Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 09:47   #167
Lirymoor
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
Coruscant. Ta tętniąca życiem planeta, która była jednym, wielkim, nigdy nie zasypiającym miastem, stolicą Republiki i schronieniem miliardów istnień, była także domem dla Tamira i jego pozostałych towarzyszy. To na niej spędził lata swojego dzieciństwa, odwiedzał ją w okresie dojrzewania, otrzymał awans na Rycerza, a także spędzał czas u boku osoby, która pozwalała mu odkrywać świat na nowo, z zupełnie innej perspektywy.
Po Kamino nie układało się między nimi. Opuszczali planetę dąsając się na siebie, a i misja jaka ich czekała na Omwat nie dawała możliwości na naprawienie stosunków między Tamirem i Erą. W dodatku jej działania z Jaredem i spędzanie wspólne czasu, sporej ilości czasu, nękały Zabraka. Oczywiście ukrywał to głęboko przed wszystkimi. Czasem oszukiwał samego siebie, wmawiając sobie, że się nieprzejmuje. Zatem perspektywa spędzenia kilku dni na Coruscant była miłą odmianą, dającą możliwość spędzenia trochę czasu z dziewczyną.-
Tamir stał ukryty w cieniu, opierając się plecami o ścianę budynku. Rozglądał się uważnie po uliczce, w której miał spotkać się z Erą. Liczył na to, że dziewczyna się pojawi. Co prawda zostawienie jej wiadomości na komunikatorze to nie był najlepszy sposób na zaproszenie, ale nie udało mu się jej nigdzie złapać. Jako drugi pilot musiał sprawdzić Ambasadora po powrocie, a gdy to skończył, Ery już nie było. Nie znalazł jej też w sali ćwiczeń, gdzie dopadli go młodzi adepci i naciągnęli na wspólny trening. Pozostawało zatem pozostawienie wiadomości z nadzieją, że Era się pojawi.
Szaty Jedi pozostawił w Świątyni. Był ubrany jak zawsze, gdy spotykał się z Erą. Na zieloną kurtkę, którą od niej otrzymał swobodnie opadały pasma jego złotych włosów. Ciemne, niemal czarne spodnie i oficerki, a do tego pas z kaburą, w której spoczywał blaster dopełniały przebrania. Blaster i kabura były pamiątka z Omwata. Stał w mroku, wyczekując.
Wiadomość zaskoczyła ją. Z jednej strony serce zabiło jej mocniej. Martwiła się o niego, o to jaki chłodny był ostatnio i brak czasu żeby porozmawiać. Z drugiej strony czuła dziwny niepokój. Za duża wyrwa urosła pomiędzy nimi od ostatniej rozmowy. Bała się co mogło się w niej kryć.
Ale przyszła, zarzuciwszy na siebie ciasny komplet z czarnej skóry w jakim biegała po Omwat, jej kostium najemnika. Chociaż był zapięty pod szyję doskonale uzmysławiał co kryło się pod materiałem. Poza tym wyglądał odrobinę drapieżnie, a o taki wizerunek chodziło w czasie misji.
Jak zawsze zobaczyła go z daleka i musiała przyznać, ze wtapiał się coraz lepiej. Znajoma sylwetka nie emanowała już aura Jedi. Zabrak wydawał się być swobodniejszy, mnie zagubiony w świecie poza murami świątyni. I coraz przystojniejszy. Czyżby się zmieniał? Na dobre czy na złe? Cóż wkrótce się dowie
- Wciąż się nie osłaniasz – powiedziała spokojnie, jak zawsze zachodząc go tym razem z boku.
Zabrak skierował głowę w stronę, z której doszedł go znajomy głos. Ustawił się tak, że za plecami miał ścianę, o którą zresztą się opierał, do tego znajdował się w cieniu, ale mimo to dziewczyna go wypatrzyła. Być może oświetlił go jeden z wielu kolorowych neonów zalewających feerią barw każdą ulicę stolicy Republiki? Tak, czy inaczej, to znów młoda Jedi go zaszła, nie on ją.
- Widocznie przed tobą nie sposób to zrobić. - odparł z lekkim uśmiechem, obserwując zbliżając się w jego stronę dziewczynę.
Zaparło mu na chwilę dech, gdy zobaczył jej strój. Strój, w którym była na Omwat i w którym podziwiał ją Corellianin. To sprawiało, że Tamir jeszcze bardziej żałował, że do pary otrzymał Verpina, a nie ją. - Cieszę się, że przyszłaś. - powiedział, trzymając wciąż dłonie ukryte w kieszeniach kurtki.
