Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 13:13   #6
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
1200 talarków.... Kalel przełknął ślinę i pokiwał ze zrozumieniem głową. - Jasne Sorg, już ci daję - i sięgnął do sakiewki. Rozsupłał rzemień i zaczął podawać monety: Jeden, dwa, trzy.... sto. Resztę zorganizuj sobie gdzie indziej. Zaśmiał się widząc skwaszoną minę bardki i klepną ją w ramię. - No chyba, że....- popatrzył na kupca przyglądającego się im z uśmiechem i kontynuował szeptem prosto do uszka Sorg - No chyba, że rozejrzymy się po Sielskim Siole, czy jest kogo oskubać. Trochę ryzyka i płaszcz jest twój. - Odsunął głowę od policzka dziewczyny i śmiejąc się już na głos dokończył - I co ty na to?

“Oskubać” w pierwszym momencie jak chłopak to zaproponował bardce - stanął jej obraz przed oczami... Kalel trzyma jakiegoś nieszczęśnika w garści a ona go skubie z piórek niczym kucharka kurczka zanim go wsadzi do wody aby rosół ugotować. Dopiero po chwili dotarło do niej co proponuje chłopak. Spojrzała niepwenie na niego i spytała szeptem: - A jak nas złapią? Jak poznają, że to my? Powieszą nas... zobaczysz, że nas powieszą... a chwilę później już pytała z nutą nadziei w głosie rozglądając się wokoło na mijających ich podróżnych: - Myślisz, że ktoś z nich ma taką kasę w swojej sakiewce...

Kalel zaskoczony przyjrzał się uważnie Sorg. Wyglądało na to, że mówi poważnie i faktycznie jest skłonna nieco nagiąć prawo, by móc uczciwie kupić wymarzony płaszcz. Poczuł dreszczyk emocji i zaczął zapalać się do pomysłu. - Nie wiem Sorg, nie wiem. Ale przecież możemy sprawdzić - mrugnął do niej łobuzersko i zaczął się rozglądać tak, jakby właśnie teraz miał zamiar to zrobić. Dostrzegł na jej twarzy panikę i roześmiał się. - Małe szanse, żeby ktokolwiek nosił taką sumę ze sobą. Taka rzecz wymaga przygotowania. Jeśli jesteś zdecydowana, to zaczniemy od wysłuchania plot po karczmach. Może dowiemy się kto jest wart oskubania. A póki co, przejdźmy się jeszcze po rynku, może wpadniemy na coś ciekawego.

Patrząc na Kalela i słuchając jego słów czuła jak walczą w niej sprzeczne uczucia. Chęć posiadania wymarzonego płaszcza za wszelką cenę z poczuciem wyrzutów sumienia, że kogoś “oskubią” by go zdobyć. Choć może bardziej miała wyrzuty że Kalel chce to zrobić za jej w sumie namową. Z ulgą więc przyjęła jego propozycję obejrzenia co jeszcze rynek ma im do zaproponowania. Nie przyszło jej nawet na myśl, że ta propozycja mogła mieć podwójne dno... wszak rozglądać się mogli zarówno za oferowanymi towarami jak i za “ich kurczakiem do oskubania”. Oddała po raz kolejny płaszcz kupcowi, wcisnęła trzymane w garści monety, które jej Kalel dał z powrotem właścicielowi i kiwając głową na zgodę ruszyła w stronę kolejnego stoiska z towarami. - Trzeba by kupić jadło dla koni na tą drogę... śniegu raczej jeść nie będą i dla nas potrzebne rzeczy. Jak myślisz co nam się jeszcze może przydać? - spytała wracając do rzeczywistości jaka ich czekała w najbliższym czasie.

Kalel ponownie roześmiał się. - Kasa, kasa i jeszcze raz kasa. To nam się z pewnością przyda niezależnie od sytuacji. Ciekawe gdzie najlepiej się dowiedzieć o jakąś robotę za porządne pieniądze. Coś w sam raz dla bohatera nie lękającego się wyzwań, ale za to słabo wyposażonego w obdarzony magiczną mocą ekwipunek. Przydałoby nam się w Pyłach trochę magii przeciw nieumarłym. A na pewno nie zaszkodziłoby. Niestety, zdążył już to zauważyć wcześniej, nic takiego nie można było znaleźć na targowisku Sielskiego Sioła. A poza tym... i tak nie miał wystarczającej gotówki, żeby móc kupić coś naprawdę przydatnego. Mimo to postanowił poszukać. A nuż uda się trafić na mały magiczny sklepik? Swoim pomysłem podzielił się z Sorg i rozpoczęli poszukiwania. W trakcie ich trwania oddalali się stopniowo od centrum, lecz choć uważnie się rozglądali to w gąszczu uliczek i kamienic nie mogli nic znaleźć. W końcu Kalel poczuł znużenie. Wciąż czuł w kościach długą drogę i początkowy entuzjazm z tego, że mógł zsiąść z konia zaczął mu przechodzić i coraz bardziej odzywała się w nim potrzeba położenia się w łóżku i odespania. Ziewnął szeroko nie zdążając przykryć ust dłonią i z głębokim westchnięciem odezwał się do Sorg - Może przełożymy to na jutro? Chyba potrzebuję odpoczynku. Wracamy do karczmy?

