Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 15:13   #169
Smoqu
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Hangar na Kamino - Gwiezdny Ambasador.

Po trapie transportowca wyszedł Verpine. Wyglądał dokładnie tak, jak na hologramach w świątyni - szczupły, wysoki osobnik z zielonym, chitynowym pancerzykiem okrywającym całe jego ciało. Owadzia głowa z zajmującymi większą jej część czarnymi oczami, za którymi wyrastała para czułek. Długie ręce sięgające kolan, każda zakończona dłonią o trzech palcach tak samo, jak stopy. Skłonił się w geście pozdrowienia swojemu Mistrzowi i przybyłym Jedi. Poprzez Moc popłynął przekaz:

>>Przyjaźń ... radość ... powitanie ... ciekawość ...<<

Nadprzestrzeń - Pokład Gwiezdnego Ambasadora

Pierwsze dni wspólnej podróży upłynęły na poznawaniu się i przyzwyczajaniu do swojej obecności. Metoda, jaką się komunikował ze światem sprawiała, że nowi towarzysze czuli się onieśmieleni i zakłopotani. Pierwszą ich reakcją było zwykle zablokowanie jakiegokolwiek kontaktu. Ziew był już przyzwyczajony do takich sytuacji więc nie naciskał. Musieli po prostu się z tym oswoić, co następowało szybciej lub później.

Ziew nie nudził się w czasie lotu w nadprzestrzeni. Ich transportowiec wciąż dostarczał zajęcia dla kogoś choć trochę znającego się na mechanice. A on znał się, i to całkiem nieźle, co nie było niczym dziwnym. W końcu był Verpinem. Pchany przez wspólną dla jego gatunku chęć poprawy tego, co już działało, zajmował się aktualnie optymalizacją zużycia mocy przez system bojowy ich statku. Przeglądał połączenia z generatorem, bateriami, rozdzielniki mocy, systemy generatorów tarcz i inne elementy całego układu. Ten typ transportowca miał zwykle tylko cywilne rodzaje tarcz, chroniące przed promieniowaniem kosmicznym i jakimiś niewielkimi odłamkami skał. Szczęśliwie ktoś, najwyraźniej przygotowując go do misji nie tylko transportowych, zainstalował generatory starego typu wojskowego. Nawet dobrze się składało, gdyż nowe urządzenia były dużo bardziej skomplikowane w budowie i modyfikacjach, zaś te dość dobrze nadawały się do "tuningu".

Zajęty był akurat grzebaniem przy jednym z generatorów tarcz, gdy wyczuł zbliżającą się Erę. Od pewnego czasu wyczuwał jej zainteresowanie swoją osobą, ale również zakłopotanie, jakby nie wiedziała, jak rozpocząć rozmowę. Reakcja dość typowa dla osób po raz pierwszy stykających się z jego sposobem komunikacji. Delikatnie wysłał sygnał, że chce coś przekazać. Zwykle to pozwalało przygotować się na taki rodzaj kontaktu ludziom nieprzyzwyczajonym.

>>Witaj ... Ty ciekawa ... Pytaj ... Przyzwolenie ... Otwartość ...<<

Snuła się po statku bez celu, nudzona przez kokpit i przyprawiana o klaustrofobie małym wnętrzem. W ogóle czuła się dziwnie niespokojna przed misją. Gdy zauważyła Verpina było już za późno, żeby się wycofać. W Mocy poczuła obcy umysł napierający na jej jaźń. Był inny niż te które spotykała dotąd, ścieżki myśli wydawały się jej zawiłe. Może nawet zbyt zawiłe. Cóż pozostawało podany kąsek ugryźć. Tylko jak? Od której strony?

- Witaj - powiedziała koncentrując się na słowach. - Czemu tutaj wegetujesz, coś nie tak z tym generatorem? - Cóż, jak nie masz co robić, zawsze można spróbować luźnej pogawędki.

>>Zaprzeczenie ... Przebudowa ... Ulepszenie ... Wewnętrzna potrzeba ...<< Przyglądał się uważnie jej reakcji.

>>Nie to Cię interesuje ...<< Czuł, że Jedi próbuje znaleźć temat zastępczy.

- Tak więc co? - Zapytała zawadiacko składając ręce na piersi. A to ciekawe, chłopak uważał, że wie o niej więcej niż ona sama. Więc niech się tą wiedza pochwali.

Pancerzyk okrywający ciało nie był aż tak sztywny, jak się wydawało na pierwszy rzut oka. Był nawet dość elastyczny. Na tyle w każdym razie, że na jego twarzy pojawił się inny wyraz.

>>Uśmiech ... Ty pierwszy raz tak? ... Normalne ... Mistrz też był zdziwiony ...<<

- Co normalnie? - Chwialmi trudno było jej wyczuć napakowany symbolami przekaz obcego.

>>Twoje zainteresowanie ... Normalne ... Moc nieczęsto się stosuje do tego ... Rozmowa<<

- Mówisz o panoszeniu się obcym ludziom po głowie? - Wreszcie zrozumiała. - Często tak robisz?

>>Rozbawienie ... Zaprzeczenie ... Jeszcze się nie panoszę ... A tak od urodzenia ... Brak wyjścia<<

- To niebezpieczna sprawa, nie wszyscy są zadowoleni słysząc obcy głos w swojej głowie. - zauważyła. - Gdy można zobaczyć wszystko trzeba się nauczyć zamykać oczy.

>>Zakłopotanie ... Zrozumienie ... Skrucha ...<< Wzruszył ramionami. >>Nie wszyscy wiedzą, skąd ...<<

Skinęła głową.

- Ja wiem i w razie czego umiałabym cie ze swojej głowy wyprosić. Nie wszyscy tak potrafią. Potrzeba ci wiele wyczucia żeby nie nadużyć tej umiejetności. - stwierdziła po czym przewróciła oczami. - Naparwdę gadam jak moja mistrzyni. Definitywnie, czas umierać. Co pijają Verpine?

>>To, co inni ... Ostrożność ... Zaufanie ... Potwierdzenie<<

- No to przestać męczyć ten silnik i choć się napić. - skinęła mu głową.

Entuzjastycznie skinął głową. Machnięciem ręki zgarnął wszystkie narzędzia do skrzynki, ściągając kilka rzeczy Mocą.

>>Nie silnik ... generator ...<< Poprawił.

- Jak zwał, tak zwał. - Skwitowała prowadząc Verpina do dozownika. - Tym się właśnie zajmujesz w wolnym czasie? Mechaniką?

Kiwnął głową. >>Verpinowie lubią to ... Jesteśmy zdolni ...<<

Przez chwilę przekazał jej obraz świata widzianego jego oczami ... Obraz niezwykle ostry, jakby lekko powiększony, z dużą ilością wyraźnych detali, które oczom ludzkim zwykle umykały. Nawet tak wyćwiczonym, jak oczy Jedi.

Dobrze wiedziała jak to jest składać coś, naprawiać zerwane połączenia, wypełniać ubytki. Tyle, że ona zajmowała się w ten sposób ludźmi.

Przydałoby mi się takie powiększenie na sali operacyjnej, pomyślała.

- Też lubię naparwiać to co jest zepsute, ale moje mechanizmy żyją.

>>Mechanizmy martwe ... Żyją istoty ... Co pić?<< Wachał się, co wybrać z urządzenia, przy którym stali.

- To była przenośnia. Ciało człowieka i obcego też jest jak maszyna, działa na określonych zasadach, ma swoje schematy, płyny, napędy, kable, zasialanie, też trzeba mu czasem wymieniać części. - odpowiedziała zaglądając do lodówki. - Tyle, że gdy reperuje się żywą istote ona nie zawsze działa. Możesz zrobić to zgodnie z planami, zasadami sztuki, szybko i sprawnie. Tak, że wszytsko teoretycznie powinno być dobrze, a ona i tak umiera nie wiadomo do końca czemu. Hmmm wygląda na to, że mamy tylko coreliańskie piwo, wodę i jakieś dziwne soki. Co właściwie pija twoja rasa? Alkohol na was działa?

>>Działa ... ale źle ...<< i Ziew przekazał obraz jednej z jadalni w świątyni z rozebranym i dymiącym dystrybutorem żywności. Ściany upaćkane były różnokolorową masą, a w polu widzenia widać było czerwonego ze złości padawana z szatą w tej samej masie, co ściany. Całość obrazu była pokryta lekką, różową mgiełką i lekko się kiwała, jakby na pokładzie jakiegoś statku na morzu. >> ... to ja ... po alkoholu ... wstyd ... chciałem poprawić smak<<

Wybrał jeden z soków, które Era uznała za dziwny. Dziewczyna przez chwile patrzyła na obcego, po czym raptownie wybuchnęła śmiechem.

- Pamiętam tego buca, był chyba cztery roczniki młodszy ode mnie. Dobrze mu tak. Masz u mnie sok... czy cokolwiek do picia co zamówisz - stwierdziła. - Nie mów, że to najgłupsza rzecz za jaką dostałeś karne ćwiczenia. Pamiętam jak kiedyś....

Misja na Omwat

W pierwszej misji miał współpracować z Tornem. Padawan wyczuwał silne emocje, które targały młodym Jedi. Nie był w stanie ich zidentyfikować, gdyż Jedi starał się je ukryć, a Ziew nie próbował ich zgłębiać. Mimo, że Jedi służyli ogółowi i należeli do jednego zakonu, to mieli prawo do prywatności, którą należało uszanować. Jednak poza, jaką przybrał jego towarzysz w pierwszej misji nie przypadła Verpinowi do gustu. W szczególności zaś zupełnie niepotrzebne złamanie ręki sprowokowanego przez jego zachowanie rzezimieszka. Fala bólu, która napłynęła ze strony rannego nie była zbyt silna, bo nie był on wrażliwy na Moc, ale i tak było to zdecydowanie nieprzyjemne odczucie. Najgorsze zaś było to, że od strony Tamira popłynęła w tym momencie fala satysfakcji, jakby zadowolenia z dokonanego czynu. A nie było to zgodne ze ścieżką Jedi, przynajmniej w rozumieniu Ziewa. Nie mógł znaleźć wytłumaczenia dla prowokacyjnego zachowania i używania przemocy tylko po to, żeby sobie poprawić samopoczucie. Nieśmiało wysłał przekaz.

>>Niewidzialni ... Nie zwracający uwagi ... Niepokój ... Wtopieni w otoczenie ...<<

Nie wiedział, czy Jedi odebrał go, czy nie, bo nie dostrzegł specjalnej zmiany w jego zachowaniu. Szczęśliwie misja się powiodła i mogli wrócić na Ambasadora, i do Świątyni. Ziew zastanawiał się nawet, czy nie przekazać Mistrzowi swoich spostrzeżeń, ale doszedł do wniosku, że być może trafił akurat na niezbyt dobry moment i normalnie Tamir nie zawsze jest taki. Na razie po prostu uważniej zaczął obserwować młodego Jedi, ale również unikać go, co nie było łatwe na niewielkim pokładzie ich transportowca.

Tatooine, pustynia w pobliżu Mos Eisley

Było ciepło, tak ciepło jak zapamiętała. Piaskowe ponczo drapało w skórę, szorstki pełen piasku wiatr gryzł w oczy. Mimo to dziewczyna zdawała się nie zwracać większej uwagi na otoczenie. Oczy miała czerwone ale nie od piasku.

- Pospieszmy się - rzuciła do swoich towarzyszy. Pomimo usilnych starań jej głos był cichy i smętny. - Żebyśmy tylko nie wpadli na ludzi pustyni.

Verpine wyglądał, jakby piasek niespecjalnie mu przeszkadzał. Chitynowy pancerzyk całkiem dobrze radził sobie z niesprzyjającymi warunkami. Słońce i temperatura przypominały mu krótkie chwile, jakie spędził w rodzinnym gnieździe. Tam też było tak ciepło, choć nie tak sucho. Owinięty w szatę szedł obok Ery zastanawiając się czy, i jak może ją pocieszyć. Czuł, że coś jest nie tak. Gdzieś zniknęła ta wesołość i lekkość myśli, gdy ćwiczyli razem na pokładzie statku wzajemną komunikację. Wyczuwał jej wątpliwości, zagubienie zabarwione wstydem. Zapewne coś osobistego, ale tego typu odczucia nie były często przez niego odbierane. W każdym razie nie od Jedi. Przez moc wysłał sygnał potwierdzenia połączonego ze zdziwieniem.

>>Ludzie pustyni na pustyni ... My do miasta ...<<

- Kiedyś spotkałyśmy ich z mistrzynia pod maistem. Była niezła rozróba. - skrzywiła się jednocześnie z nostalgia i smutkiem. Nigdy nie przypuszczała, że aż tak zatęskni za Caprice i czasami, gdy ktoś mówił jej co ma robić i myśleć.

>>Nie smuć się ... Wszystko dobrze.<<

W końcu zdecydował dać jej znać, że czuje. Jej smutek i poczucie winy mogły wpłynąć na misję. Musiał jakoś ją wyrwać z tego stanu. Nawet za cenę chwilowego zamknięcia się na jego przekazy. Czekał.

