Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 09:52   #17
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
- Wall Street 666? - krzyknęli prawie jednocześnie.
Walter znał dobrze miasto, ale wydawało mu się że na Wall Street nie ma aż tak dużego numeru ulicy. Mimo wszystko jednak ruszyli w kierunku centrum finansowego świata.
Tarociarz znowu rozpoczął z nimi swoją dziwną grę. Jadąc zatłoczonymi ulicami Nowego Yorku, Mac Davell zastanawiał się co musi siedzieć w głowie takiego szaleńca i degenerata.
Mordercy i gwałciciele dzieci nawet wśród innych przestępców byli uznawani za zwierzęta i ludzi kompletnie pozbawionych moralności. W każdym więzieniu świata, tacy ludzi stanowili najniższą kastę. Byli poniżani i pomiatani. Często nie wytrzymywali zadawanych przez współwięźniów tortur psychicznych i fizycznych i odbierali sobie życie. Walter złapał się na tym, że chciałby zobaczyć jak będzie wyglądać Tarociarz po miesiącu w Sing Sing. Niestety droga do tego była jeszcze długa i nie było gwarancji, że zakończy się sukcesem. Walter był pewien, że
morderca zachęcony swoimi poprzednimi sukcesami, stanie się bardziej zuchwały i pewny siebie. Dowodem na to było choćby to, że ciało pierwszej ofiary przesłał na domowy adres Mac Davella.
- O boże - pomyślał, gdy ponownie uświadomił sobie ten fakt - On dokładnie wie, gdzie mieszkam.
Detektyw poczuł jak szorstka pętla strachu zaciska się na jego szyi. Sarah, Tomas i Judi byli w niebezpieczeństwie.
- Muszę poprosić o ochronę. Oni są w niebezpieczeństwie.
- Nie ma takiego adresu - stwierdziła Mia, gdy sprawdziła mapy GPS-ie.
- Tak myślałem - odparł Walter i skręcił w zakorkowaną Wall Street. - Zatrzymamy się tu i poszukamy. Może uda się nam coś znaleźć.
Zaparkowali na początku ulicy, tuż przy budynku giełdy.
Wśród padającego śniegu para detektywów zaczęła poszukiwania. Zasadniczo nie wiedzieli czego szukać. Budynku oznaczonego numerem bestii na pewno na tej ulicy nie było. W takim razie co?
Walter szedł ulicą rozglądając się na boki i przypominał sobie słowa zagadki Tarociarza.
"Teraz podpowiem, gdzie ukryłem drugie. Szukajcie tam, gdzie zbiera się gówno świata finansjery i szczury mają swoje królestwo. Liczba bestii wskaże wam drogę."
Detektyw czuł, że jest blisko celu. Czuł podniecenie, które zawsze mu towarzyszy gdy wpadnie na właściwy trop. Rozwiązanie było tuż tuż. Walter nerwowo rozglądał się na boki. Wchodził pomiędzy wysoki budynki i szukał. Szukał czegoś co będzie oznaczone liczbą bestii.
666 - to tego miał szukać. Tylko gdzie? Na budynku, w budynku.
Krążyli po ulicy prawie kwadrans, gdy nagle Walter doznał olśnienia.
"...świat finansjer...szczury mają swoje królestwo...666"
- Włazy - krzyknął w stronę detektyw Mayfair.
Wbiegli na ulicę i spojrzeli na metalowy właz do kanałów. Ten nad którym stali miał numer 541.
- To musi być to - ucieszył się Walter, jakby zapominając co mają znaleźć na dole.
Ruszyli w poszukiwaniu właściwej studzienki.
Gdy stanęli nad włazem, Walter poczuł dziwne napięcie. Sam nie wiedział czy to radość z rozwiązanej zagadki, obawa przed odkryciem kolejnego ciała, czy może magia liczby 666. Jedno było pewne właz wyglądał niesamowicie.
Detektywi spojrzeli po sobie. Zasadniczo bez słów zgodzili się, że muszą zejść na dół.
Walter wrócił do samochodu. W bagażniku miał latarkę, która na pewno się przyda. Dobrze byłoby jeszcze zdobyć jakieś ubranie ochronne. Wracając z latarkami MacDavell zauważył, że dwie przecznice dalej pracuje ekipa z wodociągów. Pobiegł w ich stronę. Wygląda na to, że mieli szczęście. Jeśli można tego słowa użyć w takiej sytuacji.
- Detektyw Mac Davell - przedstawił się jednemu z pracowników, pokazując odznakę - Wydział Specjalny. Nie daleko stąd doszło do napadu na bank. - zaczął wyjaśniać Walter, wolał kłamać niż siać niepotrzebne plotki o powrocie seryjnego mordercy - Do wnętrza dostali się kanałami. Potrzebuje pożyczyć strój ochrony, byśmy mogli zebrać dowody.
Łysy mężczyzna po czterdziestce spojrzał ze zdziwieniem na detektyw:
- Zaraz zawołam szefa - odparł krótko - Tim, policja do ciebie - zakomunikował na cały głos.
Z szoferki wysiadł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o twarzy byłego boksera. Przeszył Mac Davella pełnym nienawiści spojrzeniem.
- Co jest panie władzo? Coś nie w porządku? Chłopaki coś nabroili?
- Nie, nie, spokojnie. Nie o to chodzi. - ponownie opowiedział bajkę o napadzie na bank.
Na szczęście bez dalszych komplikacji Walter otrzymał, za pokwitowaniem oczywiście, dwa żółte gumowe kombinezony.

- Gotowa? - spytał MacDavell, gdy oboje byli już przebrani.
Wcześniej zadzwonili do Strepsilsa i poinformowali go o tym, że prawdopodobnie znaleźli kolejne ciało. Poprosili o uprzedzenie techników oraz przygotowanie wsparcia. Walter wolał być przygotowany na wszelkie ewentualności. Nigdy nie wiadomo co Tarociarz przygotował dla nich w tych kanałach.
Za pomocą długiego haka odciągnęli na bok pokrywę włazu. Wejście do niego obstawili ostrzegawczymi tabliczkami i zeszli na dół.
Walter zszedł pierwszy. Powoli pokonywał kolejne szczeble metalowej drabinki. Ledwo wszedł do kanału, a jego nozdrza zaatakował duszący fetor. Odór fekaliów, ścieków i wszechobecnej wilgoci był przytłaczający.
Gdy stanął na dole rozejrzał się wokół. Od duszącego smrodu zakręciło mu się w głowie. Po chwili dołączyła do niego detektyw Mayfair. Sądząc po jej minie, ona także poczuła się słabo pod wpływem wypełniającego kanał smrodu. Tarociarz zawsze wybierał miejsca zapomniane i zepchnięte na margines Wielkiego Jabłka, ale to była już przesada.
Detektywi stali na niewielkim chodniku który ciągnął się wzdłuż ściany. Miał nie całe sześćdziesiąt centymetrów szerokości i mogła po nim iść swobodnie jedna osoba.
Walter zapalił latarkę i zauważył jak po drugiej stronie kanału uciekła grupa żerujących szczurów.
Snop światła padł na ścianę i detektywi zauważyli namalowany na niej znak. Świadczył on wyraźnie o tym, że trafili we właściwe miejsce. Było to znane z poprzedniej sprawy oko. Tym razem namalowane fluorescencyjną farbą.
- Dba o nas - mruknął Walter - Postarał się o to, byśmy nie przeoczyli znaku.
Podeszli bliżej, by się przyjrzeć.
- Spójrz - Mia, wskazała latarką na ścianę kilka metrów dalej.
Namalowano na niej kolejny taki sam znak. Na ścianach kanału co kilka metrów namalowano ich mnóstwo.
- To chyba szlak, którym mamy podążać - powiedział Walter i ruszył przodem, cały czas patrząc pod nogi.
Chodnik kanału wypełniony różnego rodzajami śmieci, naniesionymi przez ścieki. Walter od samego patrzenia czul się brudny. Ściany były lepkie i pokryte ciemnozielonym śluzem. Detektyw mimo ochronnego kombinezonu miał wielkie opory przed przytrzymaniem się jej, gdy zaszła taka konieczność. Gdyby nie maseczka, która zakrywała jego twarz Mia mogłaby zobaczyć grymas wstrętu jaki pojawił się na niej. Maseczki poza tym, że zasłaniały im pół twarzy, nie spełniały swojej podstawowej funkcji. Nie chroniły w żaden sposób przed przytłaczającym smrodem. Walter czuł jak gryzący, lepki odór wnika mu do płuc i oblepia cuchnącym szlamem od środka. Wiedział jednak, że nie może się wycofać. Muszą dojść do końca ścieżki, którą wyznaczył im Tarociarz. Na jej końcu Mac Davell spodziewał się znaleźć kolejną ofiarę mordercy. Aż bał się pomyśleć w jakim będzie stanie.
Nagle tunel kanału wypełnił się rosnącym z każdą chwila rytmicznym hałasem.
Tu - du - tu - du!
Walter instynktownie przylgnął do ściany. Sam nie wiedział czego właściwie się spodziewać. Strach chwycił go za gardło i zaczął przyduszać.
Dopiero gdy usłyszał zgrzyt metalu o metal uświadomił sobie, że to tylko metro. Tunele podziemnej kolejki musiały łączyć się gdzieś z kanałami i stąd ten hałas.
Rozdygotane serce Waltera zaczęło się powoli uspokajać.
Z niechęcią i obawą ruszyli dalej.
Kilkanaście minut powolnego marszu w oszlamionych doprowadziło ich do zardzewiałych, metalowych drzwi. Było to jakieś pomieszczenie techniczne. Kłódka do nie nich leżała obok na ziemi.
Mac Davell odbezpieczył broń, spojrzał w stronę Mayfair i powiedział:
- Ubezpieczaj mnie.
Sam złapał za uchwyt i pociągnął mocno. Metalowe drzwi zazgrzytały i wyleciało za nich piszczące stado szczurów. Fala piszczących gryzoni wylała się wprost na detektywów. Ślepia szczurów świeciły w blasku latarek. Walter zachwiał się i krzyknął. Oparł się o ścianę i z odrazą spojrzał na maszerującą po jego stopach szczurzą armię. Strącił je ze wstrętem i jeszcze bardziej przylgnął do ściany. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że teraz cały jest już oblepiony oślizgłym szlamem. Całe jego plecy, stopu i płuca aż lepiły się brudu.
Mayfair weszła pierwsza do pomieszczenia, jak tylko stado gryzoni rozbiegło się po kanałach.
Walter wszedł zaraz za nią.
To co zobaczył przypomniało mu o makabryczny znalezisku w Red Hook. Te same łańcuch. Ten sam sposób ich powieszenia. Tylko... tylko ciało które zostało na nich umieszczone było o wiele, o wiele mniejsze. Walter opuścił wzrok. Chciało mu się płakać i wyć. Gdyby teraz Tarociarz stanął zabiłby go gołymi rękami.
Jak można było zrobić coś takiego małemu dziecku. Racjonalny umysł Mac Davella wzbraniał się przed dopuszczeniem do siebie myśli o istnieniu takiego zwyrodnialca. To było nie pojęte do jakiego okrucieństwa był w stanie posunąć się ten człowiek. Walter zauważył kolejne namalowane oko. Tym razem było ono jednak inne bardziej kolorowe i dopracowane.
Co nie zmieniało faktu, że widok był przerażający.
W uszach brzmiał mu ciągle zniekształcony głos Tarociarza:
"On cie widzi, widzi nawet nie patrząc"
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 27-10-2010 o 09:54.
brody jest offline