Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2010, 13:04   #1
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
[Autorski] Czas Zemsty

Rok 2015
Rosja, Moskwa, Kreml
26 czerwca, 20:01


Konferencja prasowa właśnie się zaczęła. Wprawdzie byli tam sami opłacani przez rząd dziennikarze, nie będzie niewygodnych pytań, ale Aleksander Ivan Umilowicz i tak się denerwował. Jednak mimo wszystko trzeba wyjść, powiedzieć to, odpowiedzieć na te kilka pytań i wyjść. To wszystko. „Dobra, na odwagę i idę” pomyślał, wychylił kieliszek z przeźroczystym płynem i wyszedł. Aleksander był rzecznikiem prasowym rządu. Wysoki, około trzydziestki, z krótkimi i jeszcze nie siwymi włosami ubrany był w elegancki garnitur i niebieski krawat. Wszystko pasowało do siebie idealnie. Otworzył drzwi i podszedł do mównicy.
- Nasz naród nie może już dłużej tolerować tej dyskryminacji naszych obywateli za granicą. Nie może tolerować prób kontrolowania naszej gospodarki i polityki zagranicznej. Nie może tolerować prób hamowania rozwoju Federacji Rosyjskiej. Wczoraj, to jest dnia 25 czerwca, rząd zgodnie podjął decyzję o … - tutaj Aleksander zawahał się przez chwilę - o wypowiedzeniu Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego wojny. NATO nie dotrzymało ultimatum dotyczącego wycofania wojsk z neutralnego Afganistanu oraz nadal próbowało kontrolować nasz eksport gazu oraz ropy. Żadna inna decyzja nie była by w tej sytuacji skuteczniejsza. Dziękuję, to wszystko.
Pytania sypały się jak grad, lecz Aleksander odwrócił się, przymknął na chwilę oczy i wyszedł z sali. Nie wiedząc czemu, czuł się tak jakby to on wypowiedział tę wojnę. I pewnie kapitalistyczne media przypiszą winę jemu, jak zawsze zresztą …

Rok 2015
Pogranicze Federacji Rosyjskiej i Polski
27 czerwca, 03:12


Michaił kurczowo trzymał się swojego karabinu. Był szeregowym, a został rzucony na pierwszą linię frontu. Siedząc w tej ciężarówce czuł się trochę tak, jakby jechał na pewną śmierć. Od godziny, gdy tylko wylądowali zastanawiał się, jak zareagują Polacy. Jak wiadomość o wojnie przyjmie NATO, jaki będzie opór. Według oficerów kontakt ze strażą graniczną powinien być krótki i bezbolesny. Miały ich ponoć osłaniać śmigłowce i myśliwce … ale nie było ich widać ani chociaż słychać. Jechali tylko oni, w konwoju długim na kilka kilometrów. W ciężarówkach, z Automatami Kałasznikowa, wyposażeni w standardowy ekwipunek, dwa granaty i bagnet. Niewielki zapas amunicji nie był świetnym przygotowaniem na długie walki. Może naprawdę ma być szybko ? Ale przecież gdy do walki włączą się Stany Zjednoczone ? Co w tedy ? Tak myśląc młodzik jechał i był coraz bliżej granicy. Aż w końcu usłyszał strzały. Na początku ciche, potem narastały, były coraz głośniejsze. W końcu ciężarówka zatrzymała się, ktoś podszedł do niej i krzyknął na żołnierzy
- Wyłazić, szybko, szybko!
Był to jakiś łysy oficer, jakich pełno było w tej armii. Michaił wraz z innymi szeregowymi wysiedli. Ciężarówki jadące za nimi skręcały raz po raz w różne strony. Ściskając kurczowo karabin, szeregowy stanął przed oficerem i czekał na rozkazy.
- Zajmiecie tamten most. Broni go oddział Polskiej straży granicznej. Liczny, umocniony i dobrze uzbrojony. Pytania ?
- P..p..panie oficerze … a … a wsparcie z powietrza ? - jeden z szeregowych pytał roztrzęsionym głosem. Ten w odpowiedzi tylko zaśmiał się i odbezpieczył karabin. Szeregowi ruszyli na przód drogą prosto na śmierć. Szeroka akurat na dwa pasy, bez krawężnika i otoczona tylko łąkami prowadziła aż do mostu. Tam czekali już na nich obrońcy. Nie mieli zapewne zamiaru oddawać ziemi bez przelewania ostatnich kropli krwi. Gdy szeregowi byli około 200 metrów od mostu, otworzono do nich ogień. Wszyscy natychmiast padli na ziemie, sturlali się z drogi i milczeli. Nie był to jednak przejaw doświadczenia, a strachu. Nikt z nich nie był w stanie wydusić słowa. W końcu któryś odważył się i podniósł głowę. Odbezpieczył karabin i niemal na oślep wypuścił serię naboi w stronę mostu. Łuski mętnie upadły na trawę, nie wydając żadnego dźwięku przy kontakcie z ziemią.
- Dobra, naprzód - krzyknął któryś z nich. Nikt się nie opierał, wszyscy czołgali się do przodu. Byle szybciej, byle dalej od siebie. Nad ich głowami świstały kule, lecz wyrzucane na oślep, na próżno, nie dosięgały celów. W końcu Rosjanie byli już niemal przy rzece. Głębokiej i rwącej. Był tyko jeden most, zabudowany i okopany. Po drugiej stronie za workami z piaskiem znajdowali się obrońcy. Nie strzelali, czekali cierpliwie. Kilkaset metrów na zachód trwały walki o kolejny most. Błyski świateł nie gasły nawet na sekundę. Wreszcie szeregowi otworzyli ogień. Kule wzbiły w powietrze tuman kurzu z worków i wyzwoliły setki kul obrońców, które pomknęły wzdłuż linii wyznaczonej przez ogień luf karabinów. Michaił obejrzał się. Chłopak koło niego leżał z dziurą w głowie. Drugi też. Jeden tylko strzelał i krzyczał ze strachu jednocześnie. Lecz po chwili i on ucichł. Michaił nie mógł się ruszyć. Myślał, że to strach go sparaliżował. Robiło mu się ciepło, błogo, przyjemnie. Tymczasem leżał już w kałuży własnej krwi, trzymając się nadal kurczowo swojego karabinu. W końcu zbladł zupełnie i oczy same mu się przymknęły. Przez trawę czołgali się już kolejni szeregowi, licząc na wsparcie z powietrza i siłę ognia towarzyszy.

Rok 2015
Ulice Warszawy
13 lipca, 22:18


Arek wyjrzał przez okno swojego pokoju na ulice. Było już ciemno. Ciężko było dostrzec cokolwiek na ulicy. Budynek naprzeciw był niemalże całkowicie zniszczony. Bomba jaka spadła na niego nie dała mu szans. Niebawem pewnie i tak się rozpadnie. Na drodze palił się jakiś samochód, kilka innych stało już dopalonych. Nagle coś przykuło wzrok Arka. Kilka postaci przekradających się wzdłuż sąsiedniego budynku. Chłopak chwycił krótkofalówkę i powiedział
- Pięciu, może sześciu ruskich idzie, widzicie ?
Natychmiast odezwała się odpowiedź
- Tak, odstrzał za dziesięć sekund.
Arek oparł lufę sztucera na parapecie i czekał. Liczył w myślach, by być gotowym. Zielona kropka lunety śledziła ostatniego z grupy. Trzy, dwa, jeden … z któregoś z okien rozległ się strzał. Arek nacisnął spust ułamek sekundy później. Jego ofiara padła na ziemię, lecz chwilę później ostrzelała jeszcze na ślepo budynek. Chłopak wybiegł z pokoju i skierował Siudo drugiego. Z niego też wystrzelił w stronę Rosjan, lecz tym razem nie trafił w ogóle. Usłyszał w krótkofalówce
- Kończymy, jadą czołgi panowie, widzimy się w „centrum”.
Arek złapał sztucer i wybiegł z pokoju. Gnał schodami w dół, do korytarzy piwnicznych. Minął wywarzone drzwi i zbiegł poniżej poziomu ulicy. Błądził przez pewien czas korytarzami, aż znalazł wejście do jakiegoś tunelu. Otworzył klapę i wskoczył do środka. Poczuł na karku chłód lufy.
- Arkadiusz Grzegorzewski, siódmy pułk milicji warszawskiej.
- Dobrze, możesz iść.


Rok 2015
Ulice Warszawy
14 lipca, 06:10


Arek leżał na dachu hipermarketu, przytulony do kolby swojego sztucera. Zielona kropka celownika wskazywała teraz róg ulic Sosabowskiego i Hallera. Według informacji dostarczonych przez wywiad Bundeswery tędy ma iść piesza kolumna Rosjan. Mają zająć market i umocnić się w nim. Ponoć mają z niego zrobić hangar na czołgi. Wojsko nie ma jak dostać się tu, by umocnić pozycje, dla tego też walczy tutaj właśnie milicja warszawska. Cywile, którym dano broń jaką miano pod ręką - sztucery myśliwskie, karabinki zarekwirowane przez policję, pistolety i wszystko inne, czego nie używali wojskowi. Arek i kilku jego towarzyszy zastawiło pułapkę. Nadszedł już czas. Kilku Rosjan wybiegło z uliczki szybko zajmując pozycje za samochodami i murkami. Arek dokładnie wycelował i przygotował się do strzału. Widział jak ktoś z budynku po drugiej stronie ulicy daje mu znać lusterkiem. Nadszedł czas na zasadzkę.

Rok 2015
Orbita Ziemi
14 lipca, 06:03


- Halo Ziemia, słyszycie mnie ?
- Tak, słyszymy Cię. Widzisz obiekt ?
- Tak, ale to nie wygląda jak asteroida. Może raczej jak jakaś … rakieta.
- Halo ? Powiedziałeś rakieta ? Powtórz …
- Tak, rakieta. Ale zaraz .. zaraz. Przyspiesza. Znacznie. Z szacowanego czasu dotarcia do Ziemi jaki był wcześniej, czyli z 303 lat zrobiło się … nie możliwe. Chyba mam awarię zegarów.
- Nie, my też to widzimy. To jest … nieprawdopodobne. 10 minut ? Boże ….

Tutaj sygnał się urwał. Astronauta NASA uderzył jeszcze parę razy ręką w panel, ale bez większego skutku. Podleciał do okrągłego okienka. Niebieska smuga ciągnęła się ku ziemi. Była już blisko, bardzo blisko.

Rok 2015
Ulice Warszawy
14 lipca, 06:11


Arek nacisnął na spust. W tej chwili stało się kilkanaście rzeczy jednocześnie. Huk wystrzału zagłuszył huk sto razy silniejszy. Na horyzoncie pojawiła się niebieska łuna, która jarzyła się kilka sekund. Arek zacisnął oczy i odwrócił twarz. Pierwsze co przeszło mu przez myśl, to bomba atomowa. Lecz nie było podmuchu, skażenia, eksplozji. Nic. Wszystko zgasło momentalnie i wróciło do stanu sprzed kilku sekund. Arek powoli otworzył oczy. Nikt nie strzelał, wszyscy stali jak sparaliżowani. Partyzant ogarnął się pierwszy. Spojrzał w lunetę i … nie zobaczył zielonej kropki, jedynie siatkę. Wycelował do Rosjanina i strzelił. Pocisk zniosło kilka metrów w prawo. Zaklął cicho, przeturlał się i wyciągnął krótkofalówkę. Ta też nie działała. Stanął nawet jego zegarek. Klnąc soczyście Arek zabrał karabin i biegł w stronę zejścia z dachu.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline