Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2010, 09:18   #24
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Po tym jak Nicky jednak się opanował, i zeszli na dół, okazało się, że mają więcej problemów. Zniknęli ludzie, którzy mieli stać czatach.
- Jasna cholera. - mruknął cicho.
To mogło oznaczać dwie rzeczy, albo wyszli do kibla, tylko czemu we dwóch, albo ktoś ich sprzątnął. Raczej to pierwsze, bo goście w restauracji siedzi za spokojnie. Podszedł do szefa sali i podając mu w dłoni złożony dwudziestodolarowy banknot zapytał.
- Czy nasi przyjaciela już wyszli? -
Mężczyzna odebrał banknot, i powiedział hamując złość.
- Pańscy przyjaciele, zachowali się bardzo niestosownie, zaczęli krzyczeć, a potem się pobili, i wybiegli ścigani przez policję. -
- To nie dobrze - odpowiedział z szczerym rozbawieniem - Wyjął jeszcze sto dolarów i podał kelnerowi. - To za kłopoty i za rachunek, chyba wystarczy? -
- Tak, wystarczy - odpowiedział chowając pieniądze.

Na zewnątrz też nie było, ani ich towarzyszy, ani jakiegoś specjalnego poruszenia.
- Spadamy stąd. zadanie wykonane, zakładam, że ta dwójka nie dała się złapać. Zobaczymy się jak Capo nas wezwie - ruszył w stronę swojego samochodu.

Wracając do domu zobaczył coś co go przeraziło, ich najbardziej milczący towarzysz Wiktor był wnoszony na noszach do karetki, w asyście policjantów, mijając powoli utrudnienie, wyglądało na to, ze wpadł pod samochód. To był problem, bo policja natychmiast, powiąże pobicie właściciela i próbę zasłony, zwłaszcza jak ktoś zezna, że Alfredo nazwał tą dwójkę sowimi przyjaciółmi, a wcześniej wył na piętrze. No chyba, że właściciel nie wniesie oskarżenia.

Miał dwa wyjścia, albo pojechać za Wiktorem do szpitala, i go zlikwidować, tak aby wyglądało, to na śmierć od wypadku. Albo wrócić do restauracji i upewnić, się że właściciel nie wniesie oskarżenia.
Drugie zadanie wydawało się łatwiejsze, ale dla pewności trzeba by zrobić oba. Najpierw telefon do Capo, może jedną z tych prac zleci komuś innemu.

Zaparkował przy ulicy pod pocztą i ruszył w stronę budki telefonicznej, wybrał numer i kiedy odebrał syn Tonego, Alfredo poprosił, aby poprosił ojca do telefonu.
- Tony mamy kłopoty, możesz rozmawiać? - nie miał czasu na szyfry i delikatność.
- Mów - Capo jak zwykle bezbłędnie zrozumiał, że skoro Camarazii dzwoni aby ogłosić, kłopoty to muszą być poważne.
Alfredo streścił szybko przebieg akcji i opisał, co teraz zobaczył i co wymyślił, po czym dodał.
- Mam blisko do restauracji i mogę to załatwić, ale Wiktorem też trzeba się zająć, może Zumbo mógłby się tam wkręcić pod pretekstem, że to jego pacjent, czy coś w tym stylu, i coś mu wstrzyknąć, żeby wyglądało, na śmierć od potrącenia. - Czekał na rozkazy.
 
deMaus jest offline