Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 00:23   #10
Kritzo
 
Kritzo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłość
- Czy jesteś pewien, że nie trzeba zabrać Cię do szpitala? Może chociaż się przebierzesz? Możemy skoczyć po jakieś ciuchy.
-Nie ma celu.. Tfu! Potrzeby. Swoje rzeczy mam u mistrza.

Długa droga z rozgrzanym samochodem i jeszcze bardziej rozgrzanym śmierdzącym od moczu arabem była niemal namacalna atakując ośrodek węchowy Amerykanina. Zmysły działały wyśmienicie, zbyt wyśmienicie, na tą jedną chwilę, a pomyśleć, że rozpoczynając tą bezcelową jazdę po Damaszku pluł sobie w brodę z powodu braku umiejętności kilku rytuałów poszerzających percepcję.

Wygrzebał z pamięci rozmowę z lotniska, na wspomnienie którego przeszedł go zimny dreszcz. Warto było jednak ryzykować.

- Mamy przecież kogoś odebrać, nie prezentujesz się najlepiej.
- Kogo?
- Jakąś iskierkę, mówiłeś o tym na lotnisku.
- Chyba mam też amnezję –
arab wytrzeszczył oczy wielce zdziwiony.

Jon poczuł rezygnację, czyżby i to sobie uroił? I tak nie wiele sam pamiętał, a jeszcze ten koszmarny akcent, który tak nagle się zmienił. Wzruszył ramionami.

- Ciężko było mi się z Tobą wtedy porozumieć. Od kiedy przyniosłeś generatory mówisz nienagannie. Nie zmienia to jednak faktu, że nie wiem co miałeś wtedy na myśli.

- Hyyymmmm... - arab wlepił wzrok w niebo - Chyba o przebudzenie. Jak pamiętam. - Zaczął rozmasowywać obtarte nadgarstki, a mag obdarzył go zmęczonym spojrzeniem utraconej nadziei. Że też taką pierdoła umknęła jego uwadze, ale przecież to oczywiste, skoro był jak to ujął „asystentem”.

Mag uderzył dłonią o czoło - No oczywiście. Byłeś zbyt elokwentny, a ja zbyt chory po podróży, by się nad tym zastanawiać. Swoją drogą prawie spotkałem jednego zbira. To są psychopaci, a ja nie lubię rzeczy zupełnie nieprzewidywalnych.

- Masz podobne poglądy jak Mistrz.


Jon
pokiwał w zamyśleniu głową i zaprosił zmaltretowanego asystenta do samochodu. Nie miał pojęcia jak się wydostał z więzów, ale obawiał się, że w trakcie jazdy będzie mu życzył powrotu do bagażnika. Wolał sam prowadzić, bo choć Jedediasz był całkiem spójny w wypowiedzi, w jego kroku i spojrzeniu widać było nieco rozbicia.

- Powiedz mi więc, co to za cacko wieziemy w bagażniku i skąd to bierzecie?
- Mistrz kupuje u różnych ludzi, przerabia sam, zleca przeróbki. Dużo pieniędzy na to idzie. Kiedyś tłumaczył mi jak na przykład pole elektrostatyczne może w... wpły... wpływać na grawitacje, a przez to na czas. Za chudy jestem aby to zrozumieć.


No tak, a sam nie wymyśli tego co opracowywał doktor. Jeśli będzie chciał sam mu wyjaśnił. Zresztą nie było to istotne.

- A co to za miejsce skąd wzięliśmy te egzemplarze?
- Od kiedy zaczęły się problemy, trzymaliśmy tu i ówdzie rzeczy –
albo nie wie, albo nie ma to znaczenia. Ile jeszcze takich kosmicznych urządzeń było rozrzuconych po mieście?

- Powiedz mi, czy wiesz coś o lokalnych ambasadach? Doktor ma z jakimiś szczególny kontakt?
- Zawsze mówił, że jak odwiedzi nas ktoś, kto będzie wyglądał na agentów U... USA to im nie wierzyć. Ufać tylko tym z ambasady i konsulatu.
- Jedediasz ziewnął. Tymczasem Profesor Turbo mógł sobie przypomnieć, iż jego mentor legitymował się obywatelstwem zarówno stanów, Anglii jak i Hiszpanii o którego zdobyciu znał ze trzy ciekawe anegdoty.

Istniała szansa, że napis we wzorcu generatorów był swojego rodzaju weryfikacją. Jedediasz jednak nie mógł mieć o tym żadnego pojęcia. Po co, skoro i tak nie mógł zrobić z tego użytku?

* * *

Mag
suszył łokieć w otwartym oknie, chłodząc wnętrze rozgrzanego pojazdu i wydmuchując smród. Możliwe, że już go nawet tam nie było, ale to było po prostu obrzydliwe.
Już dawno włączyli się w ruch uliczny. Komputer milczał, sam też nie zauważył żadnego zagrożenia.

- Przepraszam, że tak zarzucam Cię pytaniami, ale ostatnio byłem sam i nadal nie orientuję się w sytuacji. Opowiesz mi jak to wszystko się zaczęło? Z twojej perspektywy. Chciałbym wiedzieć co robić w razie ponownych komplikacji, albo przynajmniej czego się obawiać. Doktor Wiliam rzucił mnie tu dzisiaj na głęboką wodę.
 
Kritzo jest offline