Wiedział? No tak, powinna była się tego domyślić. Trochę w końcu ćwiczyli komunikację. Obejrzała się na idącego obok Kastara po czym przerzuciła się na Moc żeby zapewnić im trochę prywatności.

>> Ziew co sprawia, że wiesz kim jesteś. Co sprawia, że uważasz się za Jedi? <<

Te kilka tygodni razem pozwoliły rozpoznać po jego szczątkowej mimice i ułożeniu antenek, że jest zaskoczony.

>>Jeszcze nie Jedi ... A jestem, kim jestem ... Pewność ... Od zawsze w zakonie ... To RÓJ ... Ty też ... Braterstwo ... Zaufanie<<

Zamarła na chwilę po czym uśmiechneła się łagodnie. Verpin od samego początku działał na nią dziwnie oczyszczająco, uspokajająco.

>>A co według ciebie czyni Jedi?<<

Jego myśli były jasne i proste. Nie miał wątpliwości. Obraz, jaki się wyłaniał z jego przekazu był idealny.

>>Obrońca ... Negocjator ... Nauczyciel ... Pokój ... Porządek ... Sprawiedliwość ... Posłuszeństwo ... Poświęcenie ... Niezależność<<

Ostatnie odczucie przekazał z lekkim wahaniem i już nie taką pewnością siebie, jak inne. I nie była to żadna z doktryn zakonu.

Obrońca, pokój, porządek, posłuszeństwo. Zabolało. Tak jakby sama tego nie wiedziała i nie rozumiała.
Mistrzowie kiedyś mówili, że tylko ten kto nic nie robi nie popełnia błędów. O tym kim jesteś decyduje co zrobisz potem. Co ona powinna zrobić? Nie wiedziała i miała coraz mniej czasu żeby zdecydować. Pytanie czy umiała.

>>Gdyby życie było tak proste jak słowa<< westchnełą w myśli głośno zaś powiedziała.

- Ciekawe ilu żebraków nas tam dopadnie. W razie czego wołaj mnie Ziew, obawiam się że nasz kontakt będzie - chciała fizycznie usłyszęc odpowiedź a nie dostać ją do mózgu.

>>My kształtujemy swoje życie ... jak słowa ... dam sobie radę ... słabe umysły ... Niezależność ... Potwierdzenie ... Zaufanie<< ten przekaz był tylko dla niej, zaś po chwili potwierdził również do Kastara, że zrozumiał.

- Jeśli jest tu mroczny Jedi wyczuje nas gdy zaczniemy emanować Mocą na wszystkie strony - westchnęła uciakając myślami do spraw obecnych.

Ziew jedynie kiwnął głową, ograniczając jednocześnie swoje przekazy. To również ćwiczył, więc Era nagle stwierdziła, że ... nagle niewiele emocji napływa z jego kierunku. Właściwie to nawet nie była w stanie wyczuć jego emocji. Ten zaś wczuł się w Moc i zaczął rozpoznawać w niej ślady z coraz bardziej odległych źródeł.

- Wolałbym wiedzieć o jakiego mroczniaka chodzi. - westchnełą dziewczyna obserwując niepewnie wysiłki Verpina. - Jeśli to mistrz właśnie narażasz się na poważne niebezpieczeństwo Ziew. - stwierdziła z niepokojem.

Znów tylko kiwnął głową, ale nie zrobił nic więcej. Wciąż był otwarty na Moc i jej przepływ wkoło. Jakoś musieli znaleźć tego, kogo szukali.

- Mistrz czesto puszcza cię bez nadzoru młody? - spytała. Era nagle zdała sobie sprawę, ze nie wie nawet ile lat ma Verpin.

Insektoid wzruszył ramionami, podniósł prawą dłoń i wykonał część obrotu w jedną, a następnie w drugą stronę. Zgodnie z jej życzeniem nie odpowiadał już poprzez Moc.

- Musi w ciebie wierzyć, jak długo już jesteś u jego boku? - dopytywała się.

Rozłożył ręce na całą szerokość i uśmiechnął się. Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem kręcąc przy tym głową.

- Chodźmy zanim nas piach zasypie. - i poprowadziła grupkę ulicą pomiędzy pierwszymi zabudowaniami miasta ...

Dziękuję Lirymoor za współpracę przy tworzeniu posta
 

Ostatnio edytowane przez Smoqu : 30-10-2010 o 15:22.
Smoqu jest offline