Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2010, 20:26   #18
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
– ...Paula Altbergson i Patrycja Oldberg. W sprawie chłopca nie mamy za wiele danych, ale baza ciągle mieli. Jesteśmy w drodze do miejsca zamieszkania pierwszej ofiary. – Cohen głosem znudzonej radiotelegrafistki wygłaszał krótki meldunek na dyspozytornię. Swoje podstawowe zadanie na dziś wykonali właściwie w stu procentach, ale było zdecydowanie za wcześnie na otwieranie szampana.
Całą drogę przez ośnieżony Nowy Jork nie opuszczało go poczucie, że marnuje czas. Powinien być gdzie indziej i robić co innego. Szukać JEJ, znaleźć, zapewnić bezpieczeństwo. Tymczasem miał sprawę... swój odcinek... rozkazy... przydział... należało to zrobić jak najlepiej, by pozbyć się z pleców oddechu Strepsilsa. Tylko, do cholery, dlaczego to wszystko trwa tak długo!
Ciasna taksówka uwięziona w nowojorskich korkach, w której mógł jedynie bezczynnie siedzieć i czekać, aż nazbyt przypominała mu szpitalną klitkę.

Po czasie który wydawał mu się wiecznością w końcu dotarli na miejsce.
Przez chwilę stali w milczeniu na dziedzińcu przypatrując się ponurej bryle sierocińca. Cohen znał autentyczny gotyk tylko ze zdjęć, ale to tutaj wydawało mu się bardziej ponure niż wszystkie katedry Anglii i Francji razem wzięte. Romantyczni naśladowcy wyraźnie przerośli swoich średniowiecznych mistrzów w budowaniu majestatycznej grozy sacrum. Jednak to nie historyzująca architektura sprawiła, że oboje stanęli jak wryci w połowie drogi. W tym miejscu było coś złego i każde z nich wyczuwało to na swój sposób.

– Co do...

– Dekoracje po zeszłorocznym Halloween? - każdy żart ubrany w grobowy głos Cohena na starcie miał niewielkie szanse, by kogoś rozbawić, a ten w dodatku zwyczajnie nie był śmieszny. – Miejmy to już za sobą. Gadasz z personelem, czy dziećmi?

– Z dziećmi. Ty możesz je wystraszyć. – to z kolei nie był żart, a stwierdzenie oczywistego faktu. – Proponuję się tu nie rozdzielać. – Dodała po chwili i nie umiał się z nią nie zgodzić.

***

Gdy przekroczyli próg sierocińca niejasne wrażenie niepokoju zamieniło się w pewność. To miejsce było jak ziejąca dziura z widokiem na Metropolis. Nie, nie dosłownie, to nie była jakaś wyraźnie widoczna "aura zła" nad budynkiem. Raczej drobne przebłyski. Małe rzeczy, które pojedynczo możnaby uznać za niegroźne przywidzenia, ale zebrane razem dawały solidne podstawy do obaw. W jednym miejscu Patrick zauważył kroplę wody lecącą w górę ku wylotowi wiekowej pompy, w innym niewyraźny cień czegoś pełznącego po sklepionym suficie. Przechodząc sklepionym korytarzem, detektyw rzucił okiem do pomieszczenia, które służyło dziewczynkom za bawialnię.


Po ponownym spojrzeniu był tam już tylko równie wielki, co niegroźny pluszak. Kłapciate uszy różowego króliczka zwisały rozbrajająco na boki, a guzikowe oczka wpatrywały się w Cohena z bezczelną radością. Bawiąca sie w pobliżu dziewczynka na widok Patricka pisnęła "wampir!" i wtuliła się w odmęty króliczego pluszu, różowego niczym wypreparowane ludzkie mięso.
Ku swemu zdziwieniu zaważył, że wizja go nie przeraziła. No dobra, wystraszyła, ale nie sparaliżowała jak niegdyś widok mieszkańców Miasta Miast. Przyjął ją i swój strach jako informacje o potencjalnym zagrożeniu, przygotował się na nie psychicznie – tyle.
Było w tym coś naprawdę niepokojącego.
To co działo się wokół zakonnicy, która ich przywitała i krzyża za jej plecami było większe, silniejsze i bardziej namacalne. Miał wrażenie, że przez chwilę świat został wykręcony podszewką do góry. Krucyfiks zdawał się centrum tego zjawiska... Katalizatorem? Portalem? Czym była matka Plum bał się na razie nawet zastanawiać. Jej drugie oblicze przywodziło na myśl monstrum które widział w gabinecie Aliny Techkovantachy, a jednocześnie było odeń odmienne.. jedyne.. niepowtarzalne. I równie złe.


Tym razem był niemal pewien że zakonnica nie popisuje się celowo, a wszystkie wizje są efektem zjawiska, które naznaczyło ich na Red Hook. Zastanawiał się, czy to ich wewnętrzne "Glamour" jest tak samo widoczne dla siostry Plum jak jej demoniczna aura dla niego. Całą siłą woli zmusił się do pozostania w obecnej rzeczywistości.

– Niech będzie pochwalony, matko Plum, nazywam się Patrick Cohen, to jest detektyw Jessika Kingoson, chcieliśmy porozmawiać o jednej z waszych wychowanek, Pauli Altbergson

– Słucham – zmarszczki na twarzy kobieciny zdawały się układać w tajemnicze znaki. – Zaginęła, co zgłosiłyśmy policji.

– Kiedy dokładnie? Co się stało?

– Wieczorem kładła się spać. rano już jej nie było. To był piątek. Czyli ... – zaczęła liczyć nieskładnie w myślach poruszając ustami.

– Dobrze, mamy datę w aktach. Bardziej chodzi mi o okoliczności zaginięcia. Nikt nie widział jak wychodziła? Czy ktoś nadzoruje to miejsce w nocy?

– Nie. Po prostu zamykamy drzwi na noc. Nie mamy tutaj nic cennego. Jedna siostra ma dyżur przy drzwiach. Policja już była i spisała zeznania jak zgłosiłyśmy zaginiecie.

Cohen skinął głową i zapisał coś w notesie.

– Czy Paula miała jakąś żyjącą rodzinę? Ktoś ją odwiedzał?

– Niestety nie. Była raz adoptowana, jeśli dobrze pamiętam, jak miała 4 lata, ale rodzice oddali ją po pół roku.

– Z jakiego powodu?

– Nie pamiętam. Ale mamy akta dziecka.

– Bylibyśmy wdzięczni, gdyby siostra je nam udostępniła. To może nam bardzo pomóc w jej odnalezieniu. Czy od tego czasu ktoś był zainteresowany adopcją Pauli?

– Co do akt to oczywiście. Może je pan zabrać za pokwitowaniem. Co do adopcji to nie. To była dość .. osobliwa osoba.

– W jakim sensie osobliwa?

– Zamknięta w sobie. To nie wzbudzało sympatii potencjalnych rodziców.

– Czy w ostatnim czasie kręcił się w pobliżu ktoś obcy?

– Nie, nie kręcił.

– Zna siostra którąś z tych osób? - pokazał zestaw zdjęć podejrzanych z poprzedniej sprawy.

– Znam – kościsty palec wskazał uśmiechnięte twarze Nasha Tarotha i Gideona Browna. Jakże by inaczej – Obaj tutaj bywali. Ten młody człowiek w zeszłym roku przekazał sporą kwotę pieniędzy na sierociniec, a ojciec Brown współpracował z nami od lat. Wspierał ideę opiekuńczości, złoty człowiek. Zastanawiamy się nad wmurowaniem mu tutaj jakiejś tabliczki.

– Kiedy dokładnie doktor Taroth przekazał tą darowiznę? – chciał spytać o coś innego, ale ugryzł się w język.

– W okolicach wakacji, musiałabym sprawdzić

– Proszę to zrobić. A kiedy ostatnio widziała siostra ojca Browna?

– Niedługo przed jego odejściem w styczniu. Paskudny nowotwór... to stało się tak nagle. – pokręciła głową ze szczerym smutkiem. Pod kruchą warstewką rzeczywistości demon zapewne rechotał im w twarz, ale chwilowo Cohen nie mógł tego ocenić, bo wizja się rozmyła równie szybko co pojawiła. Nowa informacja zrobiła mu w głowie prawdziwy mętlik.
Styczeń. O ile z alibi na poprzednie morderstwa można by się jeszcze pomocować, to śmierć była alibi absolutnym, ostatecznym i niepodważalnym. A logicznie rzecz biorąc, skoro obu zbrodni najprawdopodobniej dokonał ten sam człowiek...

tyle, że ŻADNEJ z tych zbrodni nie popełnił człowiek, staruszku.

I tu zaczynały się schody. Czy można wykluczyć, że Brown był Tarociarzem? Jeśli nie był, to po której grał stronie? Jaka była jego rola w tym szaleństwie? Czy to zbieg okoliczności, że pojawił się również tutaj? Z drugiej strony, jeśli nim był, to czy może nadal mordować mimo, iż jego ciało... Czysty obłęd. Czynnik nadprzyrodzony nie pozwalał wykluczyć właściwie niczego.
Tak czy inaczej pewien wątek śledztwa umarł na zawsze wraz z człowiekiem zwanym księdzem Brownem. Cokolwiek to w praktyce znaczyło.
Wszystkie te myśli przewaliły się przez głowę Cohena w ułamku sekundy fałszywej zadumy nad ulotnością ludzkiego życia. Rozmowa trwała jeszcze jakiś czas. Okazało się, że Paula przystępowała ostatnio do pierwszej komunii, jednak sukienka została oddana do wypożyczalni zaraz po ceremonii. Cohen z rozpędu spisał nazwę i adres wypożyczalni, choć nie sądził, by ten trop do czegoś prowadził. Zostawił wizytówkę i razem z Kingoston ruszyli obejrzeć miejsce, w którym mieszkała Paula i porozmawiać z jej przyjaciółkami.

Miejscem tym okazał się niewielki pokoik, który zamieszkiwała z trzema innymi dziewczynkami w podobnym wieku. Skromnie, wręcz ascetycznie, zimno, chłodno, biednie. Jessica zajęła się dzieciarnią, a Patrick wziął się za analizę łóżeczka i szafki ofiary. Gdy wcześniej pytał zakonnicę, która ich tu przyprowadziła, czy coś było tu ruszane, ta tylko posłała mu rozbrajający zmęczony uśmiech.
Teraz dopiero zrozumiał co się za tym kryło. Czy coś tu było ruszane? W miejscu gdzie biega stado siedmiolatek jest ruszane WSZYSTKO. Zawsze,w każdą stronę i po kilkanaście razy dziennie.
Dla formalności obfotografował pokój, po czym naciągnął rękawiczki i zabrał się za zbieranie materiałów. Grzebień, różaniec, guma do żucia przylepiona pod łóżkiem, niezliczone odciski palców, czy wręcz całych rąk aż po łokcie, widoczne gołym okiem. Prawdopodobnie z kilkanaście różnych profili. Sprawa przerastała pojedynczego detektywa na wstępnym rozeznaniu terenu - zanotował, żeby podesłać tu kogoś z CSI.

Tyle kryminalistyka. A co ci mówi "trzecie oko" doktorku. Co tu widzisz NAPRAWDĘ?

Zdecydowanie coś tu się działo. Obraz zakrzywiał się. Miał wrażenie, że przez cały czas pobytu w pokoju coś poruszało się zawsze na skraju "widoczności". Brązy, żółcie i czerwień krwi - to dominujące barwy "po drugiej stronie".
Co to oznaczało? Nie miał bladego pojęcia, ale starał się jak najdokładniej zapamiętać to co.. widzi? czuje? obiera?

Skończył. Teraz pozostało poczekać na Kingston, która w drugim kącie pokoju właśnie słuchała jednocześnie trzech historii urozmaiconych obfitą gestykulacją i szeptanymi przerywnikami. Następny na ich liście był Strażak - spojrzenie w notes - Julian Tomas Olberg. Zamieszkały kolejną godzinę korków stąd. Cohen westchnął zaczął notować listę "to do", do rozdzielenia na ich dwójkę w czasie jazdy w taksówce:

Cytat:

Patrycja Oldberg:
- przejrzeć, jakie materiały mamy zebrane w związku ze zgłoszonym zaginięciem.

Paula Altbergson:
- PRZED WYJŚCIEM: przypilnować, żeby podali nam datę przelewu od Tarotha
- przejrzeć dokumentację z sierocińca (adopcje!)
- zobaczyć w bazie danych co zebrali mundurowi przy pierwszej wizycie w sprawie zaginięcia.

Chłopiec:
- spojrzeć, czy wyszukiwarka czegoś nie znalazła.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 03-11-2010 o 00:11. Powód: ostatnie literówki
Gryf jest offline