Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2010, 11:51   #1
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
[Shadowrun/Storytelling] Cienie we mgle




<<26 września 2063 roku, wtorek.>>

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=mkyd5Z9n490[/MEDIA]



Niebo nad Frankfurtem, tego poranka było sinogranatowe. Ciężkie, ołowiane chmury wisiały nad miastem jak gęste zasłony. Lało jak z cebra.
Krople deszczu uderzały wściekle w dachy budynków, okna, parapety i spadały niżej i niżej rozpryskując się w końcu na dolnych chodnikach i ulicach i spływały strumieniem do kanałów ściekowych.
Powietrze nasycone wilgocią powodowało, że niska temperatura wrześniowa dawała się dotkliwiej we znaki pierwszym przechodniom, skulonym pod parasolami. Nawet świecące, kolorowe neony i telebimy trideo nadające przez całą dobę reklamy wyglądały żałośnie w strugach deszczu.



KASPAR KREMER

Obudziło cię ciche piszczenie elektronicznego systemu budzenia w twoim mieszkaniu. Kiedy spojrzałeś z przyzwyczajenia na holoprojektor przy łóżku, cyfry wskazywały godzinę 08:00.
Kolejny dzień w metroplexie, kolejna szansa na zlecenie, które zapewni ci wygodne życie.
Codzienne, zwykłe czynności nie zajęły ci wiele czasu. Toaletę i odziewanie się miałeś opanowane do perfekcji. Schludnie ubrany i czysty zasiadłeś do śniadania. Kiedy nalewałeś sobie świeżo zaparzonej soy-kawy twój palmtop zabrzęczał.
NOWA WIADOMOŚĆ.
„Spotkanie dziś o 18:00 w Szczęśliwej Monecie. Mr.Johnson”

RIDLEY BREWSTER

Usiadłeś na łóżku cały spocony. Przyśnił ci się koszmar, ale nie mogłeś sobie przypomnieć co dokładnie aż tak cię przeraziło. Przetarłeś dłonią twarz. Zasnąłeś wczoraj przy włączonym trideo, które teraz migotało niebieską poświatą. Była prawie szósta rano. Podszedłeś do szafki w poszukiwaniu pilota kiedy na ekranie zabłysła ikonka poczty. Rozpoznałeś ją od razu. To wiadomość od Klausewitza. Nareszcie! Podłączyłeś palmtopa i ściągnąłeś maila.
„ Kontakt dziś o 10:00 w stałym miejscu. K.”

JAKOB ADAM „JAX”

Cholerny deszcz. Nawet pogoda sprzysięgła się przeciwko tobie. Kolejny dzień spędzony w hotelu w towarzystwie tych samych gęb. W podłym humorze zjeżdżałeś windą do foyer. Muzyczka relaksacyjna dobywającą się z głośników przeszklonej windy tylko potęgowała rozdrażnienie. Kiedy już chciałeś skierować swoje kroki do baru recepcjonistka dyskretnie przywołała cię do siebie.
- Ktoś zostawił dla pana przesyłkę – powiedziała wręczając ci małą paczuszkę.
Zdziwiony odszedłeś kilka kroków dalej i siadając w jednym z foteli rozpakowałeś ją. W środku leżał zwyczajny palmtop. Kiedy go dotknąłeś jego ekran zamigotał, a w chwilę później na ekranie pojawiła się wiadomość.
„Spotkanie dziś o 18:00 w „Szczęśliwej Monecie”. Mr.Johnson”
Spojrzałeś na zegar w holu. Była 09:36.

