Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 16:34   #11
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tRJjUuZCxzM[/MEDIA]


Odprawa była krótka i rzeczowa, tak jak się spodziewała po porannej rozmowie z Strepsilsem. Z akt jakie czytała wynikało, że detektyw McDavell z jakim miała pracować, jest raczej typem drobiazgowego perfekcjonisty. Wskazywał na to duch notatek jakie były dołączone.
Nie miała jeszcze okazji zapoznać się z resztą zespołu, lecz i na to przyjdzie pora.
Uzbrojona w nową broń i odznakę wyszła na zewnątrz wraz z swym nowym partnerem. Walter jeździł dużym rodzinnym sedanem, niezbyt nadającym się do pościgów, lecz bezpiecznym samochodem. Największym plusem tego samochodu dla Mii aktualnie był fakt, że miał ogrzewanie i że nie padał w nim śnieg.

- Wygląda na to, że będziemy razem pracować - rzucił niezobowiązująco Walter, gdy razem Mią Mayfair wsiedli do samochodu.

-Na to wygląda. Pozwolisz, że na razie będę wykorzystywać Twoja wiedzę na temat miasta. Na razie jej wiedza na temat NY ograniczała się do korzystania z gps-a w komórce i standardowej mapy.

- Oczywiście - odparł Walter - Myślę, że nie ma na co czekać, jedziemy do tej firmy kurierskiej. Pozwól, że zapytam dlaczego skierowali cię do tej sprawy?

Mia przez chwile wpatrywała się w widok za oknem. kolejna śniegowe płatki topniały w strużki wody w zetknięciu z cieplejszą szybą.

-Pracowałam w wydziale zabójstw w Vegas. W pewnym momencie mój zespół został...rozwiązany. Zaproponowano mi przeniesienie tutaj, do NY.

- I od razu trafiłaś w takie bagno. Ta sprawa należy do jednych z trudniejszych w mojej karierze
- przyznał niechętnie MacDavell.

-Żadna sprawa morderstwa nie jest łatwa. Często to co oceniamy, po pewnym czasie okazuje się całkowicie czymś innym. Tak jakbyśmy na podstawie fragmentu układanki chcieli ocenić ją cala. Kolo często okazuje się wycinkiem spirali...

Ostatnie zdanie wypowiedziała jakby zupełnie do samej siebie. Ponownie mało obecnym wzrokiem błądziła po krajobrazie miasta przesuwającego się za szyba samochodu.



- Oczywiście masz rację, ale nie często morderstwa są aż tak brutalne i przyczyniają się do śmierci tylu policjantów. Na domiar złego sprawa nie została zamknięta, a teraz ten szaleniec wziął się za zabijane dzieci. I jestem pewien, że to dopiero początek.

-Dwóch funkcjonariuszy wydziału, tak wynika z akt, prawda?

Mia chciała zobaczyć, czy da się z Mac Davella wyciągnąć coś więcej niż standardowe formułki.

- Tak, do tego trzeba dodać szaleństwo mojego byłego szefa.
Niestety Walter okazała się, przynajmniej jak na razie, mało wygadanym współpracownikiem.

-Czyli liczmy trzy ofiary działań Tarociarza wśród policjantów. Mogę być szczera? Tanim kosztem się wywinęliście. Może to urazić, mam tego świadomość.

Ale to Nowy York wydaje się być miastem skazanym.” Myśl uporczywie wracająca do niej od wczorajszego popołudnia. Ale Vegas...Vegas może jest bliżej upadku niż myślała.

- Pewnie masz rację. Zapominasz jednak, że tak naprawdę cały zespół ledwo uniknął śmierci. Myślę, że jednak teraz powinniśmy skupić się na śledztwie. Pogadamy po przesłuchaniu kurierów.


Mia spojrzała Mac Davellowi prosto w oczy.
-Detektywie, z dziesięcioosobowego zespołu w jakim pracowałam do dalszej czynnej służby nadaje się tylko ja.
Życie oddało siedmiu funkcjonariuszy. Nie wypowiadam swoich słów, z powodu tego, że lubię słyszeć swój głos.

"A pozostała dwójka...może lepiej dla nich było zginąć tam...w tamtym miejscu. Może to byłoby najlepsze wyjście dla nas wszystkich..."
Mia odruchowo odchyliła głowę, ból głowy towarzyszący jej prawie nieprzerwanie od tamtego wieczora czaił się tuż na granicy odczuwalności.

- Bardzo mi przykro - wyraził Walter wyraził szczery żal - Nie wiedziałem, że jest aż tak źle.

-Ważne jest, by tam razem nie oddać mu nikogo. Kimkolwiek jest osoba jaka prowadzi z nami te grę.


MacDavell przytaknął tylko w milczeniu.
Tak też spędzili resztę drogi. Najwyraźniej słowa jakie padły bolały każde z nich, chodź pewnie na dwa zupełnie różne sposoby.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay

Ostatnio edytowane przez Lhianann : 21-10-2010 o 16:41.
Lhianann jest offline