Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2010, 00:25   #24
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Oczy Terrenca przez dłuższą chwilę wpatrywały się w pochylającą się nad nim kobietę, miały jednak dziwnie nieobecny wyraz, jakbym w ogóle jej nie widział. Pozbierał się jednak po paru sekundach i pozwolił by Luneball pomogła mu wstać. Wieść o dziwnej otoczce, która ją spowijała, zachował oczywiście dla siebie. Detektyw jej nie kojarzył, choć w sumie nie było w tym nic dziwnego, osobami na jej stanowisku nie miał po co się interesować, może spotkał ją kiedyś, lecz maska nie ułatwiała zadania. Chciał odpowiedzieć jej coś od razu, ale kiedy tylko wstał znów zaczęło mu się kręcić w głowie i zgodnie z jej zaleceniem usiadł sobie na podniszczonym murku.

- Widziałem już gorsze rzeczy - rzekł po chwili przecierając oczy - Ta wystawa nie robi na mnie wrażenia.

- W takim razie tym bardziej powinien pan przejść kilka rutynowych badań -
powiedziała z troską w głosie - To na prawdę ważne.

- Ważne jest to byście znaleźli jakieś ślady zamiast je deptać
- odparł podnosząc wzrok - Ustaliliście już coś?

- Za wcześnie na jakieś istotne poszlaki
- odpowiedziała wracając do pozycji wyprostowanej, widać było, że nabrała do detektywa rezerwy - Ale coś mamy, chłopak na pewno nie został znieczulony.

- Żył czy zrobili mu to po śmierci?


- Myślę, że pan już to wie - odpowiedziała - Ilość substancji w ciele wskazuje na to, iż chłopiec przeżył ogromny ból zanim zginął.

- Coś tu nie gra
- rzucił jakby do siebie Baldrick.

- Słucham?

- Zmienił się schemat, dlaczego? Wtedy wszystko było już poukładane, idealnie połączone, dlaczego więc teraz zabił dziecko? -
Pytanie było raczej retoryczne, bowiem Terrence znów wydawał się kompletnie nieobecny, patrzył gdzieś w przestrzeń nad głową pani patolog.

- Może to naśladowca? - przerwała ciszę kobieta - W Nowym Yorku nie brak świrów.

- Możliwe, ale szczegóły za bardzo się zgadzają
- odparł detektyw - Prasa nie opisywała tego tak szczegółowo, poza tym styl został jedynie zmodyfikowany, motyw pozostaje ten sam.

Patolog potrząsnęła ramionami dając znać, iż nie ma więcej pomysłów. Baldrick wstał z zimnego murka i otrzepał swoje ubranie, następnie kiwnął na mundurowego by do niego podszedł.

- Przygotuj auto, zaraz jedziemy - powiedział po czym zerknął jeszcze w kierunku pani patolog - Kiedy tylko coś ustalicie chce widzieć raport.

Kiedy odchodził, wciąż wydział zniekształcone i splugawione ciało dzieciaka, chyba na prawdę nie zdawał sobie, że wywrze to na nim takie wrażenie, iż wpłynie na niego w tak istotny sposób. Dlaczego wybrał sobie za kolejne ofiary dzieci? Cóż to był za chory plan, mocno bijący poprzednie zwyrodniałe zbrodnie. Sam nie wiedział dlaczego tym razem tak był poruszony, czyżby dla tego, iż on również mógł stać się przyszłą ofiarą?

***

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=6Ejga4kJUts[/MEDIA]

Drogę na komisariat spędzili w całkowitej ciszy, Baldrick był wyraźnie zamyślony, a policjant nie chciał mu przeszkadzać, kto wie? Może niepotrzebnie by się tylko naraził. Terrence tymczasem analizował właśnie iloma rzeczami powinien się jeszcze zająć, w głowie wciąż miał Emilie Van Der Askyr i jej sobowtóra, do tego należało dodać de Sade, a także Alvaro. W tej chwili były to dla niego najważniejsze poszlaki, które należało zbadać jak najszybciej. Tym samym śledztwo związane ze śmiercią dzieci, choć powiązane, schodziło na drugi plan. Wszystko dlatego, iż sprawa nabrała zabarwienia osobistego. Demony, których istnienia nigdy nawet nie podejrzewał, zesłały na niego nie tylko uciążliwy dar oraz sporo papierkowej roboty, lecz również władowały się z kopytami w jego prywatne życie i poważnie w nim namieszały. Nie mógł uwierzyć w to, iż Astarot swobodnie chodzi sobie po Ziemi, a teraz musiał jeszcze zdać sobie sprawę, iż oczy Tych Wielkich obserwowały jego działania, być może każdy jego krok. Kto jeszcze mógł być w to zamieszany? De Sade, Astarot i...? Grozi mu niebezpieczeństwo, będzie więc musiał sięgnąć po wiedzę, która pozwoli mu nieco zmniejszyć przewagę jego rywali, jednak gdzie powinien jej szukać?

Na początek zabrał się za zbieranie informacji na temat Alvaro, podpytywanie właściwie nic by nie dało, więc od razu postarał się o wyłuskanie kilku dokumentów. Na szczęście Dean Robins potrafił coś załatwić i o nic się nie dopytywał. Widocznie uznał, iż Terrencem kierowała zwyczajna ludzka ciekawość, siedział więc spokojnie na krześle paląc Camele i luzując krawat. Wreszcie udało mu się wrócić do domu, twierdził, że pogodził się z żoną i od kilku tygodniu żyli niczym na kolejnym miesiącu miodowym. Terrence na spokojnie przyjął tą luźną i nudnawą gadkę, tyle mógł zrobić za szybkie dostarczenie danych. Jak się jednak okazało nie było w nich nic ciekawego, akt zgonu i kilka podstawowych wpisów, które nic do śledztwa nie wnosiły. Dopiero kiedy natknął się na informację, iż ciało Alvaro zniknęło, zaczął uważniej czytać.

- Jak to możliwe, że ciało tak po prostu rozpłynęło się w powietrzu? - spytał z niedowierzaniem Baldrick.

- Nie wiem - odparł Dean po czym wypuścił z ust małą chmurkę dymu - Kompletne fiasko, nie wiem, może mundurowi się tym zajmowali i schrzanili.

- Ale pogrzeb był
- powiedział nie podnosząc wzroku z nad papierów.

- Tak, tylko symboliczny, bo tego, że nastąpił zgon nie można było zaprzeczyć. Zdjęcia, dokumentacja, wszystko mówi samo za siebie.

- Śledztwo do niczego nie doprowadziło -
stwierdził ponuro Terrence - Po co ktoś miałby wykradać ciało detektywa? Nie wydaje ci się to dziwnie?

- Może jakiś nekrofil?
- roześmiał się wesoło zdając sobie mimo wszystko sprawę, że żart nie był na miejscu - Zwęszył ciałko i wiesz...

- Albo jakiś dzieciak
- podjął Terry - Alvaro był księdzem, oni lubią dzieci, któreś mogło chcieć się zrewanżować.

- Może
- Dean uśmiechnął się jeszcze szerzej - Zaraz muszę lecieć - zgasił papierosa - Chcesz jeszcze o coś spytać?

- Czekaj moment, rodzina się nie dopominała?


- Coś tam było takiego, ale to dalsza rodzina tylko i nie przejęli się nimi. Miał być chyba jakiś proces, ale jak z nimi pogadał ten prawnik, Mosley czy jakoś tak, to im się odechciało.

- Musiał mieć gadane, śmiało mogli skarżyć, a tak sprawa przeszła bez echa.


- Bywa, upchnęli to pod dywan i przycisnęli czymś ciężkim, my nic nie poradzimy.

Dean zabrał kilka rzeczy i wrócił do swoich zajęć pozostawiając Terrenca z lekturą. Nie pasowało mu to tajemnicze zniknięcie, to nie mógł być przypadek, podobnie jak wizja twarzy Alvaro. To musiała być podpowiedź, postanowił więc, że sprawdzi mieszkanie detektywa, tak na wszelki wypadek, może znajdzie tam jakieś poszlaki. Ktoś zadał sobie sporo trudu by wykraść ciało, był zdeterminowany i miał w tym jakiś cel, tylko jaki?

***

- Co ci powiedzieli? - spytał Terrence kiedy wsiadał do radiowozu, jakoś udało mu się uniknąć Strepsilsa i mógł od razu jechać na miejsce.

- Detektyw Falkow wysłał policjantów na miejsce, ale niczego się nie dowiedzieli, dziewczyna się nie odnalazła
- odparł młody funkcjonariusz.

- Telefon?

- Od dawna nieaktywny, uznali to za jedno z tych zaginięć, w których sprawa sama się rozwiązuje, kiedy gdzieś jakiś łach znajduje ciało w rzece
- zacisnął zęby, miał już pewne doświadczenie, lecz standardowe metody policyjne nie przypadały mu najwyraźniej do gustu.

- W porządku. Jedziemy pod ten adres.

- Jakiś świadek?
- spytał szybko, po czym ucichł nie wiedząc jak zareaguje detektyw, w końcu w stopniach dzieliła ich przepaść.

- Nie, ale sprawa jest powiązana
- odparł Baldrick, nawet lubił tego chłopaka, oby nie zginął zbyt szybko jak większość osób, która styka się z paskudną prawdą o Aniołach, Bogu i Demonach, a już w szczególności tych ostatnich.

Później już się do siebie nie odzywali, Terrence znów zagłębił się w rozmyślaniach, miał nadzieję, iż technicy, którym zostawił swój telefon, znajdą jakieś odciski palców. Gdyby zdołał zidentyfikować swojego wybawcę byłby o jeden krok do przodu. Nie wiedział co dokładnie chciał znaleźć w domu Alvaro, lecz podejrzewał, że ktoś inny również mógł chcieć tam pomyszkować. O działaniach nie informował pozostałych członków wydziału, głównie dlatego, że nie dotyczyły one główne toku śledztwa.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline