Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2010, 13:52   #9
Idylla
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Załoga George'a

Zapytajcie starego gawędziarza, co siada często przy ostatnim stoliku w tawernie, nieszczęsnej, która stała się sławna jedno z tego powodu, że zabito w niej kilku oficerów. Zmówiono się cicho, że publicznie nikt nazwy jej nie poda, ale pod nosem szptano "Pod Pijanym Hiszpanem". A o cóż to macie zapytac kochani panowie i panie, jeżeli jakieś miały odwagę zapuścic się w te rejony? Ano, pytajcie o jego przygody przebogate. Życie zawadiaki i pirata ciężką ręką na nim spoczęło i naznaczyło marną jego egzystencję. Nie dowiecie się wiele o nim samym, poznacie za to wspaniałych piratów, którzy będą się dzielili z wami własnymi przygodami, chociaż już od lat spoczywają wiecznym snem pod wodą, pośród morskich ciemności i ciszy.

Stary po kilichu rozwiąże język, zagadnie przyjaźnie, uroni z sakwy kilka waszych cennych złotych radości i pożegna dostojnie stojąc chwiejnie na jednej zdrowej nodze i jednej dorabianej, krzywej, nierównej. Podparty pod dziwną, starą laskę macac będzie za waszymi plecami sakiewkę z waszym przybytkiem. Uśmiechnie się w niepełnym, śmierdzącym grymasie i zawoła o kolejną dolewkę, a najlepiej cały zapas, dwie butelki od razu, w końcu właśnie się obłowił, czemu nie miałby skorzystac z okazji. Przestrzegam was, nie ufajcie mu, nie wierzcie i bacznie przyglądajcie się swoim łupom. Chętne, sprytne ręce złodziejaszka nieskrępowanie po nie sięgną. Port Royal to miast gdzie występki odnalazły swój upragniony zakątek, rozpusta popuściła wodze pryderii, tak fałszywej, jak obienice waszej ulubionej ladacznicy, jakoby was kochała nad życie, a wbiła nóż w odsłonięte plecy, kiedy to świętowalibyście samotnie.

Dlaczego wspominam wam o tym człowieku, skoro nie zaraz nie polecam się z nim zadawac? Uwierzcie mi, że to osoba najpewniejsza w załodze. Na nim możecie polegac, jasno wytłuści wam sprawę już na wstępie. Opowiem wam, choc z niechęcią, bo pragnę was ustrzec przed błędem, choc zapewne moje słowa nie dotrą do uszu takich śmiałków i lekkoduchów jak wy, jak wyglądac będzie kilka następnych minut waszego życia.

Zapewne dostaliście się tutaj przez zabawane, pełne błędów i koślawych linijek potocznie zawanych literami, z konieczności zdaniami, wywiwszonych przez pracowitych majtków na słupach. Licho wie, gdzie podziało tych odważnych chłopaczków, nie pojawili się po spodziwaną zapłatę. Podejrzenia padały na różne strony, najprawdopodbniej jakaś uczynna załoga pozbyła sie kłopotu i poderżnęła im gardła za ogłaszanie podobych komunikatów. Mogło się stac też inaczej. Marynarze, nieliczni i przestarszeni chcieli się podbudowac, a cóż jest za lepszy łup niż młody pirat wobec rozsłych mężów Królewskiej Floty. Gubernator przymykał oko, ale nawet ona niewiele zdziałał wobec komodora, który osiedlił się na stałe niedaleko granic miasta. Próba mordestwa, które rzekomo zlecił, nie warto dawac wiary plotkom, nie udało się, a on popadł w niełaski. Już z wiadomych źródełm mogę wam przekazac, że niebawem dojdzie do dymisji. Pytanie pozostaje, którego z owych panów... jest otwarte.

Jednak pewnie już o tym słyszeliście, w końcu nieobce są wam najnowsze wieści, bez nich nie wytrwalibyście długo. Nie mam was za głupców. Człowiek, o którym wspominam, nazywa się tajemniczo, Bazyliszkiem. Wygląd jego, charakter i zachowanie... nic w nim z Bazyliszka, nikt nie pojmuje skąd to miano. Żadna jego przygoda jeszcze go nie wyjaśniła, ale musicie się do niego tak zwracac. Stary pierdziel i pochodne zbliżone skończyły by się dla was śmiercią. Zatem skoro już wiecie jak się nazywa i czego wystrzegac, to teraz słuchajcie uważnie. To on odpowiada za zapisy. Zgadliście jest piśmienny. Nie zdradza jak przyswoił podobne umiejętności, ale często wspomina o kobiecie, damie, możnej pani, którą to za młodu uwiódł, a ona oddała mu majątek po śmierci i zmarłym tragicznie mężu. Gdzie majątek ten rozwiał, nie powiada, ale chodzą słuchy, że to nie panna istniała, a piękny młodzian, inni dopowiadają, że żadnen romans nie miał miejsca, jedno jego stary umysł zawodzi, a pieniądze, które rzekomo przepadły to miedziane sztabki, skradzione kiedyś ojcu.

Ile prawdy w tych opowieściach nikt nie wie. Faktem jest, że to właśnie u niego przyjdzie wam schowac swoją dumę gdzieś głęboko, bo nie powita wam mile i serdecznie. Dla niego jesteście bandą łajdaków i nierobów. Na morzu znacie się tyle, co Francuz na interesach.

- Czyżbym tutaj puder widział? Panicz chyba pomylił przybytki. Tutaj żeglarze świętują, prawdziwi w każdym calu, wynoś się, zanim zadobam o to, żebyś już zawsze cienko śpiewał. A może do spotkania z krarenem paniczowi tęskno?

Zwymyśla was, zarzuci najgorsze, wyklnie, ale wytrwajcie. Zyskacie jego uwagę, a to doprawdy trudna sztuka. Przyjdzie też czas na zadowolenie i ukrytą pochwałę. Nie rzadko spotyka mężów, którzy zdołają wywrzec na nim wrażenie. Tego jednak nie próbujcie na siłę, on dużo widział, do słyszał, a jeszcze więcej przeżył. Każe wam podpis zlożyc na zaplamionym arkuszu, nie powie, co w nim, nie wytłumaczy. Jedynie zaczeka, a potem wysunie sakwę, przykryje dwoma ostałymi w dłoni palcami i przestrzeże.

- Znajdę cię, jeżeli zwiejesz z nimi i nie stawisz się jutro o umówionym czasie.

Potem pozwoli wam odejśc. Nie próbujcie żadnych sztuczek, towarzyszy mu doskonały snajper. Zajął sobie miejsce za nim. Mam poprawdzie świetny widok na salę. Ramię z tatuażem przysłania mu czerwona, brudna chusta, druga zakrywa lewe oko, kolczyk w nosie błyszczy polerowanym złotem. Minę ma nietęgą. Spoglądac będzie na was spode łaba. Kilkutygodniowy zarost dodaje mu powagi. Palce nerwowo bębnią po lufie pistoletu. Widzicie ułożonego na jego opartym o drugie udzie broń, widzicie drugą rękę usadowioną gdzieś przy pasku. Może na cutlesie. Nie wiedzie, ale powiem wam, że nie chcecie z nim zadrzec.

To pierwszy nawigator na "Boskiej Furii". Nie zamierzacie się z nim mierzyc w pojedynku. Podłe chwyty, nieczyste zagrania i szybkośc tworzą mieszankę, której obawiają się znacznie rozsądniejsi. Wy nimi zapewne jesteś, więc próba zdenerwowania Adama Buckmana nie jest wam na rękę. Jeżeli cenicie życie, trzymajcie broń za pasem, noże ukryte w pochwach i nie kradnijcie. Chodzą słuchy, że ten człowiek odciął palce, potem język za na końcu dopiero zabił śmiałka, który próbował go okraśc. Nie toleruje kantów w grach i kradzieży. Lubuje się w uczciwych walkach, jeżeli przeciwnik też jest uczciwy. Karciane przygody, którymi się legitymuje, to już swego rodzaju wystarczająca przestroga. Uważajcie na tego człowieka. Przy nim jak najbardziej musicie w sobie wyrobic odruch spoglądania za plecy, a raczej roglądania się na wszystkie strony.

Jeżeli przyjdzie wam przejśc pozytywnie zadanie, pierwsze z wielu, które zada wam kapitan, pozostaniecie pozostawieni samym sobie. Z sakwą pełną złota, czasem do wykorzystania, bezkarnością zapewnioną przez Port Royal możecie zajśc do każdego miejsca na wyspie, ale pamiętajcie przestrogę Bazyliszka. Znajdzie was, a on słów na wiatr nie zwykł rzucac.

~~ * ~~

Załoga Cricka

Chcecie dołączyc do kapitana Cricka? Jesteście szalni, tyle się dowiecie ode mnie. I doskonale wyszkoleni mam nadzieję. Kapitan nie toleruje leni, nie zamierza wpuszczac na swój pokład obiboków, awanturników i gapowiczów. Pracujecie, dostajecie racje, lenicie się, więc chcecie sobie popływac z rybkami. Czekają na was już w morskiej pianie. Rekiny również dotrzymają wam towarzystwa pośrodku nieprzeniknionego błękitu oceanu i czystego morza. Istnieje oczywiście szansa, że traficie na sztorm, który poniesie was na bezludną wyspę albo wcześniej obijecie się dryfując o statek Hiszpanów, Holendrów, Francuzów czy Anglików. Nie liczcie na ich łaskę, zawiśniecie na rei, znikniecie na całe dnie w odosobnieniu, jakim wymyśli kapitan. Jesteście potencjalnym zagrożeniem, a kapitan Crick nie zawaha się was uczynic przykładu.

Za zapisy, które odbywają się w przyjaźniejszych warunkach odpowieda Jones. Siedzi za małym stolikiem przy statku i czeka. Smętnie bawi się piórem, łupie groźnie na Edwarda, który jest równie niezadowolony z doboru towarzystwa. Stoi, bo Jones za nic nie udostępni mu drugiego miejsca, na którym honorowe miejsce zajęły jego zmęczone nogi. Nie robił nic od momentu pojawienia się w porcie, poza snuciem się po kajucie kapitana i wyzwiskami w stronę wszystkich wokoło. Naturalnie kapitana wtedy nie było, a robił to w najgłębszej tajemnicy. Nie był głupi, choc pazerny jakiego świat dawno nie wiedział. Niestety umiał obliczyc swoje szanse wobec Cricka. Bardziej opłacało mu się zgrywac tchórza i lizusa niż wykazac się nie posłuszeństwem.

Daczego nie uciekł? Nie powiem wam, bo to zagadka również dla mnie. Nie rozumiem jego postępowania, nawet po parokrotnym wysłuchaniu jego historii. Zawsze unika tematu. Pojawił się niespodziewanie na statku i zasiał niepewnośc. Na początku był dumny, nieznośny, krnąbrny, ale tydzień w załodze, jedno spotkanie z batem Edwarda, a jego zachowanie uległo zmianie. Znienawidził Edwarda ze wzajemnością. Patrzą na siebie wilkiem, prowokują, licząc, że w końcu któryś na zawsze zniknie, ale nigdy otwracie nie wypowiadają sobie wojny.

Nie mniej Jones oczekuje, wierci się na krześle, stołku, taboreciku, jak by nie nazwac pozbijanej kubki desek, jest niewygodna, ruchliwa i skrzypi przy każdym jego oddechu. Puka palcami o blat, łypie na kolejnych mijających go marynarzy. Grozi, że nie ręczy za siebie, jeżeli jeszcze jakaś śmierdząca ryba koło niego przejdzie. Jest znudzony, zniecierpliwiony i zły. To po nim widac. Czeka już od godziny, ale nie ma żadnych chętnych. Może w końcu się ktoś odważy? Wiem, że chcecie, podejdzcie, nie zrażajcie się jego postawą. Dostanie nagrodę za każdego rekruta. Zapewniam, będzie dla was miły, serdeczny, uroczy. Zaproponuje omówienie warunku, podpowie, wyjaśni, uśmiechnie się swoim ukazuując wam swój równutki rząd zębów, uderzą w was zapachy delikatnego perfum, poczujecie od niego więcej "fancuskości" niż od samego kapitana, który rzekomo z tej części starego kontynentu pochodzi.

Jeszcze wam mało zachęty? Dostaniecie złoto, pełne złoto, obietnice bajecznych skarbów. Ciężka praca w zamian za krocie zysków. Obieca wam to wszystko i jeszcze więcej za jeden podpis. Tylko jeden, a wasze życie odmieni się. Nie wspomni o karach, zabawie waszym kosztem, humorach kapitana, surowości Edwarda, który z niezmąconym spokojem będzie się przysłuchiwał tylko części rozmowy. Resztę zostawi Jonesowi. I nie liczy się dla niego, że możecie go zabic. Tak byłoby nawet lepiej. Zniknał by wreszcie uciążliwy człowiek, a załoga by tylko zyskała.

Podpiszcie. Radzę wam, jeżeli odmówicie Jones przestanie byc miły, a tego nie chcecie. Zapewniam was. Po wszystkim dostaniecie zapłatę z góry i wolny czas. Mnóstwo czasu wyruszacie z rana, jak zapewnia Jones. Stawiacie się o świcie przed statkiem. I żadnych spóźnień.
 

Ostatnio edytowane przez Idylla : 17-10-2010 o 13:56.
Idylla jest offline