Bardka choć niechętnie musiała przyznać mu rację, byli zmęczeni, potrzebowali odpoczynku.
- Chyba tak... wracajmy! - po czym raźno skręciła w jedną z bocznych uliczek, która miała nadzieję zaprowadzi ich do znajomej karczmy. Mijając kolejne budynki jej wzrok zatrzymał się na niepozornym sklepiku. - Kalel zajrzyjmy jeszcze do niego... proszę... i tak już tu jesteśmy to jeden sklep więcej jeden mniej nie zrobi nam chyba różnicy?

Kalel z zastanowieniem przyjrzał się drzwiom z mosiężnymi okuciami w kształcie bluszczu i pomimo zmęczenia poczuł dreszczyk emocji. Z każdą chwilą ciągnęło go coraz bardziej do tego, by położyć dłoń na metalowej klamce i pociągnąć.Spojrzał na Sorg i zobaczył, że ona przypatruje się w podobny sposób, więc nie powstrzymywał się już dłużej i otworzył drzwi. Towarzyszył temu brzęk dzwonka, a po chwili byli oboje w ciasnym, tak jakby nieco zakurzonym wnętrzu. Ciekawie rozglądali się dookoła nie mogąc dojść tego, co tutaj właściwie sprzedają. Na pierwszy rzut oka nie dało się tego stwierdzić. Półek było niedużo a i tak większość z nich starannie zakryta przed wzrokiem klientów, całkiem inaczej jak ma to miejsce w normalnych sklepach. Kalel kręcił dookoła głową, żeby dostrzec jak najwięcej, lecz jedyne co udało mu się złapać, to wrażenie, że coś się ukrywa na granicy postrzegania, ruchy zamierające gdy kierował wzrok w ich stronę, cienie niknące gdy tylko na nie spojrzał.
- Halo! Jest tu kto? Haloooo! - Zawołał chcąc uspokoić wywołany tym wszystkim niepokój i przywołać kogoś, na kim mógłby zaczepić swoją uwagę.
- I czego tak krzyczysz? Przecież jestem, jestem tutaj. Kalel drgnął zaskoczony, gdyż choć wcześniej dałby sobie rękę uciąć, że nikogo nie było, to teraz tuż obok, za ladą siedział starszy, nobliwie wyglądający pan. - Hmm... - zaskoczony nie wiedział co powiedzieć, na całe szczęście Sorg nie zapomniała języka w gębie.
- On zawsze się drze. - szturchnęła Kalela w bok łokciem - Możemy się rozejrzeć? Chcielibyśmy kupić... rozejrzała się dookoła, ale sama nie wiedziała co chcieli kupić. - ... rozejrzeć się i zakupić... to co nam potrzebne! - zakończyła, tak jakby była pewna co jest im potrzebne.
- Mam coś dla was... co jest wam potrzebne - odpowiedział jej mężczyzna robiąc ruch ręką. Oczy Sorg podążyły we wskazanym przez mężczyznę kierunku i rozbłysły widząc na co wskazuje.



Podeszła bliżej i z uwagą zaczęła oglądać skórzaną księgę zawierającą puste pergaminowe strony. Sprzedawca zaś rzekł do niej: - To pusta księga dla czarodziejów... mogą w niej zapisywać swoje czary... Przyda Wam się na pewno.. Oglądanie przerwał jej szept Kalela - Po co Ci to? Wielkie tomisko, toć to księga do zapisywania czarów, co będziesz w niej bazgrać? Co Ty czarodziejka? - zakończył lekko szturchając ją w bok. Dziewczyna niechętnie przyznała mu rację i z ociąganiem odłożyła księgę na jej miejsce.

Księga pokazywana przez sprzedawcę od razu przykuła uwagę Kalela. Choć nie miał pojęcia na co mu ona, to potrzeba by natychmiast wejść w jej posiadanie zawładnęła nim do tego stopnia, że po chwili miał już sakiewkę w ręku. Kątem oka zauważył, że Sorg wykonała podobny gest i to sprawiło, że się zawahał. - Sorg, Po co ci to? Czarodziejką przecież nie jesteś? - Bardka, tak jakby te słowa ją wybudziły nagle wstrzymała się i schowała pieniądze. Sprzedawca dostrzegł ich wahanie i natychmiast się ożywił. Wstał ze swojego miejsca i nagle nie wiadomo jak, stał już przy nich z książką w ręku. Otworzył im przed oczami i pozwolił kartkom przesunąć się od pierwszej do ostatniej strony. Patrzyli na to jak zahipnotyzowani, być może ruchem, być może jego słowami - Księga ta dla swojego posiadacza przechowa każdy czar, każde zaklęcie, tak że bez chwili wahania odnajdzie w potrzebie. Rzecz niezbędna dla swojego właściciela. Mówicie, że nie jesteście magami, lecz skoro wybrała was, to znaczy, że przez wasze ręce chce się dostać do właściwej osoby. Zastanówcie się chwilę czy nie ma w pobliżu was kogoś, kto by mógł takiej księgi potrzebować?

Sorg zmarszczyła czoło zastanawiając się po czym uśmiech rozjaśnił jej oczy aż się w nich gwiazdki zapaliły, a może chochliki, kto ją tam wie. Nachyliła się do ucha Kalela i wyszeptała imię osoby, której na pewno się księga przyda. Widząc jak chłopak kiwa głową na potwierdzenie jej słów spytała: - To po połowie? Ty pół i ja pół?

Gdy Kalel usłyszał imię i od razu uświadomił sobie że to o nią chodzi. Ogarnęło go poczucie absolutnej pewności i zadowolenia z podjętej decyzji, a księga na potwierdzenie tego zatrzasnęła się i sama z siebie wskoczyła mu w ręce.
- No widzicie? Od razu odgadła, że to właśnie wy macie ją stąd zabrać - Sprzedawca na widok tulącej się do Kalela książki uśmiechał się dobrotliwie i poklepał po ramionach. Łotrzyk w końcu odsunął wątpliwości na stronę i wyciągnął mieszek z pieniędzmi. - To ile? - zapytał się - 10 sztuk złota? - nie czekając na potwierdzenie zaczął odliczać zerkając spod oka na handlarza. Ten stał przyglądając się uważnie złotym monetom na dłoni kupującego i gładził się po przyprószonej paskami siwizny brodzie. Gdy Kalel doszedł do 10 i pytająco spojrzał się na niego, ten tylko pokręcił głową. Chłopak westchnął głęboko i doliczył do 15. Dopiero wtedy twarz sprzedawcy rozpromienił uśmiech. Monety zmieniły właścicieli i po chwili Kalel z Sorg wyszli ze sklepiku.

Szła koło Kalela patrząc jak ten z nabożeństwem ściska księgę. Na niej ona też zrobiła wrażenie jak ją ujrzała, ale nie aż takie jak na chłopaku. Wychowywała się u wujostwa w otoczeniu między innymi takich ksiąg. Zachwyt Kalela uświadomił jej, że nie wie o nim właściwie nic. Nie wie gdzie się wychował, nie wie w jakim domu, nie wie czy miał rodzeństwo, rodziców, czemu ich opuścił. “Ciekawe czy umie czytać i pisać?”, pomyślała, ale jakoś nie miała odwagi zadać mu tego pytania. “Pisać!” - KALEL! STÓJ! - wydarła się na całe gardło nagle chwytając chłopaka za łokieć i z całej siły osadzając w miejscu. Jej wrzask a może szarpnięcie sprawiło, że chłopak się potknął o mało co nie wywijając orła na środku uliczki. Spojrzał na nią wściekły i warknął przez zaciśnięte szczęki: - A Tobie co znów odbiło?
- Musimy tam wrócić! -
zaczęła bardka z zapałem.
- Gdzie tam? I po co mamy wracać? - spytał chłopak patrząc na nią takim wzrokiem jakby jej na szyi nagle wyskoczyły ze dwie głowy zamiast jednej.
- No... tam do tego sklepu, gdzie kupiliśmy księgę. - tłumaczyła Sorg machając chłopakowi przed nosem rękoma aby pokazać przeciwny kierunek niż ten w którym podążali.
- Po co? Chyba nie zrezygnowałaś z księgi i nie masz zamiaru jej zwracać? Jeżeli zrezygnowałaś to oddam Ci Twoją część kasy, a księgi nigdzie odnosić nie będę! - przerwał jej Kalel i jeszcze mocniej zacisnął ramiona na księdze, o której mówił.
- Nie! Nie oddać! Przecież to czysta księga, nic w niej nie ma! - zaczęła znów bardka.
- No i co z tego, że nie ma? Dziś nie ma a jutro będzie, albo pojutrze, albo za kilka dni. Przecież nie damy jakiejś zabazgranej księgi! Miała być pusta, aby można w niej pisać. - zaczął tłumaczyć jej chłopak, jak jakiemuś dziecku albo osobie lekko stukniętej.
- No właśnie! Pisać! A czym w niej pisać? Palcem? Patykiem? Musimy wrócić i kupić pióro i atrament i fiolkę na atrament czy coś w czym można go będzie przechować. No chodź, póki jeszcze daleko nie odeszliśmy. - zaczęła ciągnąc chłopaka spowrotem w kierunku sklepu. Wracali więc pospiesznie i Sorg jako pierwsza wparowała z impetem do środka. Tym razem się nie rozglądała tylko od razu od progu oznajmiła:
- Jeszcze coś dopisania do tej księgi poprosimy!
Właściciel uśmiechnął się na ich widok i spod lady wydobył długie, rzeźbione pudełko. Otworzył je i spytał:
- To was zadowoli?
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline