Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 17:14   #2
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Imię: Marek
Nazwisko: Mróz
Imiona rodziców: Rafał, Jadwiga
Wiek: 26 lat
Data urodzenia: 01.01.2000
Wykształcenie:
Szkoła podstawowa nr. 18 w Gdyni 2007-2013
Gimnazjum nr. 24 w Gdyni 2013-2016
III LO im. Marynarki Wojennej RP - IBO School 0704 2016-2019
Przebieg służby:
06.2019-01.2020 - służba w garnizonie - Gdynia
01.2020-04.2020 - misja w Afganistanie, wcześniejsze zwolnienie na wniosek gen. Wróblewskiego (akta K115; "Czarny odwet")

Predyspozycje zawodowe:
06.2019 - szkolenie w garnizonie, obiecujące wyniki strzeleckie
07.2025-09.2025 - szkolenia w amerykańskim ośrodku Black Water (Tactical Pistol II, Carabine Operator, Precision Rifle II, Street Officer Survival, SWAT I)
Uwagi: odznacza się wysokim poziomem w walce nożem i znajomości Krav Magi.

od 30.06.2025 zatrudniony w Agencji Ochrony Mienia i Życia.

---

Budzik zadzwonił, komórka wygrywająca melodyjkę wskazywała 10. Mężczyzna do tej pory śpiący na łóżku zerwał się do siadu. Przekrwione oczy, zmęczony wyraz twarzy wskazywały na ciężką noc, nie mniejszą wskazówką była pusta butelka po Johnym Walkerze, złotym. Skacowany koleś na pewno nie narzekał na brak kasy.

W pokoju panował burdel, nie mocny. Ot gdzieś walały się ciuchy, na parapecie stał zapomniany kubek po kawie a na podłodze leżał pistolet. Spore bydle.


Właściciel tego całego burdelu wiele nie tracił na dojście do siebie. Zerwał się i podszedł do ładującej się komórki, wyłączył raniący uszy budzik i dopiero wtedy zaklął. Nie jakoś szczególnie paskudnie, ot tak w ramach tradycji budzenia się na kacu.

Marek Mróz, pracownik Agencji Ochrony Mienia i Życia, dawny kapral Wojska Polskiego zawlókł się do kuchni. Klamkę zostawił gdzie leżała, aż takiej paranoi nie miał.

W kuchni cicho grało radio, musiał go wczoraj nie wyłączyć. Spikerka mówiła coś o silnej burzy. Cholerni Amerykańce mogliby chociaż pogodę zostawić w spokoju!

Pieczywo było stare. Kiedy chleb kupował? Dawno, za dawno. I tak teraz raczej nic nie przełknie, może to i dobrze. Czajnik zaszumiał grzejąc wodę, Marek spojrzał na zegarek. Do pracy miał niecałe osiem godzin, zdąży postawić się na nogi.

***

Że też oni w kółko muszą mówić o tym samym... Kryzys spowodowany wprowadzeniem euro, podwyżki cen, bezrobocie... Nawet w samochodzie nie można było się odprężyć i zapomnieć o całym świecie. Trzy wciśnięcia i już zamiast smęcącego spikera leciał stary Kazik na automatycznym wybieraniu. Całość oczywiście puszczana z podłączonego do radia minidysku.



Mróz uśmiechnął się i zawtórował fałszywie do piosenki.

***

Rytualnie okazał się legitymacją przy szlabanie. Wartownik, weteran z Iraku, znał go co prawda nieźle a do tego padało ale regulamin to regulamin, tu przestrzegano go bardzo dokładnie. Wjechał na teren placówki SELECTu i skierował się na parking z oznaczeniem 2. Jedynka była dla naukowców, kierownictwa i innych szych. Dwójka dla mniej ważnych naukowców i ochrony. Trójkę zajmowali sprzątacze i inny personel pomocniczy. Szarzy ludzie na których prawie nikt nie zwracał uwagi. Prawie... Ochrona tu trzepała każdego.

Wysiadł z samochodu akurat gdy deszcz przerodził się w ulewę. Odbijał się od skórzanej kurtki i bezlitośnie moczył spodnie i włosy. Marek puścił się biegiem nie zamykając drzwi, zaraz zadziała automatyczny zamek.
W biegu skinął współczująco głową dla dwóch ochroniarzy moknących podczas obchodu. On miał dziś służbę przy teleporcie, chociaż tyle dobrego.

W środku zaraz przywitało go następne stanowisko ochrony. Dziś dyżur miał Daniel. Tu poszło szybko, machnięcie legitymacją w czytniku, pisk bramek i pójście dalej. Ochroniarzy nikt nie macał, to, że mają broń to chyba normalne.

Z Danielem to była zabawna historia, oczywiście nie dla niego. Biedak uciekł przed alimentami do Legi Cudzoziemskiej. Uciekłby skutecznie gdyby skorzystał z swego nowego obywatelstwa i po służbie został w Żabolandi. Cóż... Obudziły się w nim instynkty ojcowski i postanowił wrócić do kraju. A tu do jego drzwi zapukał smutny pan w garniaku i postawił ultimatum: Agencja lub więzienie. Siedem tysiecy euro na konto lub parę latek w mamrze. Wiadomo co wybrał... Syna co prawda nie zobaczył ale żonka co miesiąc dostaje większość jego pensji na konto. Ot, żeby synek zdrowo rósł.

***

Do służby miał piętnaście minut. Wpadł do pokoju rekreacyjnego przywitać się z "swoimi" jak to sam określał.

Ochroną obiektów SELECTu zajmowała się fikcyjna Agencja Ochrony Mienia i Życia. Połowę jej stanu stanowili Niemcy a połowę Polacy. Lwią część stanowili komandosi, przeniesieni do cywila a potem zatrudnieni jak Ochroniarze. Członkowie GROMU, Formozy i GSG 9. Mniejszy odsetek stanowili pracownicy tacy jak Daniel czy Marek. Osoby, które były wykorzystywane wcześniej w akcjach przez wywiad lub specjaliści na których mieli niezawodnego haka. Tak czy siak każdy członek Agencji przeszedł szereg szkoleń od tych w Black Water po te z SASem. Z własnej inicjatywy zorganizowali sobie picie z specnazem, tak w ramach pełnego treningu.

W pokoju rekreacyjnym było siedem osób. Czterech niemców w tym dwóch w pełnym rynsztunku i trzech polaków. Duda zwany Dudziarzem lub Nudziarzem (zupełnie bezpodstawnie zresztą) grał z Sirkiem. Z Sirkiem właśnie wiąże się kolejna Agencyjna legenda. Krzysztof Witkowski zwany wcześniej przez wszystkim Krissem naprół się podczas picia z desantem tak, że prawie przenicowało go na drugą stronę. No to koledzy przenicowali jego ksywkę. Wracając do polaków, trzecim obecnym był Michał, po prostu. Żadna ksywka się do niego jeszcze nie przykleiła. Ostatni z polskich ochroniarzy gapił się tępo w grających.

Marek przywitał się ze wszystkimi.
- Któryś z Was dziś ma służbę?
Michał odwrócił znudzony wzrok w jego stronę.
- Niet. Wszyscy już na posterunkach. No po za Delfinem, on się przebiera.
- Delfin ma dziś służbę.
- Tia... Nawet z Tobą. Nie pamiętasz?
Mróz wzruszył ramionami.
- A ja się grafiku uczę na pamięć?
- Powinieneś.
Sirk roześmiał się i ściął piłkę, Nudziarz zaklął.
- Te, Mróz lepiej się śpiesz. Masz niecałe piętnaście minut.
- Trzymajcie się.

***

Kazik Szewczyk, zwany Delfinem skończył się już przebierać. Marek rzucił mu krótkie "siema" i podszedł do szafki. Z ulgą zdjął mokrawe ciuchy i zaczął ubierać robocze ubranie.

W Agencji służyły tylko przedstawiciele dwóch narodowości ale wiele państwa ładowało w nich kasę dlatego używali najlepszego sprzętu.

Kombinezon w jaki ubrani byli Agencji (Smithowie jak to kiedyś ktoś rzucił) przypominał ten używany przez antyterorkę. Cały granatowy, bez naszywek. Do tego kamizelka taktyczna z doczepianą drugą kevlarową. Na nogi desanty a na głowę hełm. Parę kilo ciuchów a to był dopiero początek. Maska pegaz (też granatowa) na szyję w razie ataku gazem by szybko założyć. Do kieszonki specjalne gogle przypominające trochę pływackie.. Oczywiście sprzęt sportowy nie miał funkcji zoomu, dalmierza, noktowizora a także aparatu o ograniczonej pamięci. Najnowsze cudo techniki. Ale wracając do sprzętu. Każdy ochroniarz dysponował apteczką podręczną, nadajnikiem-krótkofalówką i latarką. Marek z własnej inicjatywy dodał do tego paczkę chusteczek, długopis i piersiówkę z whisky. W pracy nigdy nie pił ale po pracy to już co innego...

Jeśli chodzi o broń każdy Agent mógł wnie w znacznym stopniu ingerować. W przypadku Marka bronią główną było P90 a boczną FN FiveseveN. Wybranie broni o tym samym kalibrze było raczej nawykiem, podobnie jak noszenie masy zapasowych pestek. Tutaj wątpliwe by nawet w razie napaści wystrzelił więcej niż magazynek. Pemmkę i back up dopełniał nóż glocka, model 78 wersja dla sił specjalnych oraz glock 33 w kaburze na łydce. Po ubraniu się Mróz przypominał (jak prawie każdy Agent) chodzącą zbrojownię.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 25-03-2011 o 15:24.
Szarlej jest offline