Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2010, 20:42   #9
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Deus ex machiny były chętne do sprzątania i do porządkowania, tak bardzo jak do kłócenia się ze sobą. I po chwili ze ścian wysunęły się mechaniczne łapy i manipulatory, by zrobić porządek w pokoju. Oczywiście przy okazji rozpoczęła się kolejna kłótnie pomiędzy Wisdomem a Fury na temat tego, co gdzie odłożyć. Niemniej, Belcia nie miała sił do kolejnego przywoływania do porządku obu machin.

Skierowała się do jadalni, w której jadł już obiad braciszek. Blada skóra, podkrążone oczy...znowu siedział do późna nad swoimi projektami. Arabella pokiwała z dezaprobatą głową. Trzeba braciszkowi znaleźć twardo stąpającą po ziemi narzeczoną, albo się biedaczyna zapracuje na śmierć.
Póki co starał się zajadać tym co przygotowała wynajmowana przez pannę Fogg kucharka. Bowiem gotowanie, było tym z czym Deus ex machiny radziły sobie kiepsko.
A Melchior właśnie bawił się z kolejnym gołębiem pocztowym. Trzeba będzie kiciusia oduczyć takich zachowań.
Jak się okazało, Melchior miał dzisiaj szczęśliwy dzień. Przyszły bowiem dwie wiadomości.
Jedną było zaproszenie na obiad przez rodziców. Drugą zaś zaproszenie od Holmesa.

Cytat:

Droga Arabello

Planowana kolacja, niestety się wczoraj nie odbyła, ale postanowiłem się zrewanżować.
Może wybierzesz się ze mną na polowanie na Kube rozpruwacza dziś wieczorem o 20:00.
Będę czekał przed twym domem.

R.R. Holmes
Robert Reginald Holmes, wczoraj nagle odwołał kolację, w związku prowadzoną sprawą. A dziś chciał się zrehabilitować. To rzeczywiście było w jego stylu. Jednakże Belcia pamiętała, że pod tą czarującą maską „chłopaczka rozrabiaki”, krył się szczwany lis.
Z drugiej strony...
Czyż jest coś bardziej ekscytującego niż randka we dwoje połączona z polowaniem na niebezpiecznego psychopatycznego mordercę?
Holmes wiedział jak ją kusić.

Tego samego dnia...
Piccadilly Street, Londyn. Godzina 19.00
Kamienica panny Fogg...


I oczywiście jak każda kobieta, panna Fogg musiała się przygotować na randkę. Zrobić na bóstwo. Na początek strój, makijaż i fryzura...


Nieco rozjaśnione włosy i biały ostry makijaż, by ukryć egzotyczne pochodzenie i mniej rzucać się w oczy podczas śledztwa. Misterna fryzura ukrywała co pomniejsze gadżeciki. Z których najważniejszym były okulary z udoskonaleniami. Takimi jak widzenie ciepła, soczewkami przybliżającymi obraz i tym podobnymi... Brązowa suknia z niepalnego materiału, którą dolną część można było odpiąć jednym ruchem, odsłaniając zgrabne nogi i zyskując możliwość ucieknięcia... lub gdyby zrobiło się milusio i romantycznie, przyspieszenia zabawy. Skórzany gorset, w który wetknięto metalowe paski będące zarówno osłoną, przed kulami jak i podręcznym zbiorem pił do metalu. Do tego inne nie rzucające się w oczy drobiazgi, będące...hmm... czymś więcej niż tylko ozdobą.
Pozostała jeszcze sprawa, dodatków.
Peacemaker, na randkę zawsze warto wybierać klasyczny rewolwer. A w razie nachalności napastników jak i amanta, niewątpliwie dobrze się spisze śrutóweczka przypięta na udzie. I ukryta pod suknią...I po godzinnych przygotowaniach, Arabella była gotowa na podbój miasta i podbój serca Holmesa. Zabawne było widzieć, jak się będzie do niej ślinił.

Tego samego dnia...
Piccadilly Street, Londyn. Godzina 20.00
Przed kamienicą panny Fogg...


I rzeczywiście się ślinił, choć starał się tego nie okazywać, jak na dżentelmena przystało.
Ubrany w gustowny garnitur skrywający niewiele gadżetów, oraz mając w ręku czarną laseczkę.


Nieogolona twarz i niedbała fryzura miały sugerować, że nie przygotowywał się do tego spotkania. Ale Arabella znała go na tyle, by wiedzieć, że wszystko miał zaplanowane,
Homles jr. ,wzorem ojca uważał , że rozwiązywanie zagadek i tropienie przestępców powinno się odbywać głównie za pomocą umysłu, a nie gadżetów.
-Wyglądasz olśniewająco moja droga...ruszamy?- rzekł podając dłoń i prowadząc ją do zamówionej dorożki. I nie przejmując się Melchiorem krążącym pomiędzy jego nogami, a zamierzającym wyruszyć wraz z nimi.
Wyruszyli dorożką nad doki Tamizy. Po drodze zaś Holmes zabawiał pannę Fogg konwersacją, na temat polityki i sztuki. Niektóre jednak pytania, były podejrzanie trafne.
-Jak tam zdrowie staruszka Macintaire’a?- zapytał między innymi. Spytał jej też, czy nie ma planach wycieczki do Francji. Nie miała. Ale przez Francję przyjdzie jej przejechać. Oczywiście rozmowa zeszła też na zaginięcie wicekróla Indii, George’a Edena. I oczywiście przy okazji wygłosił swoją teorię.- Jestem pewien... że żyje. Niewątpliwie wicekról nastąpił wielu osobom w Indiach na odcisk. Ale, dla nich byłoby wygodniej, gdyby Eden był niepodważalnie martwy...i najlepiej ofiarą ulepszonej wersji tygrysa. A tak, Korona nie może przejść obojętnie wobec zaginięcia tak wysoko postawionego urzędnika. Ciekawe kogo wyśle?
I patrzył przenikliwie w oczy Belci, jakby wiedział. A pytanie było tylko retoryczne. Tymczasem, Melchior, który leżał zwinięty w kłębek na kolanach, miauknął domagając się pieszczoty za prawym uchem.

Tego samego dnia...
Piccadilly Street, Londyn. Godzina 21.20
Londyńskie Doki...


Dotarli do doków. I Robert oraz Arabella wysiedli z dorożki. Po czym dziewczyna podążyła za Holmesem, który mówił.- Widzisz moja droga... wszyscy myślą że ten Kuba... Kubuś Rozdarciuchem, jest szaleńcem niszczącym androidy z powodu nienawiści do techniki.- miło było, że zapamiętał określenie, jakie Belcia wymyśliła. –Prawda jest jednak inna.
Holmes wybrał na miejsce obserwacji jedną z uliczek, przy której pracował królewski robot przeciwpożarowy, patrolujący doki, na wypadek pożaru.
Robert spojrzał na Belcię i rzekł.- Odkryłem wzór jego działania. On niszczy maszyny, by ukryć, swe prawdziwe motywy. On zbiera drogie części do budowy androida. I wedle moich kalkulacji, potrzebuje kompensatora ciśnieniowego. A najłatwiej zdobyć go tutaj.

Przyczaili się więc we dwójkę i czekali. Ukryci tuż za rogiem domu , przytuleni do siebie z racji braku miejsca, jak i...tego, że musieli jak być jak najmniej widoczni. Belcia czuła bicie serca Holmesa, zdecydowanie przyspieszone.
Po kilkunastu minutach, zjawił się podejrzany osobnik zakutany w płaszcz i z czarnym kapeluszem na głowie.


Sięgnął po długi nóż spod płaszcza i rzucił się niczym dzikie zwierzę na mechanizm. Skoczył, powalił go na ziemię samym ciężarem jego ciała. Ostry jak brzytwa nóż, ciął metal niczym masło.
Coś było nie tak...ale Robert tego nie zauważył. Pognał w kierunku Kubusia z wyciągniętym pistoletem. – No no, ty już się dość zabawiłeś. Udało ci się wykiwać Scotlandyard, ale nie mnie. Rączki do góry. Koniec z zabawy w wandalizm.
Dziwne zachowanie Kuby, budziło niepokój Arabelli. Tak bowiem nie powinien się zachowywać psychopata, ani nawet człowiek. Nowy Kuba był jak...zwierzę.
Zwierzę?
Kuba był podrasowany! Nie był człowiekiem, ale krzyżówką z jakimś potworem!
A Holmes podszedł zbyt blisko, chcąc się pochwalić swym sukcesem przed Arabellą.

Zezwierzęcony Kuba ryknął zrzucając płaszcz i skacząc na zaskoczonego Holmsa.


Robert zdołał wystrzelić, raz może dwa...zanim bestia przygniotła go swym ciężarem do ziemi, próbując nożem rozpłatać mu gardło. Holmes się bronił przed tym, blokując dłoń z nożem, za pomocą swej laseczki.
Kotłowali się tam na ulicy, spleceni razem w walce na śmierć i życie. A Arabella zastanawiała się co czynić. Śrutówka nie mogła użyć. Obaj zostaliby trafieni. I Holmes i Kuba.
Zdawała sobie też sprawę, iż jak tylko Kuba skończy z Holmesem, zajmie się nią.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-10-2010 o 20:52.
abishai jest offline