MISTER WHITE

Deszcz zacinał w szybę imbisu, w którym codziennie rano pijałeś kawę i zjadałeś porcję jajecznicy na bekonie. Z politowaniem patrzyłeś na ludzi, którzy spiesząc się do pracy czy innych zajęć, brodzili po kostki w potokach wody, ściskając w rękach parasole bądź chroniąc głowy pod kapturami płaszczy przeciwdeszczowych w drodze do stacji metra. Banda sługusów korporacyjnych.
Syntetyczna kawa smakowała dziś wyjątkowo dobrze. Cieszyłeś się w duchu, bo rano nareszcie skontaktował się z tobą twój fixer. Koniec stagnacji. Zerknąłeś jeszcze raz na palmtopa. Była 10:12. Za niecałą godzinę mieliście spotkanie w umówionym miejscu.
Młoda kelnerka po raz kolejny podeszła do ciebie z dzbankiem świeżo zaparzonej kawy
- Czy dolać? – spytała

URSHAK

Tej nocy nie bardzo mogłeś spać. Jakaś parka za ścianą za bardzo hałasowała.
Siedziałeś więc pogrążony w medytacji, a jedynym światłem jakie rozpraszało mrok twojego pokoju było światło małego holoprojektora, na którym nagrana była dla ciebie wiadomość od Gorrosha. „Horda” zlecała ci kolejne zadanie. Spotkanie miało odbyć się niedaleko centrum plexu, w dyskotece „Lucky Coin” Nie cierpiałeś takich miejsc. Miejsc pełnych bubków z grubymi portfelami, pełnych pogardy dla takich jak ty. Ale każde zlecenie przybliżało „Hordę” do celu. Dlatego teraz koncentrowałeś się na wewnętrznym spokoju. Za 4 godziny odchodził pociąg kolejki podmiejskiej, która miała zawieźć cię do celu. Będziesz gotowy.

GRIM

Życie samotnika w metroplexie potrafi być bardzo uciążliwe. Ale ty nie narzekałeś. Frankfurt był twoim domem. Znałeś każdy jego zakamarek i mimo, że ludzie zazwyczaj cię nie zauważali, wiedziałeś bardzo wiele o swoich najbliższych sąsiadach.
Pani Steinbach z pierwszego piętra na przykład. Jej kotka często zaglądała w twoje okna na poddaszu starej kamienicy. Wiedziałeś, że ten zwierzak wiele znaczy dla staruszki.
Albo pan Fechner, stróż z parteru. Miał dziwny zwyczaj zaglądania do cudzych mieszkań pod nieobecność gospodarzy. Ale ty wiedziałeś jak się zabezpieczyć przed jego wścibskim nosem. Pan Fechner nigdy nie zapomni shurikena który dosłownie o cal minął jego głowę kiedy próbował „zwiedzić” twoje schronienie.
Tak, lubiłeś ten pokój o wysokich sufitach, który umożliwiał ci swobodne, codzienne treningi.
Wykonywałeś właśnie swoje codzienne kata, kiedy twój palmtop na stole zadzwonił.
„Masz jedną, nową wiadomość” – odezwał się słodki kobiecy głos – „Spotkanie dziś o 18:00 w barze „Lucky Coin”. Mr. Johnson”

ARIEL COSIK

- Suń się stary - Meilo, jeden z gangerów Ariela próbował się przecisnąć przez tłumek zebrany przy barze, do lady - Kumasz stary, jak już zaczniesz tę robotę, to rzucić się jej nie da. - zasunął komuś z łokcia
- Zalewasz Meilo - Ariel złośliwie uśmiechnął się pod nosem
W końcu udało im się dopchnąć i barman bez pytania postawił przed nimi dwie butelki piwa.
- Panie Tzoschick - ork za barem wyszczerzył zębiska w uśmiechu - pan Moreno zostawił dla pana malutki prezencik - barman wyciągnął spod lady mały pakunek.
Nareszcie, pomyślałeś. Zainwestowana kasa zaczęła pracować. Rozerwałeś kopertę i w środku znalezłeś zwykłego palmtopa. Mimo, że Meilo próbował ciekawsko zaglądać udało ci się dyskretnie przejrzeć jego zawartość.
Użyłeś swojego standardowego loginu, a wtedy na ekranie pojawiła się wiadomość:
„Spotkanie jutro o 18:00 w barze „Lucky Coin”. Mr. Johnson”

To trzeba było oblać.






Bar "Lucky Coin" we Frankfurcie przygotowywał się na przyjęcie wieczornych bywalców. Nad jego wejściem powoli obracał się trójwymiarowy neon w kształcie złocistej chińskiej monety, wokół której ścigały się animacje smoka i feniksa. A na małym odbiorniku trideo, jeszcze przed wejściem można było obejrzeć wirtualne menu, zarezerwować stolik i złożyć zamówienie. Potężny troll-wykidajło przy wejściu, leniwie obserwował wchodzących gości, czasem tylko uprzejmie prosząc o przekazanie wnoszonej broni koledze.

"Z całym szacunkiem, to względy bezpieczeństwa. Nikt nie chce kłopotów. Otrzyma pan numer depozytu - wystarczy go potwierdzić przy wyjściu, a zwrócimy sprzęt nienaruszony. Gwarantujemy."

Zamontowany w bramce skaner informował, których gości dotyczy to specjalne traktowanie.

We wnętrzu baru Mr. Johnson powoli sączył swojego synt-drinka. Umiejscowiony w jego polu widzenia wirtualny zegar powoli odmierzał czas pozostały do umówionego spotkania - 18.00 CET. Pora była dobrana specjalnie. W barze będzie na tyle dużo gości, że ewentualni podsłuchiwacze będą mieli poważnie utrudnione zadanie; z drugiej strony tłok będzie jeszcze za mały, aby ktoś - nieważne kto - mógł liczyć na udaną próbę niezauważonego zabójstwa. Lokal też spełniał niezbędne warunki dyskrecji i bezpieczeństwa. Na pozór była to typowa dyskoteka, jedna z setek, jeśli nie tysięcy w całym metropleksie. Ale ochroniarze byli kompetentni i nigdy nie ćpali ani nie chipowali w robocie. Właściciel regularnie sponsorował zarówno lokalny gang, jak i gliniarzy z patrolu - burdy i policyjne naloty zdarzały się tu bardzo rzadko. A poza tym wszyscy - barman, kelnerki, ochroniarze - zostali tradycyjnie posmarowani nuyenami i wiedzieli, że jeśli hojny Mr Johnson będzie zadowolony, to być może kiedyś umówi się tu na inne spotkanie. A wtedy wszyscy na tym skorzystają.

Mr Johnson przewinął okna z wiadomościami od swojej obstawy. Tak, nigdy nic nie wiadomo - ktoś mógłby być bardziej od niego hojny dla obsługi. Ktoś mógłby chcieć poznać szczegóły rozmowy ze zleceniobiorcami - zasobami wymiennymi, poprawił się w myślach Mr Johnson - lub uprzejmie poprosić, żeby nikt nie zwrócił uwagi na pistolet lub nóż, wymierzony w plecy Mr Johnsona. Dlatego jego własna obstawa zmieszała się z gośćmi, a pod stolikiem przyklejony był generator białego szumu. Profesjonaliści zawsze starają się minimalizować ryzyko, a Mr Johnson był profesjonalistą.
Do spotkania pozostało kilkadziesiąt sekund. Choć czekał na pozór spokojnie, powoli zaczął odczuwać przypływ adrenaliny. Jego robota nie była bezpieczna, ale opłacalna i - do licha! - po pewnym czasie ciężko obejść się bez dawki emocji.

Właśnie wtedy - dokładnie o umówionej porze - jego commlink wyświetlił informację od ochrony. Pierwsza z oczekiwanych przez niego osób akurat stawiła się na spotkanie...



Mr Johnson przez chwilę lustrował najemników wzrokiem. Po czym uśmiechnął się prezentując zestaw idealnie równych zębów i rozpoczął:

- Witam. Jak widzę, jesteśmy już w komplecie. Nazywam się Mr Johnson i potrzebuję pomocy w sprawie, której rozwiązanie wymaga osób o szczególnych talentach. Nasi wspólni znajomi twierdzą, że jesteście właśnie takimi osobami. -spojrzał po kolei po wszystkich twarzach zebranych runnerów i kontunuował - Zadanie polega na odnalezieniu zaginionej osoby. Zwracam się do was na prośbę jej rodziny. Jak widzicie, nie chodzi o nic nielegalnego - Mr. Johnson uśmiechnął się przy tym szerzej - powiedziałbym nawet, że wprost przeciwnie. Sprawa jest dość pilna. Zaginięcie nastąpiło kilka dni temu, a ze względu na okoliczności obawiamy się, że owej osobie może grozić niebezpieczeństwo. Na szczęście istnieje spore prawdopodobieństwo, że wciąż przebywa na terenie Frankfurtu. Waszym celem będzie jej odnalezienie i doprowadzenie w bezpieczne miejsce. Jeśli... jeśli okazałoby się, że doszło do najgorszego, rodzina będzie chciała odzyskać ciało i dowiedzieć się co się stało. - ponownie przerwał na chwilę i powiedział

-Proponuję wam po 40000 nujenów. 15000 zaliczki teraz, reszta po wykonaniu zadania. Jeśli jesteście zainteresowani, możemy przejść do szczegółów.

Spojrzał po kolei po twarzach runnerów i nie widząc sprzeciwu kontynuował.

- A zatem przejdźmy do rzeczy. Mr Johnson powoli sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. Wyjął z niej niewielki chip optyczny w przezroczystym opakowaniu i położył go przed sobą, apotem splótł dłonie nad stolikiem. -
Zaginiona osoba to Jessica Tatsumato. Lat piętnaście, córka pary pracowników jednej z korporacji. Trzy dni temu wybrała się na zakupy z przyjaciółkami, pod opieką ochroniarza. Nie wróciła. Dochodzenie jak dotąd nie przyniosło rezultatów. Z zeznań dziewcząt wynika, że odłączyła się umyślnie - zakupy miały być tylko pretekstem do samowolnej wycieczki, na którą w z całą pewnością nie otrzymałaby pozwolenia. Wycieczki do Westend Süd - przerwał i podkreślił. -Westend Süd-Wüste. Tak, właśnie na te pustkowia. No cóż, w tym wypadku rodzice tej dziewczyny mieli poważne powody do niepokoju. Nazwać tę dzielnicę "slumsami" to niedopowiedzenie. Oficjalne określenie to "strefa zdemilitaryzowana. Każdy pleks na świecie ma jakieś miejsce, do którego spływają społeczne męty. We Frankfurcie takim miejscem jest Westend Süd-Wüste. Nastolatka z korporacyjnej rodziny miała kiepskie szanse na przetrwanie w getcie, do którego policjanci zapuszczają się wyłącznie uzbrojeni po zęby i gdy nie mają innego wyboru.

Mr Johnson popchnął chipa w stronę runnerów i kontynuował:
- Na tym chipie zapisane są informacje, które udało się zdobyć: zeznania, zapis z miejskiego monitoringu, dane Jessici i jej commlinka. Znajdziecie tam również adres węzła w Matrycy, który potraktujemy jako skrzynkę kontaktową. Gdy tylko odnajdziecie dziewczynę - i będziecie w zasięgu sieci, a wiem, że w Westend Süd są z tym problemy - wyślijcie tam informację. Podam wtedy, gdzie należy ją odstawić. Z pewnych... względów jej rodzice wolą, żeby całą sprawę załatwić w miarę dyskretnie. Jeśli dziewczynie potrzebna będzie pomoc medyczna, koszty oczywiście zostaną równiez pokryte.
To już wszystko.
Czy mam rozumieć, że mamy umowę?
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 17-11-2010 o 08:32. Powód: rozbudowanie posta
Felidae jest offline