Dziewczyna poczuła dziwny chłód w środku. Jeszcze miesiąc temu przyciągnął by ja do siebie. Albo chociaż chwycił za rękę. Teraz chował dłonie w kieszeniach. Cóż nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
- A czemu miałabym nie przyjść? – spytała rozkładając delikatnie ręce w pytającym geście.
Nie wiem. - odparł wzruszając ramionami. - Mogłaś mieć inne plany, nie otrzymać wiadomości, cokolwiek. -
-Ale otrzymałam i nie mam - odpowiedziała krótko. - Gdzie chcesz się wybrać?
Spotkanie zapowiadało się trudniejsze, niż Tamir mógł przypuszczać idąc na nie. Dystans pomiędzy nimi był widoczny i wyczuwalny. Odsunęli się od siebie, chociaż w ogóle tego nie chciał.
- Wiem, że ostatnio sporo czasu spędziłaś w kantynach i pewnie masz ich dosyć, ale tylko to mi aktualnie przychodzi do głowy.-
- Kantyny są całkiem przyjemne – skinęła głową ruszając powoli w drogę, po chwili uśmiechnęła się krzywo. – Ktoś jakiś czas temu obiecał mi futro z wookiego
Całkiem przyjemne... Co mogła mieć na myśli? Cóż, to nie było pewnie istotne, a Zabrak po prostu zrobił się przewrażliwiony. Ale czy można mu się było dziwić? Era, która była niezwykle atrakcyjna, jeszcze w takim stroju, spędziła sporo czasu z Jaredem, który do brzydali przecież nie należał. Co więcej sam był przekonany o swojej urodzie.
- Przykro mi, ale Wookiech było mało. Może jak dostaniemy misję na Kashyyk. - powiedział z uśmiechem, podejmując luźny temat narzucony przez dziewczynę. Nim się spostrzegł, jego dłoń wysunęła się z kieszeni w poszukiwaniu dłoni towarzyszącej mu Jedi
Trzask. Czy to lód pęka?
- Myślisz? Czy ja wiem czy separatyści by się tam pchali? Tylko drzewa i wściekłe sierściuchy. Droidy rdzewieją, a włosy zapychają im filtry. Chociaż kto wie, dla szpiega to idealna kryjówka. Masę krzaków z których można podsłuchiwać. – odparła i uśmiechnęła się czując palce Tamira zamykające się wokół jej dłoni. Nieśmiałe jak ten pierwszy dotyk jeszcze na Elom. Delikatnie uścisnęła jego dłoń.
- Ale skoro nie będzie tam droidów, to będziemy mogli podsłuchiwać tylko wycia Wookiech odzieranych z futra. - odparł ciesząc się ich splecionymi dłońmi.
Tamir skręcił do jednej z kantyn o wdzięcznej nazwie "Purpurowy kwiat". Nigdy wcześniej tu nie był, ale to był najbliższy lokal, w którym mogli usiąść, napić się i porozmawiać. Nie było także przeszkód, by Zabrak znów spróbował swych sił w tańcu. Wszystko, byle tylko skruszyć ten mur pomiędzy nimi.
Wewnątrz brzmiała rytmiczna, nowoczesna muzyka, w rytm której wiele istot pląsało na parkiecie. Pokaz giętkości prezentowało także kilka twi'lekiańskich, skąpo odzianych tancerek. Wzrok Torna zatrzymał się jednak na jednym wolnym stoliku, w rogu sali.
- Może tam siądziemy? - zapytał zbliżając usta do jej ucha, by go usłyszała.
- Wycie wookiego, oto romantyczny spacer od razu nabiera nowego wymiaru – zaśmiała się
Ciepły oddech przy uchu sprawił, ze Era przymknęła oczy. Już zapomniała jak żywiołowo reagowała na obecność zabraka, na każdy najdrobniejszy gest. Przyćmiło to nawet jej niezadowolenie z nadmiaru półgołych twi’lekanek w knajpie. Cóż trzeba było się postarać żeby jej słoneczko się zbytnio przez inne kobiety nie rozpraszało.
Skinęła głową i ruszyła do stolika odwracając się do barmana i pokazując mu dwa uniesione palce zamówiła drinki. Po chwili siedziała już przy stoliku patrząc na Tamira z kocim uśmiechem na ustach.
Cóż, Era wyręczyła Zabraka w zamawianiu drinków. Chciał to zrobić w bardziej uprzejmy sposób i po prostu podejść do baru, ale sposób jego partnerki też był dobry, a do tego szybszy. Teraz problemem było znalezienie odpowiedniego, luźnego tematu, by nie wracać do wojny i ich sprzeczki na Kamino, a później okresu milczenia. Zbyt długiego, jak na gust Tamira. Cóż, uśmiech dziewczyny go intrygował, więc on może być tym tematem.
- Cóż jest powodem tego uśmiechu? - zapytał, pochylając się w kierunku Jedi, by nie musieć krzyczeć.
Przekrzywiła głowę a jej uśmiech złagodniał. Bo tęskniłam za tobą pomyślała, jednak czuła, że na te słowa było za wcześnie.
- To, że jestem zadowolona z tego gdzie jestem – odpowiedziała owiewając twarz Tamira swoim oddechem.
Usta Zabraka wykrzywił uśmiech. Szczery, niewymuszony i oznaczający autentyczną radość. Przez cały pobyt na Omawt, a właściwie to od czasu sprzeczki na Kamino się tak nie uśmiechał.
-Też jestem z tego zadowolony
Przyniesiono im drinki. Era delikatnie podniosła szklankę do ust, upiła trochę i oblizała wargi.
- Wiec się cieszmy. – powiedziała łagodnie i delikatnie ujęła leżącą na stole dłoń zabraka. – Jak ci się podoba nasz nowy przydział?
Tamir zapatrzył się na chwilę na język wędrujący po wargach towarzyszącej mu dziewczyny. Ten gest w połączeniu z jej strojem działała na wyobraźnię. Tamir musiał skupić uwagę na czymś innym, więc sam też upił nieco ze swojego drinka.
- To coś innego niż do tej pory. Chyba bardziej się w tym odnajduję. - przyznał
- Mi też szczerze mówiąc ulżyło. Ale czuje się trochę jak zdrajca. Zżyłam się z moimi klonami. – odpowiedziała cicho.
Westchnął. Po części rozumiał smutek Ery. On co prawda swoich klonów już nie miał, ale pamiętał jeszcze to uczucie, gdy musiał się z nimi rozstać. Teraz właściwie bez żalu podjął decyzję o zmianie profesji.
- Przyszło nam żyć w takich czasach, że musimy dokonywać niełatwy wyborów, które niekoniecznie muszą się nam podobać. A każdy taki wybór ma swoje dobre, jak i złe strony. - odparł, ponownie zanurzając usta w drinku.
- Dobre są takie, ze nasze błędy nie skrzywdzą już klonów. No i będziemy się często widywać. – stwierdziła dziewczyna mocniej ściskając dłoń Tamira.
- Często... - powtórzył za nią. - Nie do końca mogę się z tobą zgodzić. Częstotliwość widywania się według mnie, pozostała mniej więcej taka sama. Ale strach się zmniejszył.
- Teraz mamy mniejszy statek, śpimy w jednej sali no i ciągle na siebie wpadamy. Jak dla mnie to jest większa częstotliwość – sięgnęła po drinka, był lekko alkoholowy i przyjemnie słodki. – Tyle, ze ostatnio byłeś jakiś milczący.
- Mniejszy statek, którego jestem drugim pilotem, więc właściwie całą podróż spędzam w kokpicie. Właściwie też tam sypiam. - przypomniał, upijając nieco większy łyk drinka, a gdy odstawił szklankę, muskał jej bok opuszkami palców. - Wiem, że byłem. - przytaknął, ale nie powiedział nic więcej na ten temat.
- Już zaczęłam się zastanawiać czy popadłam w niełaskę – powiedziała w pół żartem wciąż trzymając dłoń Tamira jej kciuk masował ja delikatnie.
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele prawdy znajdowało się w jej słowach. Ale Torn nie miał serca jej tego powiedzieć. Ani tego, ani też tego, jakie obrazy podsuwała mu wyobraźnia. A ta była dla Jedi bezlitosna podczas ich pierwszej misji.
- Jak ci się pracowało z Jaredem? - sam nie wiedział dlaczego o to zapytał. Pytanie po prostu wypłynęło z jego ust, ale teraz nie było już odwrotu.
[b][/Era[b] roześmiała się cicho. Trudno było się nie śmiać na wspomnienie barowych potyczek i pijaństwa.
- Zabawnie, mięliśmy grac półświatek, wiec rozbijaliśmy się po kantynach i ogólnie uwłaczaliśmy pozycji Jedi. Dobrze się dogadujemy więc łatwo się współpracowało. – stwierdziła swobodnie. – Czemu pytasz? Chyba nie jesteś zazdrosny? – zażartowała puszczając oko do zabraka
Torn uśmiechnął się blado na jej żart. W kantynie panował półmrok, więc istniała szansa, że dziewczyna nie zobaczyła dokładnie wyrazu jego twarzy. Był zazdrosny. Oczywiście, że tak. Ale przecież jej tego nie powie. Nie miał ochoty na kolejną sprzeczkę i dni milczenia. Ale z drugiej strony, gdy podczas następnego zadania ta dwójka znów dostanie wspólny przydział, to chyba zwariuje.
- Ciekawość. - odparł bez zająknięcia, sięgając po drink.
Wyczuła jakiś zgrzyt w słowach Tamira, w Mocy rozeszło się coś co się jej nie podobało. Czy naprawdę mógł być zazdrosny? Naprawdę mógłby pomyśleć, ze jest aż tak łatwa? Tak nieszczera?
- Z tego co pamiętam sam się z nim dobrze dogadujesz. Może byśmy wybrali się na drinka we trójkę?
- W powietrzu, owszem. - przyznał. - Ale na ziemi rzadko rozmawiamy. - odłożył szklankę, chociaż wciąż nie wypuszczał jej z ręki. - Możemy. - przytaknął na pomysł dziewczyny, ale jakoś wielkiego entuzjazmu nie przejawiał. Sam nie wiedział, jak czułby się w ich towarzystwie razem. Oni byli do siebie podobni, Tamir zaś różnił się od nich. Czy potrafiłby znaleźć z nimi wspólny język, czy po prostu siedziałby, milczał i od czasu do czasu uśmiechał?
Czyżby temat jednak był drażliwy? Cóż w takim razie lepiej było go zakończyć. Dziewczyna zerknęła na parkiet.
- Co powiesz na kolejną lekcje tańca? Ostatnio zaczynałeś sie wreszcie rozluźniać.
To mu się w niej podobało. Potrafiła dostrzec, gdy coś go trapiło. To miało oczywiście swoje minusy, ale także i plusy. A tym w tej chwili było zmienienie tematu.
- Po to właśnie wybrałem takie miejsca na spotkanie. - odparł już raźniej.
- No to wystawaj idziemy rozruszać twój kształtny tyłek – szepnęła nachylając sie nad uchem Tamira. po chwili ciągnęła go już za rękę na parkiet.
Tym razem nie trzeba było zaciągać go na parkiet Banthami. Zabrak poszedł w tamtą stronę chętnie. Zupełnie jak nie Tamir. Chwilę później dziewczyna przekonała się, że nie tylko jego nastawienie się zmieniło. Wyczucie rytmu także miał lepsze, podobnie jak i ruchy luźniejsze i bardziej elastyczne.
Roześmiała sie mile zaskoczona kiedy okazało sie, że jej partner wykazuje sie czymś więcej niż tylko szczera chęcią. Pozwoliła żeby ogarnął ją rytm, pulsujący i przenikający ciało. Pozwalała by zawładnął kolistymi ruchami bioder i krokami. Jednocześnie cały czas trzymała dłoń Tamira pilnując by co bardziej wydekoltowane twi’lekanki były daleko.
Zabrak tym razem całkowicie dał się porwać muzyce. Zupełnie nie przypominał siebie z ich pierwszej randki, gdzie Era właściwie walczyła z nim na parkiecie, zamiast tańczyć. Tym razem jej partner był giętki, zwinny niczym skradające się Nexu. Czuł się na tyle pewnie, że kilka razy zmniejszył odległość między nimi praktycznie do zera.
Rytm był mocny i pierwotny, zlewał się z łomotem serca, łączył dwa ciała. Era odpowiadała na jego zew co i raz ocierając się w tańcu o Tamira.
Bawili się tak jeszcze przez jakiś czas. Rytm muzyki zmieniał się z każdym kolejnym utworem, a oni po prostu się do niego dopasowywali. Tak samo, jako docierali się ze sobą w tańcu, by w końcu właściwie wyczuwać ruchy i intencje drugiej osoby. Tylko ktoś wrażliwy na żywą, jednoczącą Moc mógł w taki sposób odbierać taniec. Czuć go nie tylko poprzez ciało, ale także inne zmysły. I chociaż Tamir bawił się doskonale, raz, czy dwa razy w jego głowie pojawiło się pytanie. Czy Era w taki sam sposób tańczyła z Jaredem podczas ich misji? Ale to pytanie zostało zepchnięte w najgłębszą otchłań świadomości. Zabrak nie chciał, by coś takiego przeszkadzało mu w radości, jaką czuł będąc blisko dziewczyny, na której mu zależało.
 
Lirymoor jest offline