Mężczyzna wychylił się ostrożnie i szybko zlustrował kolejny załom korytarza. Wszędzie było pusto i cicho. Stłumił westchnienie ulgi, które cisnęło mu się na usta. „Ciepłaki” na razie odpuściły, ale i tak nie mógł pozwolić sobie na obniżenie koncentracji ani tym bardziej na czynienie żadnego hałasu. W ten właśnie sposób stracił kumpla. Wydawało im się, że na tamtym korytarzu byli bezpieczni, kiedy w mgnieniu oka sytuacja się zmieniła i zza otwieranej przez nich grodzi wysypała się chmara rozwścieczonych górników. Co z tego że koniec końców udało mu się odstrzelić ich wszystkich skoro i tak jeden z nich zdążył rozwalić głowę Andy’emu.
Teraz oddalał się, czym prędzej z tamtego miejsca, bo wiedział już, że na głośniejsze dźwięki potrafią zbiec się jak ćmy zlatujące do lampy. Zamierzali wraz z Andym ominąć windy i wydostać się na poziom B inną drogą, ale teraz zdał sobie sprawę, że sam nie da rady. Musiał skorzystać z wind, chociaż wiedział, że dźwięk ich mechanizmów na pewno kogoś przyciągnie. Tyle, że nie miał wyjścia. Na poziomie A cały czas roiło się od górników a amunicja w Anakondzie prawie się skończyła.
Starając się poruszać jak najciszej dotarł w końcu do dźwigów poziomu górniczego. Odetchnął głęboko i wezwał windę, po czym wsunął się bezszelestnie do najbliżej położonego magazynu i czekał. Albo rzuci się do otwartych drzwi windy, albo zamknie gródź magazynu, jeśli hałas zwabi większą grupę tych szaleńców. Wóz albo przewóz.