Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2010, 22:27   #214
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
NARRATOR




Derek Hound

Znałeś konsekwencje wyboru i nie miałeś sił walczyć.
Upiór zamachnął się tak szybko, że nawet nie zauważyłeś, kiedy to zrobił.
Cios trafił cię prosto w czaszkę.

Wybuch jasności, potem ciemność, a potem wieczna, niekończąca się cisza.

Ostatnią myślą ulatującą z rozbitego mózgu było jedno pragnienie, by gdzieś tam, na końcu drogi, spotkać Holy.

Nie dane było ci się tego dowiedzieć.


Annie Carlson

Obite żeberko strzelił w momencie, kiedy ty wskoczyłaś w otwarty portal, który zamordowany Studenciak z twoją pomocą otworzył z takim trudem.

Twoje oczy poraziła świetlista biel. Tak jaskrawa, ze miałaś wrażenie, że oślepniesz. Nawet zaciśnięcie powiek powodowało jedynie czerwone plamy przed oczami.

Nie czułaś niczego. Jakbyś przestała istnieć.

Unosiłaś się w tej światłości, nie wiedząc gdzie jest góra, gdzie dół, nie czując ciała.

Zatopiona w bieli i ciszy.

Potem jednak coś się zmieniło.

Poczułaś, że stoisz na czymś, co wygląda jak soczyście zielona łąka.

Wszędzie wokół ciebie kwitnie trawa i kwiecie.

Stoisz, bosa, pośród tego przecudownego kobierca.
Jest cicho. Lecz nie przeraźliwie cicho, lecz tak subtelnie cicho. Jak w momencie skupienia, w stanie łagodności.

Jaskrawe światło przestało ranić oczy. Przestało zadawać ból. Stało się cudnym dopełnieniem tej sielanki.

I wtedy z tej bieli wyłonił się Nathaniel. Wiedziałaś, że to był on, mimo, że wyglądał zupełnie inaczej,. Jak anioł na rysunkach. Smukły, piękny, złocistowłosy i ze skrzydłami.

Spojrzał na ciebie ze smutkiem w spokojnych, pełnych mądrości oczach. I zapłakał. Głośno i rozpaczliwie.


Cyrus Parker

Uderzenie w ramię na chwilę musiało pozbawić cię przytomności.
Kiedy się ocknąłeś poczułeś, że leżysz w jakimś błocie. W cuchnącym smarem, odpadkami i żużlem szlamie.
Nie czułeś obecności Georga. Wiedziałeś, że jesteś tutaj sam.
W jakimś ciasnym, klaustrofobicznym pomieszczeniu.

Gdzieś, obok ciebie, słychać kanonadę. Zagłuszoną przez jakaś przeszkodę. Kierując się po omacku w tamtą stronę natrafiasz na śliskie, pokryte czymś lepkim drzwi. Zza nich wyraźnie słyszysz odgłosy walki.
Huki strzałów, wybuchy granatów, krzyki ostrzeliwujących się ludzi. Zamarłeś z ręką na klamce drzwi.
Możesz pozostać w tej ciasnej, cuchnącej klatce, lub otworzyć je, cokolwiek znajduje się po drugiej stronie.


George Wasowsky

Upadek trwał krótko.
Wpadłeś w coś, co było szybką, rwącą rzeką. Jej nurt pociągnął cię ze sobą. Walcząc z wodą w końcu dobrnąłeś do kamienistego dna. Do brzegu.

- Nie masz dokąd pójść, George Wasowsky – usłyszałeś obok siebie głos.

Odwróciłeś się widząc, że na kamieniu siedzi Obite Żeberko.

- Dokonało się – mówi spokojnie. – Mój pan powrócił.

Widzisz, jak jego twarz zmienia się na twoich oczach. Widzisz oblicze, które patrzyło na ciebie z książki znalezionej na strychu. To Innuaqui. Przez chwilę w jego oczach widać ten złocisty poblask, który widziałeś wcześniej, jak był profesorem w domu dla obłąkanych.

- Idąc w tamtą stronę – wskazał ręką kierunek – dojdziesz do miejsca, w którym nie chciałbyś się znaleźć.

- Idąc tam – wskazał las rosnący przy brzegu – Zginiesz.

- Jeśli wybierzesz inny kierunek, osobiście pozbawię cię życia.

Spogląda na ciebie, a ty wiesz, że to już prawie koniec.
 
Armiel jest offline