Atmosfera w lokalu gęstniała z każdą chwilą. Po chwili kolejne osoby poczęły tracić przytomność. Dopiero kolejna osoba leżąca nieprzytomna na ziemi zaniepokoiła resztę osób znajdujących się w środku. Ktoś krzyknął nawet, żeby zadzwonić po pogotowie. Na to było jednak za późno. W telewizji spikerka informowała na bieżąco o kolejnych ogniskach epidemii w różnych zakątkach kraju. W pewnym momencie dopadł do niej któryś z techników, zaciskając zęby na jej policzku. W studio wybuchła panika. Wysoka blondynka która jeszcze przed chwilą spokojnie prowadziła wydanie informacji, piszczała i wrzeszczała na wizji, przygnieciona ciałem innego człowieka, nadal wgryzionego w jej twarz. Momentalnie doskoczyło do tarzającej się dwójki kilku ochroniarzy próbując ich rozdzielić. Wszystko odbywało się przy włączonych kamerach i transmisji na żywo na całe Stany Zjednoczone.
Z szoku na widok krwi, mięsa i wystających kości w telewizji wyrwał was dziwny dźwięk. Kiedy popatrzyliście w stronę wydobywającego się dziwnego dźwięku, zobaczyliście kobietę o dziwnym, pustym spojrzeniu.
Zaczęła iść w stronę barmana, który mimo paniki w oczach zachował zimną krew. Spod lady wyciągnął shotguna, którego z wprawą przeładował, przyłożył do ramienia po czym wycelował prosto w głowę kobiety i pociągnął za spust. Głowa zarażonej dosłownie eksplodowała, rozpryskując w około kawałki mózgu, kości i krwi, opryskując najbliżej siedzących gości.
Dopiero po tym incydencie zorientowaliście się, że wirus opanował też okoliczne tereny. Dopiero w tym momencie dotarło do was, że nagłe zasłabnięcia oznaczają zakażenie. Zerwaliście się ze swoich miejsc, w panice opuszczając małe pomieszczenie. Zrobiliście to w ostatniej chwili. Barman oddawał kolejne strzały do coraz to nowych zarażonych. Po chwili dało się słyszeć odgłos upadającej broni i odrywania kawałków surowego, ludzkiego mięsa od kości.
Staliście przerażeni przed małym barem, opanowanym przez zarażonych. W waszą stronę jechał patrol policji, zwabiony odgłosami strzałów. Dziewięć nie znających się osób. Dziewięć osób z różnych części kraju i świata, które los pchnął do małego miasteczka Lund. Nie mieliście praktycznie nic przy sobie, tylko to co zostało w kieszeni.
Z baru wyszedł barman. Nie miał połowy twarzy i części ramienia.