Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2010, 13:18   #2
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Jadąc na Skat w stronę Sielskiego Siła wraz towarzyszami Sorg odczuwała nie tylko zimno nadchodzącej zimy. Czuła niepokój, coraz bardziej nasilający się wraz z każdą myślą. Rozważała wszystkie informacje, które udało jej się zdobyć. Analizowała je punkt po punkcie i coraz bardziej była świadoma tego, że mimo iż dowiedzieli się więcej to jednak nic im to nie dało. Wprost przeciwnie wzbudzało jeszcze większy niepokój w dziewczynie. “Cóż ja wiem... to, że ktoś mnie ściga, ale kto? Kto jest wrogiem dla mnie, a kto przyjacielem? Laure...”, uśmiechnęła się na wspomnienie złocistego elfa, na to jak przekomarzał się z nią nad brzegiem jeziora. Przypomniała sobie z jakim zacięciem tłumaczył jej, że Kull ma z nim dobrze i z jakim ona próbowała wytłumaczyć jemu, że ptak powinien być wolny. “Jednak co ja o nim wiem? Nic... spotkaliśmy się w karczmie, spędziliśmy ze sobą miłe przed południe, jednak kim on jest? Napisał że podąża za mną, ale dlaczego? Czy podąża za każdą spotkaną dziewczyną? A może jednak i jemu zależy abym doprowadziła go do Sticka, jednak jak mam to zrobić jak sama nie wiem gdzie on teraz jest. W co mnie zamieszał i w co ja zamieszałam swoich współtowarzyszy.” Leżąc wieczorami przy tlącym się ognisku dającym złudną nadzieję na ciepło pogrążała się w myślach. Ciągle od nowa i od nowa analizowała słowa wieszczki, zastanawiała się co mogły oznaczać. Zanim zapadła w sen ostatnia jej myśl była zawsze poświęcona Stickowi i Pyłom, zaraz po przebudzeniu zanim jeszcze otworzyła oczy jej umysł już podążał tą samą ścieżką. Jej myśli zaprzątnięte były rozważaniami o tym czy dobrze robią, czy powinni jechać do Pyłów? Czy nie powinni gdzieś się zatrzymać na zimę, gdzieś ukryć i przeczekać? Wiedziała na pewno jedno, nie mogła wrócić do domu, tam w pierwszej kolejności będą jej szukać. Pozostało jej więc tylko jedno wyjście - musi odnaleźć Sticka, co prawda nadal nie wiedziała co zrobi jak go odnajdzie, ale wiedziała, że musi to zrobić.

Nadal też czuła wyrzuty sumienia, że wplątała w swoje “kłopoty” swoich nowych przyjaciół. “Są moimi przyjaciółmi, znamy się od niedawna a jednak już wiele sytuacji jakie wspólnie przeżyliśmy pokazało, że łączy nas coraz większa przyjaźń i zaufanie. Im mogę ufać i wierzyć, mam nadzieję, że i oni wierzą mi kiedy ich zapewniam, że nie wiedziałam w co wpakował mnie Stick. Gdybym jeszcze wiedziała na jakie niebezpieczeństwo ich narażam, gdybym wiedziała czy warto, czy nie powinnam jednak podążyć swoją drogą. Czy nie jest na to za późno? Chyba już jest, już kojarzą ich ze mną i będą pewnie tak samo ścigać jak mnie. Może ta podróż do Pyłów jest dobrym pomysłem, a może nie?” Mijał kolejny dzień, kolejne niepewności męczyły Sorg. Dojechawszy do Sielskiego Sioła już sama nie wiedziała czy bardziej ją zmęczyły trudy podróży czy wątpliwości, które cały czas targały jej myśli. Uśmiechnęła się na widok znajomej karczmiarki, nie przeszkadzało jej że zostali ulokowani wszyscy razem w tej samej izbie. Zostawiła swój bagaż i poszła do stajni aby pobyć trochę ze Skat, sam na sam, aby potulić się do swojej wiernej towarzyszki, poszukać ukojenia jakie zawsze znajdowała gdy wyczesywała ją zgrzebłem. Podsypała jej siana, obroku, podsunęła pod pysk wiadro z wodą. Po chwili już raz za razem przesuwała po jej grzbiecie i bokach zgrzebłem zamaszystymi ruchami. Wyczesała jej grzywę i przytuliła polik do szyi klaczy. Jej ciepło i spokój, powolne przeżuwanie siana sprawiło, że i ona powoli na chwilę odzyskała spokój i nadzieję, że może jednak dobrze robią. Poklepała ostatni raz Skat po boku, odwiesiła zgrzebło i ruszyła do współtowarzyszy aby coś zjeść. Zajadając ze smakiem obiad naradzali się nad tym co dalej robić. Narzekania Madraga uświadomiły im iż powinni pokręcić się po targu i uzupełnić swoje zapasy. Bardka była zmęczona, jednak posiłek sprawił, że nabrała chęci na włóczenie się po straganach. Podniosła się więc z ławy i rzekła do współtowarzyszy:

- Pójdę się przejść. Odechciało mi się spać, może coś kupię na podróż - po czym nie zwlekając ani chwili ruszyła do drzwi karczmy. Wyszła na zewnątrz i zaczęła się zastanawiać w którą stronę się udać. Stała chwilę po czym ruszyła pewnym krokiem do przodu. Rozglądała się z uwagą po kramach i kramikach z ciekawością. Z uśmiechem wspominała jak na Jarmarku wraz z kuzynką chodziła znudzona kiedy tamta przymierzała kolejną parę butów. Przypomniała sobie jak się zachwyciła kolczykami i jak bardzo starała się wygrać konkurs aby zdobyć pieniądze na nie. To wszystko było tak niedawno a jednak tyle się wydarzyło potem, wydawało się jej jakby minęły od tej chwili długie miesiące, a nie raz nawet lata. Jej wzrok zatrzymał się na podróżnym płaszczu, był piękny, z daleka przyciągał wzrok. Podeszła bliżej i dotknęła szarozielonej tkaniny płaszcza. Chwilę później stał już obok niej sprzedawca i obrzucając ja uważnym spojrzeniem zaczął swoja przemowę:
- To wielka okazja, drugiej takiej nie znajdziesz dziewczyno! Sama zobacz to leciutki płaszczyk, wydaje się że nic nie waży, nie chroni od zimna, ale to złudzenie. Mając go masz wszystko dziewczyno! WSZYSKO!!! Ochroni Cię on przed niewygodami w podróży, ochroni Cię on przed niektórymi niebezpieczeństwami! Opady dla Ciebie to już żaden problem, założysz kaptur i jesteś suchusieńka, inni mokną marzną a Ty nie. Ale co tam moknięcie, co tam marznięcie, nie musisz już się martwić o jedzenie, sięgasz sobie do kieszeni i zanim się spostrzeżesz już wyjmujesz z niej jedzenie, tyle aby się najeść, sięgasz do drugiej i wyciągasz flaszkę z wodą do popicia, nie szukasz już źródła, nie martwisz się, że Ci jej zabraknie zawsze ale to ZAWSZE ją masz. Ale... ale... to nie wszystko mówisz mu piękne słówko i już zamiast płaszcza masz namiot w którym wygodnie i cieplutko sobie śpisz. Taka okazja! Taka okazja! Za bezcen Ci go oddam dziewczyno za bezcen tylko jedne marne 1400sz.
Sorg stała jak zauroczona, był miękki, przemawiał do niej. Każde kolejne słowo kupca przekonywało ją do otworzenia sakiewki i wyłuskania pieniędzy. Jednak gdy padła cena jakiej zażądał wiedziała, że nie ma po co do niej sięgać. Nigdy nie miała takiej sumy, choć teraz po tym jak Kalel podzielił wspólne pieniądze i dał jej to co jej się należało, choć sakwa była dzięki temu ciężka to jednak dużo brakowało do wymienionej sumy.


Z wielką niechęcią zaczęła zdejmować płaszcz z siebie ze słowami:
- Niestety za tą sumę nie mogę go nabyć. - podała płaszcz właścicielowi, który wepchnął go w jej ręce z powrotem i rzekł - Niech będzie moja strata 1300.
Bardka podała mu płaszcz nadal kręcąc głową - Niestety tyle też nie mogę dać.
- Ech umiesz się targować dziewczyno... umiesz... 1200 i jest Twój, już za bezcen Ci go daje, takie dziewczę wszak nie powinno marznąc a zima idzie! Oj idzie, a jaka sroga może być! Oj może!
Wiedziała, że zima idzie, wiedziała, że może być sroga, ale również wiedziała, że mogła wiele razy zaglądać do swej sakiewki a sumy wymienionej przez kupca za nic w niej nie znajdzie. Od dała mu więc płaszcz stanowczo i z niechęcią ruszyła dalej. Odwróciła się jeszcze raz aby rzucić ostatnie tęskne spojrzenie na wymarzony płaszcz i nie patrząc gdzie idzie zderzyła się z kimś nadchodzącym z naprzeciwka. Upadła by zapewne gdyby nie refleks osoby z którą się zderzyła odwróciła się by przeprosić i podziękować i spojrzała prosto w oczy Kalela.
- A Ty co tak łazisz z głową w chmurach?! - zapytał ją chłopak ze śmiechem
- KALEL!!! Masz przy sobie sakiewkę? Masz?! Pożyczyłbyś mi na płaszcz? Prooooooooooooooszę... bardzo Cię proooooooooooszę! - zrobiła słodkie oczy do chłopaka i nie czekała co jej odpowie ujęła go za rękę i pociągnęła w stronę stoiska od którego przed chwilką odeszła - Sam chodź zobacz jaki jest suuper! No chodź!
Kupiec widząc ją ciągnąca za sobą chłopaka wyszedł od razu i powitał ich słowami:
- Kup chłopcze płaszcz dziewczynie, warto mówię Ci warto! Sikoreczka już cenę utargowała, chciałem za niego 1400 sz ale co mi tam niech stracę obiecałem jej oddać za 1200...
Bardka widząc minę Kalela jaką zrobił na wysokość wymienionej sumy uświadomiła sobie, że i on nie ma tyle pieniędzy, bo i skąd miałby mieć. “Może to i dobrze, bo kiedy bym mu ją oddała? Nie ma co sobie robić złudnych nadziei, nawet jak się wszyscy zrzucimy to nas na ten płaszcz nie będzie stać...”
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 22-10-2010 o 13:58. Powód: wpadka :D
Vantro jest offline