Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2010, 15:54   #4
Callisto
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Ta podróż napełniła Meave swego rodzaju nostalgią, nie potrafiła logicznie myśleć o tym, co przed nimi. Rozmyślała o ludziach jej bliskich. Takich jak Lidia. Może nie były jakoś specjalnie blisko czy mocno ze sobą zżyte, ale jednak sporo razem przeszły. A Maeve nie mogła tego powiedzieć o wielu ludziach. Większość jej towarzyszy szybko się wykruszała, miała wyjątkowego do nich pecha. Do tego stopnia, że gdy była młodsza rozmyślała nad tym, czy przypadkiem nie jest przeklęta. Młodsza, to słowo wywołało pewien uśmieszek na jej twarzy. Tak jakby teraz była stara... Miała ledwie dwadzieścia lat, choć czuła się starsza. W porównaniu do towarzyszy podróży zresztą i tak była „stara” i zapewne dużo bardziej doświadczona w wielu sprawach. Tylko po,co jej to doświadczenie skoro nie pomogło jej ono zatrzymać przy sobie ukochanego? Skoro tak późno odebrała jego wołanie... Pod tym względem zazdrościła Lidii i Lususowi. Miłość młodego giermka do towarzyszki była jeszcze świeża i niewinna, niczym pąk kwiatu, dopiero rozkwitający pod wpływem słońca. Ona nie pamiętała, czy kiedykolwiek przechodzili z Hourunem przez tą fazę. Wydawało jej się, że ich uczucie zawsze było skomplikowane, pełne uniesień i bolesnych upadków. Nie było czyste i niewinne jak te opiewane w pieśniach. Ale w końcu prawdziwe życie nigdy nie jest takie jak w pieśniach. Kto by inaczej chciał ich słuchać? Kto by chciał słuchać na przykład prawdziwej historii o pokonaniu Bastora, o tym jak za plecami towarzyszy rozprawiła się ze stworzeniem. O tym jak podzieliło to drużynę za sprawą zagniewanego Lususa... Jej myśli z powrotem powędrowały do dawnych członków ich szalonej drużyny. Ciekawa była, czy wraz z Lidią nadal są w Twierdzy Złamanego Topora. Zastanawiało ją, czy Lususa marzenia w końcu się spełniły i czy udało im się uzyskać błogosławieństwo rodziny dla ich związku.

Błogosławieństwo... Ona nigdy nie miała szansy poprosić rodziny o błogosławieństwo dla swojego związku z Hourunem. Co prawda wtedy jej to nie obchodziło, jednak teraz... wydało jej się w jakiś sposób ważne. Przysięgła sobie, że gdy już uratują Houruna nie pozwoli mu nigdy więcej zniknąć z jej życia. Meyaia nie potrafiła jej jasno odpowiedź, czy jej dawny kochanek nie żyje, więc Maeve trzymała się kurczowo myśli o ich przyszłym wspólnym życiu, podróżach jakie na nie czekają.. Może nawet przyłączyliby się do jej szalonego brata, zapewne dogadaliby się... Jeśli oczywiście młody dotrzyma obietnicy i zostawi jej wiadomość na trakcie. Z tym chłopakiem nigdy nie było nic pewnego, odkąd pamiętała zawsze był na swój szalony... I znowu to wspomnienie wywołało uśmieszek na jej twarzy. Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smolił. Jakby ona była w jakikolwiek sposób od niego lepsza. Chłopczyca, przebywająca wyłącznie w męskim towarzystwie, gdzie powinna być jak inne dziewczyny, młoda damą. Ale to nie było dla niej. Szybko się nudziła, miała niespożyte zapasy energii i siły. Dodatkowo kłopoty zdawały się mieć szczególne upodobanie w niej, bo ciągle w jakieś wpadała. Rodzice zawsze mieli z nią masę „radości”. Nigdy nie była taka jak inne dziewczęta w jej wieku. Nie chciała nawet. Wbrew jej naturze było całkowite podporządkowywanie się, tak samo jak niekoniecznie była najlepsza w działaniu zespołowym. Musiała jednak przyznać, że znacznie łatwiej było podróżować z kimś niż samej. Do tego, chcąc nie chcąc, przywiązała się do swoich towarzyszy, zwłaszcza młodziutkiej Tui, która dopiero odkrywała w sobie magiczny talent. Z małą pomocą ze strony Zaklinaczki i wielką ze strony nieznośnego Madraga. Musiała jednak przyznać, że do jego obecności również się przywiązała. Nawet do jego podglądania ich. Nie mógł ich przecież dotknąć, więc niech sobie popatrzy, nacieszy oko młodymi ciałami póki może. Za życia pewnie dawno nie miał takiej okazji, dlatego sobie wynagradzał. A jego rady, choć udzielane często w nieodpowiednich chwilach, były sensowne i rzeczywiście miewał rację. Miewał – Maeve nigdy by nie przyznała komukolwiek całkowitej racji, to po prostu nie było w jej stylu.

O tym myślała rozglądając się za tym, co potencjalnie można było kupić. Pod tym względem chyba byli z bratem do siebie podobni. Oboje wcześnie opuścili dom rodzinny, wzywani przez zew przygody. Oczywiście awersja Maeve do wykonywania rozkazów pogłębiła się na statku, gdzie pomiatano nią, wysługiwano się. Widziała młodych chłopaczków załamujących się, ale ona nigdy nie pisnęła słowa, dlatego też wszyscy się zdziwili, gdy któregoś razu po prostu zdecydowała się zostać na lądzie. Nigdy nie narzekała, więc nikt nie wiedział, że tak naprawdę narósł w niej wewnętrzny bunt. Słyszała wielokrotnie, że jeszcze zatęskni za morzem, ale tak nie było. Nigdy nie obejrzała się wstecz myśląc, że lepiej byłoby jej zostać. Może dlatego, że poznała Houruna i on otworzył jej oczy...

Zrobił tak kiedyś i była przekonana, że zrobi to ponownie. Na pewno.
 
Callisto jest offline