Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2010, 14:48   #166
Gekido
 
Reputacja: 1 Gekido nie jest za bardzo znanyGekido nie jest za bardzo znany
Podczas spotkania z Karnishem Zabrak został dość mocno zaskoczony. Wyglądało na to, że Mistrz miał o nich naprawdę sporo informacji. I właściwie dlaczego obsypywał każdego dobrym słowem? Dla pokrzepienia? Podwyższenia morale? Cóż, to pozostawało zagadką.
Zabrak był milczący. Za pozdrowienia podziękował jedynie uprzejmym skinieniem głowy i krótkim, przelotnym uśmiechem. Pod koniec zebrania jego zachowanie się nie zmieniło. Znał skład. On, Era, w ślad za nią chęć udziału wyraził także Jared, Nejl, Kastar i sam Karnish. Pozostali podziękowali z Lirą na czele. Jej decyzja właściwie nie zrobiło na młodym Jedi żadnego wrażenia i przeszedł z nią na porządku dziennym. Ani razu nie rozmawiał z dziewczyną. Widział ją na Coruscant w dniu ich pasowania na Rycerzy, a później wspólnie bronili Kamino, chociaż ona walczyła na platformach u boku Ery.
Godzinę, która pozostała do odlotu, Tamir spędził samotnie. Młoda Jedi była na niego wciąż zła, a on sam nie miał zresztą ochoty na żadne rozmowy. Ponowne starcie z klonami też go jakoś nie zachęcało, a na zacieśnianie więzów z pozostałymi członkami ich wyprawy także nie miał ochoty. Może później albo innego dnia. Najpierw musiał poprawić mu się humor. A po godzinie, gdy spotkali się w hangarze, informacja o wspólnym pilotowaniu Ambasadora przez niego i Jareda, wcale na poprawę humoru nie wpłynęła. Cóż jednak mógł zrobić? Po prostu przyjął powierzone mu zadanie bez żadnego marudzenia. Takie zachowanie mimowolnie zrodziło w jego głowie porównanie siebie do klona, który bez szemrania wykonuje polecenia dowódcy, nawet jeżeli się z nimi nie zgadza. Tak, jak zrobili to żołnierze zajmując pozycje na ZX11.

Pierwsza misja miała miejsce na Omwat. Z tego, co powiedział im Mistrz Karnish podczas zebrania przed nią wynikało, że nie będzie skomplikowana, chociaż zajmie im trochę czasu. Czasu, który Zabrak miał spędzić z Verpinem. A w czasie, gdy on miał za towarzysza padawana Karnisha, Era spędzała ten czas z Jaredem, co ponownie pogorszyło Zabrakowi humor, który ledwie zdążył się nieco poprawić. Ale cóż, to nie Torn był dowódcą, nie on wymyślał przydziały. On tylko wykonywał polecenia. Skoro zatem miał spędzać czas z Verpinem, to będzie to robił. Przy okazji podniesie swoje umiejętności w piciu.
Na czas tej misji, Zabrak postanowił pograć zimnego twardziela, który nie miał najmniejszego zamiaru unikać bójek, łamania kończyn i picia. Cóż, z jego obecnym humorem nie było to trudne. Chociaż musiał się hamować, bo wciąż był Jedi. A i myśli musiał trzymać z dala od Ery, ze względu na towarzyszącego mu Ziewa, który miał rozwinięte zdolności telepatyczne.
Lokalna kantyna stała się codziennym miejscem wizyt. Tamir zatem mógł do woli szlifować umiejętności w piciu, przy okazji zachowywać kamienną twarz i łypać na wszystkich groźnym spojrzeniem. I o to spojrzenie część osób odstraszało, o tyle kilku potraktowało je jak wyzwanie. Cóż, pierwsza zaczepka skończyła się tym, że Tamir tylko poprosił Ziewa o nie wtrącanie się, po czym bezceremonialnie zajął się swoim przeciwnikiem. Błędem było to, że ten chwycił Zabraka za ramię. I właśnie ta ręka została złamana w łokciu, a delikwent wylądował na stole. Pewnie próbowałby wstać i walczyć dalej, ale za bardzo był zajęty złamaną ręką.
Po tym zajściu mało kto chciał zaczepiać dziwną parę. Jednak próbowały tego przedstawicielki płci pięknej, którym spodobał się Tamir jako zimny drań, zupełnie obojętny na ich wdzięki. A spora część kobiet, które dosiadały się do dwójki Jedi, czy też próbowały tego, była ubrana bardzo skąpo.

Omwat był już przeszłością. Pobyt tam pozwolił uspokoić się Tamirowi, nieco odreagować i przekonać się, jak ważna była dla niego Era. Na swój sposób był z siebie dumny. W mistrzowskim wręcz stylu ignorował każdą jedną kobietę, nie zwracając najmniejszej uwagi na ich spore dekolty, czy odsłonięte części ciała. Nie mówiąc już o tym, że nie przystał na żadną wyuzdaną propozycję wyszeptaną mu do ucha. Jedyną kobietą, która interesowała Torna była tylko i wyłącznie Era D'an. Z którą koniecznie będzie musiał spotkać się na Coruscant, by porozmawiać i naprawić to, co się między nimi zepsuło na Kamino. A przede wszystkim, spędzić z nią chociaż trochę czasu.
Wkrótce także pobyt na Coruscant można było zaliczyć do przeszłości. Lecz mimo tego iż był krótki, dla Zabraka zdecydowanie za krótki, to bardzo przyjemny. Przy okazji upewnił się w tym, że zupełnie nie ma być o co zazdrosny. Zachowanie i stosunek Ery do niego utwierdzały go w tym, że jest jedynym mężczyzną, który ją interesuje. Co go uspokoiło całkowicie. Ale właściwie nie miał pewności, że nie poczuje lekkiego ukłucia zazdrości kiedyś tam. W końcu Era była naprawdę atrakcyjną, przyciągającą męskie spojrzenia, kobietą.

Sama odprawa nie była niczym szczególnym. Jedi, którzy się zebrali byli już ubrani w stroje, w których mieli zamiar wykonywać misje. Mówić miał jak zwykle Mistrz Irton. Jednak to, co było w tej wyprawie szczególne i interesujące, to informacja o celu ich misji. Mroczny Jedi. Przez głowę Torna przemknęły dwa interesujące go imiona znanych mu osobiście mrocznych popleczników Dooku. Korel, Artel? Czy to mógł być któryś z nich? A może mieli pochwycić kogoś innego? Cóż, misja była ryzykowna. I dlaczego gdy Karnish wspomniał o tym, by nie ryzykować i się nie poświęcać, miał wrażenie, że wbiło się w niego wymowne spojrzenie Ery? No dobra, był ryzykantem, niekoniecznie szanował wartość swojego życia i był w stanie bez namysłu poświęcić je dla wyższego dobra, jak choćby na Elom, gdy wydał się w ręce patrolu, by ocalić Frosta i pozostałych. Ale nawet on nie był tak szalony, by ryzykować podczas konfrontacji z Mrocznym Jedi. A może był?
- Zostaliśmy zatem sami. - odezwał się, obserwując odlatującego Ambasadora. - Po pierwsze, chodźmy do kantyny. Słońca Tatooine potrafią być zabójcze. - stwierdził z lekkim uśmiechem, ruszając w kierunku wyżej wymienionego miejsca. - Ktoś z was ma jakiś pomysł, jak dostać zaproszenie? - zapytał zerkając na swoich towarzyszy. W jego głowie tlił się pewien pomysł, ale był bardzo ryzykowny, więc Tamir wolał poczekać na pomysły innych, nim przedstawi własny.
 
Gekido jest offline