Grigori odchodząc od budynku w którym się wychował, zaszokowany informacją od rodziców chciał odpocząć i przemyśleć całą tą sytuacje.
Wchodząc do pobliskiego baru, usiadł przy pierwszym wolnym stoliku. Chwile później tak jak cała reszta patrzył na kobietę udającą się w stronę barmana.
Myśli sobie
~O cholera! W całej swojej karierze nie spotkałem nic bardziej.... ODRAŻAJĄCEGO~, trzymał ręce w kieszeni w spodniach w której był pistolet. Po strzale w kobietę bez wachania wyjął pistolet, trzymał go w rękach. Później zobaczył że coraz więcej ludzi zaczyna zachowywać się podobnie jak ta kobieta. Wyszedł na zewnątrz baru, zastał tam policjantów.
~Policja...?, moze się na coś przydadzą, liczyłem na oddział antyterrorystyczny!~. Po czym zaśmiał się i przystanął chwilkę sięgając do kieszeni aby schować pistolet. W kieszeni poczuł coś twardego, wyjął....
- Kluczyki, a no tak. Walnął się w czoło i udał w stronę samochodu słóżbowego. Otworzył bagażnik samochodu aby wyjąć najbardziej przydatne rzeczy. Zobaczył 2 pełne magazynki do colta M1911
~Hmm, przyda się~, wziął na szybko telefon komórkowy, wsiadł do auta i podjechał pod bar.
Zatrzymując samochód zauważył barmana, wyglądał strasznie.... Miał już do niego strzelić, lecz wyglądał na martwego. Wysiadł z samochodu, potem poszedł w kierunku policji. Zauważył kilku ludzi którzy tak jak on są przechodniami i nie mieli pojęcia że w tym miasteczku także jest "wirus". Podchodzi do kilku osób rozmawiających z policjantem.
- Witam, usłyszałem że nie masz jak skontaktować się z bratem, czy ma przy sobie telefon ? Nagle rozmowe przerwał ryk silnika z pobliskiego Motocykla. Krzyknął głośno:
- Ludzie, czy ktoś z was ma jakiś plan ? Usłyszał chyba słowo: -
Szkoła! ~Heh, czy to dobry pomysł ?~ Później wykrzyknął:
- Jeśli ktoś nie ma transportu mogę go zabrać do siebie, do swojego auta, myślę że wspólna pomoc jest teraz jak najbardziej wskazana. Udał się w stronę auta, wierząc że ktoś podejdzie aby z nim porozmawiać.