Koth Evoc
Kotha zbudziły głosy jego towarzysz. Gdy tylko pierwsze dźwięki przebiły się do jego świadomości, zaczeły docierać tam także odgłosy pracujących maszyn, pobrzękiwania skanerów, stonowane buczenie repulsora.... i oddech jakiegoś dużego stworzenia.
Starając się nie zdradzić swego przebudzenia, chociaż w oczywisty sposób jego ciało przestało oddychać tak rytmicznie, jak w czasie działania bacty, i spojrzeć na otoczenie.
Pierwszy odruch okazał się być złym. Białe światło oślepiło go na chwilę. Uboczne działanie cudownego medykamentu. Pobudzone do działania ciało regenerowało się w wielkim tempie, w każdym możliwym aspekcie. Teraz następował wielki rozruch maszyny zwanej człowiekiem. Pierwsza próba generalna mówiła: ~Chyba jeszcze nie wstanę. Boże... jak jasno. Co za sadysta... Jeszcze moje ręce mnie nie słuchają... Kiepsko ukrwione. Trzeba poczekać~
Mechanik powoli, słabymi jeszcze ruchami, usadowił się wygodniej. Jego oczy ponownie otworzyły się, tworząc cienkie szparki, przez które dojrzał istotę...
~ Zadziwiające. Przestrzeń Huttów, a ktoś ratuje nasze skóry. I to ktoś bogaty. Pojedyńcza komora Bacta kosztyje dziesięć tysięcy kredytów, Thyferrańskie kartele nie sprzedają swojej technologii tanio. Może to ktoś taki jak Ithorianie?
__________________ I'm a person just like you
But I've got better things to do |