Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2010, 01:52   #4
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Mężczyzna w średnim wieku, siedział na ławce pod ścianą kanału i jadł konserwę, aż mu się uszy trzęsły. Dogryzał ją przydziałowym pieczywem, które było dość miękkie, niestety tylko w środku. Twarda skorupa przy każdym gryzie uwierała w dziąsła i nie poddawała się łatwo zębom strażaka.
Mimo wszystko był w siódmym niebie. Niedawno wypuścili go z polowego szpitala, gdzie pozszywali go oberwaniu fosforem. Rana zagoiła się prowizorycznie, dużo skóry stracił, w jednym miejscu fosfor doszedł nawet do kości. Mimo wszystko, doskonali Warszawscy lekarze, obecnie wojskowi medycy polowi zrobili wszystko, co było w ich mocy. I udało im się.
Co prawda rana odzywała się co jakiś czas przeszywającym bólem, ale nie był to ból który mógłby tak porządnego chłopa wyłączyć z boju.
A teraz wrócił, ale nie do swojej jednostki strażackiej, nie do swojego rodzinnego miasta położonego w Wielkopolsce, ale do Warszawskiej milicji. Mimo wszystko, cieszył się że może bronić swojej ojczyzny. Cieszył się na tyle, że nie mógł się doczekać pierwszego wyjścia na powierzchnie i zaciukać jakiś zbłąkany patrol.

- Gerald Paczkowski, Arek Kapczyński, Damian Zaniewski i Sławek Kaniewski, zgadza się? - odezwał się jakiś facet, stojący na środku stołówki i wykrzykujący ich nazwiska i imiona. Zdziwiło go, że wyczytano go jako pierwszego. Ale nie zakrzątał sobie tym zbyt długo głowy. Był najedzony i zmobilizowany do działania. Ba, nawet nie utykał!
Podszedł wolnym krokiem do mężczyzny, który wyglądał w tym świetle jak niedoszły komandos S.A.S'u. Tak samo głupio wyglądał.
- Zbieracie się, za półgodziny chcę was widzieć przy wschodnim wyjściu. Wszystkich. Pokażcie te papiery w zbrojowni. - zostały im wręczone jakieś świstki ze stempelkami i ich danymi wypisanymi w rubryczkach. Na drugiej kartce widniało polecenie wydania z magazynu sprzętu, na trzeciej wyszczególnione co ma zostać wydane i komu.
To oznaczało jedno.
IDĄ NA AKCJĘ!

Siedziba zbrojmistrza, wygląda dość normalnie, wręcz prostacko. Siatki oddzielające prostych żołdaków od nagromadzonego sprzętu, którego prawie nie było widać. Mimo wszystko, Gerald sądził że coś jeszcze znajduje się pod ladą. Zewsząd w oczy biły, porozwieszane na ścianach plakaty, jakiegoś solidnego karabinu.
Paczkowski pierwszy podszedł do gościa w berecie, robiącego za opiekuna sprzętu. I chyba dobrze zrobił, bo dla ostatniego w kolejce brakło sprzętu, został tylko z Glockiem. Ale patriotyzm wymaga poświęceń.
On sam dostał tylko MP5 i dwa magazynki. O ile będzie strzelał z bliska i w twarz, może kogoś zabije. Jeśli będzie strzelał z daleka, pociski MP5 niezbyt nadawały się do dziurawienia kamizelek kuloodpornych. Ale cóż, patriotyzm wymagał poświęceń.

Wrócił do "baraków" jak było można nazwać piwnicę szpitala, mądrze połączoną z kanałami i przerobioną na koszary. Miał tam swój plecak i swój mały sprzęt. Zapakował to do plecaka, ubrał się w kamizelkę taktyczną, porozwieszał na sobie sprzęt, jak choinka i ruszył do "WBW", jak żołnierze zwykli nazywać wschodnie wyjście z kanałów. Skrót ów znaczył "Wschodnia Brama Warszawy". Patetycznie i nonszalancko, ale podnosiło morale i tak wycieńczonych żołdaków.

- Panowie, to jest Hans Getterung. Pomoże nam w misji. Mamy odnaleźć pozostałych przy życiu członków jednej z grup zwiadowczych milicji. Pytania? - powiedział facet, czekający na nich przy wyjściu, wskazując jakiegoś faszystę. Gerald popatrzył na niego złowrogo i splunął na zimną podłogę kanału.
Nie miał pytań, więc rozejrzał się tylko po towarzyszach.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline