Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2010, 21:28   #29
Feataur
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Kohen pokręcił lekko głową, spoglądając na Kirisu i jego "karpia". Sakura robiła wrażenie. Jednak nie w sensie pociągu fizycznego. Owszem, byłaby urodziwa, jednak blizny i kikut niemal od razu dawały do zrozumienia, że to nie jest niewiasta, z którą miałoby się ochotę poduszkować. W milczeniu spoglądał na Płomienia, który najwyraźniej stracił całkowicie dar mowy.
Takami chrząknął, zwracając uwagę Sakury.
- W mieście znajdują się oni pochodzące z Chin - rozpoczął od razu. Nie obchodziło go, że daje fory kobiecie. Póki ginęły demony, było w porządku - Wczoraj w nocy ubito ich chyba pięć. Jednak dalej brak pierwszego osobnika, który powołuje do życia nowe.
Przez chwilę milczał, opierając się plecami o deski gospody. Dziwne, ale ta kobieta nie peszyła go w takim stopniu, jak inne przedstawicielki płci pięknej. Może dlatego, że ona sama była w jakimś stopniu niedoskonała? Blizny i kikut od razu skreślały ją z norm, do których Kohen również się nie zaliczał. Jednakże spoglądając na jej walory...
- Kohen Takami - przedstawił się - Youjutsusha. Reszta zaś powinna zjawić się zaraz przed zmierzchem lub w chwilę po zapadnięciu zmroku. Dzielimy się na pary i patrolujemy najbardziej newralgiczne dla demonów cele - cmentarz i jego okoliczne ulice. Założenie było, iż to wina cmentarza gaijinów i stamtąd muszą wychodzić. Cóż, założenie okazało się błędne. Choć nie do końca. Natrafiliśmy na Jiang Shi, co upewniło mnie w tym, że za tymi ataki stoi ktoś lub coś.
Podniósł lekko głowę, spoglądając w jedyne otwarte oko. Czuł, że coś, być może sama karma, o której niedawno rozmawiał ze starym mnichem, skonfrontowała tę kobietę z nim. Zobaczymy, czy moja droga będzie wiodła prosto, czy niebawem zatoczy spiralę reinkarnacji, pomyślał przelotnie Takami, próbując nie zjeżdżać wzrokiem poniżej szyi kobiety. A to nie było łatwe.
- A więc... - kobieta potarła podbródek jedyną dłonią jaką miała – Jiang Shi... Nie... nic mi to nie mówi.
Spojrzała w kierunku czarownika, lekko się pochylając by mu się przyjrzeć.
- A kogo właściwie podejrzewasz... Takami, tak? Takami-san?
Wzruszył ramionami.
- Takami wystarczy - powiedział mimochodem, dostosowując się do jej charakterystycznego podejścia – Wszystko wskazuje, że winny jest statek kupiecki z Chin. Zawija do portów i zostawia tam zwłoki, po czym odpływa jak najprędzej, nie dokonując ciałopalenia.
Przełknął ślinę, gdyż jędrne piersi Sakury znajdowały się teraz na linii wzroku czarownika. Wziął głębszy oddech, przypominając sobie słowa mnicha na temat pokus i osiągnięciu Oświecenia. Ale czy ono nie mogłoby zaczekać aż..., pomyślał, po czym odciął się od tych myśli. Przynajmniej na chwilę.
- To zdarzyło się tutaj. Zwłoki pochowano na cmentarzu dla gaijinów, a zaraz potem pojawił się demon. Niestety - westchnął, ponownie zmuszając się, by oderwać spojrzenie od tych... dwóch cudeniek, kołyszących się i zniewalająco kuszących... DOŚĆ!, nakazał sobie w umyśle Kohen, bezwiednie zaczynając składać w głowie sylaby Sutry Serca – nie wiemy, kim jest pierwszy demon i to utrudnia nam pracę. Co więcej, nie wiemy nawet gdzie go szukać.
Spojrzał teraz w twarz Sakury, która pod blizną i tatuażem mogła kryć kiedyś całkiem sympatyczne oblicze.
- Klan Hachisuka zaś, tutejszy feudał, powołał również swoich ludzi do poszukiwań - powiedział – Lepiej więc uważać na to, kogo się stara zabić.
Wyprostowała się przerywając na moment kuszenie youjutsusha. Wsunęła po chwili dłoń, pod kimono, akurat pod prawą pierś, mrucząc pod nosem.
- No to mamy problem.
Po chwili szukania, wyjęła długą chińską fajeczkę do palenia ziół, najczęściej opium.
Wsunęła fajeczkę w usta i zaczęła przy obi szukać ziół, do jej nabicia. Przy tym mówiła z wprawą.
- Tho jhakie mhamy plhany na te nhoc?
Jako taką wprawą.
Kohen uniósł lekko brwi, ale nic nie wspomniał na temat fajki.
- Tak jak wczoraj - powiedział – Jeśli tylko wszyscy zjawią się na czas,, idziemy patrolować okolicę cmentarza i miasto. Dzisiejszej nocy będą nas wspomagać niezależne patrole Hachisuka, więc szansa na wytropienie oni wzrasta.
Szczególnie, kiedy ci biedni ludzie będą krzyczeć, rozrywani na strzępy
, dodał w myślach ponuro, wiedząc, że zwykły bushi nie ma szans w starciu z oni. Póki co jednak, Takami odgonił się od grzesznych myśli, dzięki czemu jego rozum wrócił na stały tor logiki.
- Zeszłej nocy byłem w parze z Sogetsu Kazamą, a ten tutaj, Kirisu-san, towarzyszył Mauriken Leiko-san. Samotnie patrolował miasto również Genba Hario - tu skrzywił się widocznie – jednak okazał się bezwartościowym głupcem, podpalając bezcelowo dom, w którym miało rzekomo znajdować się oni. Demonów nie było, a Hario uciekł, unikając kary za podpalenie. Obecnie szukają go służby miasta.
Spojrzał na kobietę, zastanawiając się chwilę.
- Podejrzewam, że układ będzie musiał się zmienić – oznajmił – Poczekamy na resztę, wtedy zdecydujemy.
Takami spojrzał na zewnątrz, spostrzegając, że niedługo nadejdzie pora zebrania. Zastanawiał się, gdzie podziewa się Sogetsu i czy nie napotkał czasem na Hario... Jeśli tak, niech uważa. I jeden, i drugi. Uśmiechnął się mimowolnie, zastanawiając się, jaki wynik miałaby taka walka.
- Harhio.. Ghenba... znham to skhądś -mruknęła w odpowiedzi kobieta, nabiła fajeczkę jakimś specyfikiem, schowała ziółka i ordynarnie podrapała się po zgrabnym tyłeczku.
Nie miała żadnych manier... i chyba nie dbała o to. Podpaliła zioła w fajce, od płomienia jednego z lampionów. Pociągnęła dymka i trzymając fajkę w palcach rzekła.
- Czy on? Czy on nie jest wielki jak ogr, a z gęby jeszcze brzydszy? - po czym wskazała na zdziwionego Kirisu – I co ten młodzik wyszczerza oczy? Kobiety nie widział, czy co?
Takami wzruszył ramionami i wyszczerzył krzywe zęby.
- Mnie nie pytaj - odparł na pytanie o Kirisu – Co do Hario... To ten sam. Wiesz coś o nim?
Kohen na chwilę spojrzał na zbaraniałego Kirisu. Co jak co, ale w tej sytuacji... Wyglądało na to, że obcowanie z tak niekobiecą niewiastą było dla młodzieńca zbyt brutalne. Ciekawe, czy to naruszyło jego światopogląd i opinię na temat płci pięknej?, pomyślał, śmiejąc się w duchu.
- Phi... po prostu... tego... -Kirisu coś tam mruczał pod nosem – Szkoda że nie ma tu Leiko-chan.
Saukura z impetem usiadła przed Kohenem zakładając gołą nogę na nogę. A miała je całkiem zgrabne. Pokazywała równie ciekawe widoki co Leiko, niemniej nie robiła tego z taką subtelnością jak druga łowczyni oni. Machając fajeczką w dłoni mówiła.
- Genba Hario to... z tego, co słyszałam. Morderca na zlecenie. Dość skuteczny i dość przerażający. Sama go jednak nie miałam okazji poznać.
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, co miałby tu robić. Nie poluje przecież na oni.
- To czemu się zgłosił?
- wtrącił Jinzo.
Sakura spojrzała na kupca dodając
- Kto wie.
Żeby zabić Sogetsu Kazamę i zdobyć oręż w którym uwieziony jest demon imienim Jinbei
, powiedział sobie w myślach, gdy wszystko, niby zapadnia w zamku, znalazło sie na swoim miejscu.
- Kto wie... - powtórzył za Sakurą, zezując jednak na jej kształtne uda. Buddo, czemu narażasz mnie na takie pokusy?, westchnął w duchu, jednak nie przeszkodziło mu to zbytnio w podziwianiu walorów fizycznych łowczyni.
- W takim razie nic dziwnego, że nie chciał być z żadnym z nas na polowaniu - udał, że domyślił się tego dopiero teraz – Jego nieznajomość walki z demonami wyszłaby od razu na jaw. Więc wciąż zostaje pytanie, dlaczego. Do tego mówisz, że jest płatnym zabójcą? Może - zwrócił się do Jinzo, kiedy kolejny plan usidlenia Hario zaczął się rodzić w jego umyśle – chodzilo o propozycję daimyo Hachisuka? Być może dowiedział się o tym, że trójka najlepszych będzie mogła służyć Hachisuka Sonosuke-sama. Kto wie, może nawet sam daimyo jest celem? Dla człowieka jego postury obalenie kilku yojimbo to nie problem.
- Nieeee... on raczej pracuje dla maleńkich rybek. Gdzie mu tam pływać z rekinami - zaśmiała się kobieta. Pochyliła w kierunku zezującego czarownika... prezentując mu mimowolnie bardzo wiele ze swoich walorów. Dopóty przynajmniej, dopóki jej twarz nie przesłoniła mu wszystkiego – Na daimyo to raczej ninja. Któryś z najemnych klanów, Koga albo Iga - odchyliła się do tyłu – Hario to pospolity rzezimieszek. Raczej chodzi tu o kogoś stąd.
Jinzo zbladł i wyszeptał.
-Jemu chodzi o mnie. Ktoś się dowiedział, Kohen-sama - ostatnie zdanie było niemal w błagalnym tonie.
Takami odsunął się nieco od twarzy łowczyni. Była cóż... Jej osobowość i obejście było dla Kohena całkowicie nowe. Jednak najwidoczniej jego umysł zdążył się nieco nastawić na tak niebezpieczne widoki.
Zerknął na Jinzo.
Gdybyś to ty miałbyś być martwy, Hario nie czekałby nawet na zapisy do polowania, pomyślał, wiedząc, że to najmniejszy problem. Gorzej, bo Sakura zaczynała iść w stronę prawdy.
- To może nam powiedzieć tylko sam Hario - odparł, starając się zejść z tematu. Miał własne porachunki z olbrzymem. Dodatkowo starał się nie sprowadzać na Kazamę dodatkowych problemów. Nie, żeby mu na nim zależało, jednak nie lubił niepotrzebnego rozlewania krwi. I uwalniania demonów – Jednak nie martw się, Jinzo-san. Dopóki któreś z nas jest blisko ciebie, nic ci z jego strony nie grozi. Możemy go pokonać lub zająć na tyle, ile będzie potrzeba, byś schronił się gdzieś w bezpiecznym miejscu.
- Ja nie będę sypiała z nim w jednym pokoju - rzekła Sakura wstając i wskazując na kupca, którego zaskoczyły te słowa – Sami go pilnujcie. - uśmiechnęła się, dodając z ironią – Spanie ze mną, to zaszczyt który nie trafia się byle komu.
Po czym ruszyła w kierunku wieczerzy wrzeszcząc głośno.
- Nie skąpicie sake w Nagoi, dobry znak!
- O czym się dowiedział, Jinzo-san?
- spytał Kirisu.
- O niczym... niczym - nerwowo odparł kupiec i niemal błagając o potwierdzenie rzekł – Prawda Takami-sama?
Kohen wzruszył ramionami, przybierając niewinną minę.
- Nie mam zielonego pojęcia, o czym mógłby się dowiedzieć -powiedział prosto, obserwując kołyszący się zadek Sakury – Chociaż ja też nie będę sypiał z tobą w pokoju, Jinzo-san. Wydaje mi się, że zostanie w tym samym budynku jest dość wystarczającym pomysłem...
Mimochodem zastanowił się, jak to miałoby w wyglądzie poduszkowanie z taką kobietą jak Sakura. Jej fizjonomia ciała była wprost do pozazdroszczenia, jednak tak wybuchowy charakter stanowił pewnie duży problem. A może nie?, pomyślał Takami.
Po chwili zwrócił sie do Kirisu.
- Czy Mauriken-san nie wspominała kiedy będzie? Zbliża się czas zebrania, a ani jej, ani Sogetsu-san nie ma. To jest niepokojące.
- Wspomniała, że w razie czego mnie... nas znajdzie - rzekł w odpowiedzi Kirisu. Zaś racząca się obficie sake Sakura krzyknęła
- Skoro i tak mamy patrolować miasto, bez konkretnego celu, to nie musimy na nich czekać.
Takami pokręcił głową. Wszystko zaczynało się sypać. Nie wiedział, czy to za sprawą wizyty przedstawicieli daimyo, czy pojawieniem się Sakury.
- Jinzo-san - powiedział do kupca – Proszę przekaż reszcie, że ruszyliśmy bez nich. Sakura pod tym względem ma rację. Nasze zwlekanie może przełożyć się na kolejne ofiary w ludziach. A tego chcemy uniknąć. I nie przejmuj się Hario. Wątpię, że to na ciebie został wynajęty.
Przeniósł wzrok na pijącą Sakurę.
- Mamy na ciebie czekać, czy idziesz od razu z nami? Zmrok zaczyna zapadać.
Kobieta spojrzała w kierunku Kirisu i Kohena.
- Tak wam się spieszy chłopcy?
Kirisu słysząc te słowa spiekł raka. A czarownik zaczynał powoli rozumieć, czemu Płomień tak się zachowuje. Kobiety, które czarował swymi opowieściami w Naogi, jak i Leiko, były miłe ciche i skromne. Były posłuszne i zachwycone Płomieniem. Co prawda Takami zauważył, że Leiko po prostu manipuluje Kirisu, ale robiła to subtelnie. A Sakura była bezpośrednia i protekcjonalna. Zapewne nigdy nie spotkał się z taką kobietą. Po prawdzie Kohen też nie.
Zawiesiła u obi butelkę z sake i ćmiąc fajeczkę podeszła do obu mężczyzn. Trzymając ją w dłoni spytała.
- Tooo… idziemy wszyscy razem, czy każde osobno?
- Wszystko jedno - odparł mag, podnosząc się z klęczek – Możemy iść i razem, i osobno. Zależy jak dobrze znasz miasto, Sakura.
Spojrzał na Kirisu, zastanawiając się, jaki on jest naiwny, jeśli chodziło o jego relację z Leiko. Nie miał zamiaru ostrzegać Płomienia, ani dawać mu dobrych rad, bo to raczej by nic nie wskórało. Zresztą, każde doświadczenie powodowało, że następnym razem człowiek stawał się mądrzejszy. O ile przeżywał swój pierwszy raz.
- To jak?
- To kto potowarzyszy mnie? - odparła pytaniem Sakura dając im do zrozumienia, jak kiepsko zna miasto. Kirisu spojrzał na czarownika i kiwnął znacząco głową. On chyba nie miał ochoty, wędrować z Sakurą.
- Najwidoczniej mnie przypada ten zaszczyt - powiedział z lekko wyczuwalną ironią, patrząc na wycofującego się rakiem kirisu. Żałował, że Leiko go teraz nie widzi.
Skierował spojrzenie na Sakurę, kierując się w stronę drzwi.
- Proponuję dziś również zahaczyć o cmentarz. Wczorajszy Jinag Shi mógł nie być jedynym, który narodził się wczorajszej nocy. Jeśli przez godzinę nic się tam nie pojawi, ruszymy na obchód dookoła. Co ty na to?
Zastanawiał się, jak będzie wyglądała walka łowczyni. Nie wątpił, że jej sława musiała wziąć się z jakiś umiejętności. Poza tym walczyła z jednym okiem i jedną ręką. A to już o czymś musiało świadczyć.
Kiwnęła głową, trzymając fajeczkę w zębach. Wsunęła dłoń pod kimono i podrapała się po prawej piersi, nie przejmując się tym, że wzrok czarownika podąża za jej dłonią. Powiedziała głośno trzymając fajkę zębami.
- Phrowadź Takhami.
Nie mówiąc już nic wyszedł na ulicę, która powoli zaczęła pogrążać się w ciemnościach. Od razu ruszył w stronę cmentarza, mając nadzieję, że zdążą, nim jakiś z demonów uformuje się całkowicie.
 

Ostatnio edytowane przez Feataur : 26-11-2010 o 23:30.
Feataur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem