego dotyczy ich podróż. Droga minęła obu magom dość sprawnie, wieczorem byli na miejscu. Jak się okazało, wieża którą mieli oczyścić, nie była nadzwyczajna. Nie robiła na młodym adepcie żadnego wrażenia. Po szybkim przywitaniu, młody uczeń udał się na spoczynek, pozwalając starcowi powspominać z kolegami stare dobre czasy. Sam był na tyle zmęczony, że błyskawicznie zasnął.

Następny dzień rozpoczął się niesmacznym śniadaniem. Po podstawowych czynnościach porannych, spędzeniu kilku dłuższych chwil na wyborze i zapamiętaniu odpowiednich, miał nadzieję młodzieniec, czarów na walkę z potworami, stanął obok swego mistrza przed drzwiami do wieży.

Chłopak dostał od swojego mistrza trzy mikstury leczenia średnich ran, po czym został poinstruowany do wejścia do wieży. Sam utrzymywał średni dystans za plecami Davlamina. Gdy obaj zeszli na niższy poziom zapadła ciemność. Młody mag zapalił pochodnię i rozejrzał się po lochach. Wszędzie śmierdziało gnojem i moczem. Stwory, które zamieszkiwały te podziemia nie wychodziły stąd od dawna. Przed magami był jeden długi korytarz. Po obu jego stronach znajdowały się drzwi. Młodzieniec popatrzył na swojego mistrza, po czym wybrał drzwi po lewej stronie. Drzwi ustąpiły bez problemu, jednak stare zawiasy wydały okropny dźwięk, niosący się przez korytarz. Na środku pomieszczenia stało łóżko, starsze nawet od Isavira. Kilka mebli przy ścianach, na nich rzeczy codziennego użytku. Wszystko dotknięte niszczycielskim palcem czasu.

Chłopak zaczął buszować po pomieszczeniu w poszukiwaniu wartościowych rzeczy. Znalazł jedynie kilka szkiców, wyglądających na mapę lochów i pamiętnik. Schował wszystko i opuścił pomieszczenie, i skierował się od razu do kolejnych drzwi. Kolejne pomieszczenie było znacznie większe od poprzedniego. Jego wystrój także różnił się znacząco. Na podłodze zamiast mebli znajdowała się krew. Dużo krwi. Zakrzepłej, jak i w miarę świeżej. Mocno zdziwiło to Davlamina, popatrzył pytająco na starca.
- O co tu chodzi?-
- Nie jestem pewien, zobacz notatki. Może i są stare, ale coś będzie dało się rozczytać. Tak myślę.-
Młody mag wziął do ręki znaleziony przed chwilą notes i zaczął go przeglądać. Spora część jest podniszczona, jedynie mniej więcej środek księgi da się rozczytać:
Przeprowadzałam dzisiaj kolejne badania. Znowu spełzły na niczym. Pojawił się też pewien problem. Quaggothy z których plemienia, czy co tam one mają, porywałam podmioty badań zaczęły rozglądać się wokół mojej wieży. Muszę się zabarykadować i włożyć więcej wysiłku w badania. Myślę, że jestem już blisko.
Isavir czytał notatki razem z Davlaminem. Po skończonej lekturze powiedział.
- Cóż, chyba Quaggothy wygrały i z tego co mówili moi przyjaciele, zadomowili się tutaj. Miej się na baczności. po czym zdjął kij z pleców. Chłopak zrobił to samo, kiwając tylko poważnie głową na znak, iż zrozumiał. Przeszukując szybko pokój odnalazł jedynie dużą ilość sierści należącej do Quaggothów. Po opuszczeniu pomieszczenia, które zapewne było salą tortur, udali się w głąb korytarza. W pewnym momencie ciszę, która panuje w lochach przerwał stary mag.
- Dziwne, te stwory zamieszkują podmrok. Nic mi nie wiadomo o przejściu do podziemi w pobliżu.-
Korytarz, którym obaj magowie szli, był całkowicie pusty. W końcu dotarli do końca korytarza, zwieńczonego masywnymi, wzmocnionymi metalowymi prętami drzwiami. Przed nimi, po prawej stronie korytarza, znajdowały się kolejne drzwi, te jednak były zwyczajne. Tam też skierował się Davlamin.

W pokoju było dziwnie. Młodzieniec, po przekroczeniu progu, poczuł niepokój. W rogu pomieszczenia leżał szkielet, najwyraźniej elfki, lub ludzkiej kobiety. W całym pokoju widać było ślady wybuchów, niewiele zostało z mebli. Szybkie przeszukanie go pozwoliło odnaleźć tylko kilka maczug i kolejne szkielety. Nagle uszu obu magów dobiegł dźwięk otwieranych na korytarzu drzwi i głosy rozmów, w języku którego młody mag nie znał. Szybko zgasił pochodnię i wraz ze swoim mistrzem schowali się. W ciemnościach, jakie zapanowały, obaj magowie dostrzegli jedynie zarys dwóch sylwetek, przechodzących korytarzem. Zatrzymały się one, jedna z nich gestem ręki pokazała drugiej otwarte drzwi, po czym w rękach obu znalazła się broń. Młodzieniec popatrzył tylko na swojego mistrza, po czym rozpoczął inkantację. Między jego palcami zaczęła narastać moc Splotu, formując magiczne pociski. W oczach Davlamina zabłysnęło zacięcie i nieustępliwość.
 
daamian87 jest offline