[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PJAC6oIf9bI&feature=related[/MEDIA]
Wędrówka przez kanalizację miejską nawet w szczelnych strojach ochronnych nie była niczym przyjemnym.
Ale gdybym chciała mieć łatwą, miłą i przyjemną pracę to zostałabym krupierką w Kasynie, a nie policjantką...
Aczkolwiek Tarociarz, czy też może jego wierny naśladowca postarał się o to by nie zgubili się w plątaninie korytarzy czy też własnych domysłów.
Namalowane fluorescencyjną farbą oko, jego, tuż obok kart tarota, znak firmowy prowadził ich do miejsca, a w którym ktoś chciał, żeby się znaleźli.
Wymiana słów jaką prowadziła z McDavellem miała chyba podnieść ich oboje chodź trochę na duchu.
Bo oboje podskórnie czuli co znajdą w miejscu do jakiego prowadziły ich nic nie widzące oczy.
Niespodziewane odgłosy metra potrafiły na chwilę przerazić.
To zabawne, jak czasem w niespodziewanych okolicznościach dźwięki czy pojawienie się rzeczy czy też zjawisk jakie traktujemy jako oczywistą na tyle część rzeczywistości potrafi wzbudzić w nas tak skrajne emocje...
Na znak dany przez Waltera Mia wyciągnęła swoją ulubioną zabawkę. Nie była to otrzymana na posterunku beretta, ale broń do jakiej była przywiązana, i jakiej ufała. Jednak instynkt jej podpowiadał, ze raczej w tym miejscu jej nie użyje...
Zza drzwi otwartych gwałtownym ruchem przez McDavella wylała się istna rzeka szczurów.
Uciekały jak z tonącego okrętu, dziwne...
Pierwsze wrażenie po wejściu do pomieszczenia technicznego było mocno surrealistyczne.
Tak jakby znalazła się w strasznie zapuszczonej rzeźni, albo jakby widziała screen z gry uwielbianej przez jej bratanka, bodajże Silent Hill.
Krew wymieszana z szlamem i wiekowym brudem.
Strzępy ciała na hakach, rozciągniętych, pordzewiałych łańcuchach.
Niektóre szczury nadal pożywiały się na mięsie.
Problem był jeden.
Fragment mięsa wiszący w pobliżu Mii miał twarz.
Twarz dziecka.
Mayfair tylko podziękowała wszystkim bogom o jakich słyszała, ze dziś rano wypiła tylko dwie kawy.
Jednak Taociarz był przywiązany do symboli.
Starannie wyrysowane oko , lekko skośne wpatrywało się w nich intensywnie zieloną tęczówką.
Mia przez chwilę starała się odpędzić szczury żerujące na rozkawałkowanych zwłokach, ale dała sobie spokój. W kanałach na jednego odgonionego znajdzie się 5 następnych.
Nagle jej wzrok przykuł leżący na ziemi biały przedmiot, mocno odcinający się od ciemnych kolorów w okół.
Kolejna karta tarota.
Acz w zupełnie innym stylu niż te poprzednie, ze smokami.
Przedstawiała wampira wysysającego krew z kobiety, była parodią znaczenia karty- Kochankowie.
Nie podniosła jej nie chcąc jej zabrudzić, a rękawice, jak i większość kombinezonu miała pokryty mazią jakiej pochodzenia raczej nie chciała znać.
-McDavell, dzwoń po technicznych. No i zawiadom szefa.
Ona sama zaczęła uważnie przy świetle latarki oglądać resztę pomieszczenia starając się niczego nie dotykać.