Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2010, 19:38   #11
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
.
Listy, raporty, informacje etc.

(materiały kampanijne - Opowieść Pierwsza)


◈◊◈


Raport Lususa zdany helmitom na Srebrnym Jarmarku:

Pod wieczór, dnia szesnastego, miesiąca Eleint, wraz z mym mistrzem sir Hadalusem dotarliśmy do celu naszej wyprawy – Opuszczonej Twierdzy, gdzie prawdopodobnie miał przebywać szalony mag Mardag. Naszym celem było dowiedzenie się na ile niebezpieczny dla siebie i otoczenia był czarodziej i w razie potrzeby unieszkodliwić go lub wziąć w niewole i zaprowadzić pod sąd. Uznawszy, że po nocy lepiej nie szukać go po twierdzy rozbiliśmy obóz i ustaliliśmy warty. Mi przypadła warta pierwsza, która przebiegła w spokoju. Na rankiem, dnia siedemnastego, zbudziło mnie jakieś poruszenie. Powstałem tylko po to aby zostać ogłuszony ciosem w tył głowy. Ocknąłem się w lochu. Nikogo oprócz mnie nie było. Po jakimś czasie zamek celi otworzył się w nieznany mi sposób i mogłem uciec. Prawdopodobnie przez dzień cały błądziłem po podziemiach przeklętej twierdzy, jak teraz sądzę wykopanych przez drowy.
Nad ranem, dnia dziewiętnastego, znalazłem wyjście z podziemi w zrujnowanej świątyni ruin miasta u podnóża twierdzy. Spotkałem tam grupę młodych ludzi, którzy przybyli tam we własnej misji, mającej ostatecznie na celu oczyszczenia ich z zarzutów i uratowania swych kompanów z niewoli. Wszyscy wyrażali chęć zwiedzenia ruin twierdzy więc pozwoliłem i m ruszyć ze mną na poszukiwanie sir Hadalusa. Do grupy tej należeli: Rang, młody i niedoświadczony wojownik. Maeve, jak się później okazało czarodziejka. Tuai, młoda dziewczyna z chęcią poznania magii lecz brakiem wiedzy tajemnej. Lidia, młoda łuczniczka o silnym charakterze, półelfka. Kael, młody i nie potrafiący usiedzieć w jednym miejscu chłopiec, zaginął w twierdzy podczas zwiadu na który sam się wybrał. Verna, niewiasta o pięknym głosie. Wszyscy usłyszeliśmy mrożący krew w żyłach ryk dochodzący od strony twierdzy więc czym prędzej ruszyłem w tamtą stronę uzbrojony w pordzewiały miecz znaleziony z świątyni. Obawiałem się o życie mego mistrza. Cała grupa ruszyła za mną widząc prawdopodobnie we mnie jedyną szansę na rozwiązanie ich problemów.
Chcąc, nie chcąc, świadomie czy też nie, objąłem dowodzenie nad tymi ludźmi. Gdy tylko weszliśmy na dziedziniec zostaliśmy zaatakowani przez drowy zaalarmowane pochwyconym Kaelem i gotowe na nasze nadejście. Mroczne elfy jak zwykle zaatakowały niehonorowo wykorzystując fakt ukrycia, posiadania broni miotanych i wysokości okien. Od strzały pierwszy padł Rang. Ukryliśmy się przed ostrzałem chowając się w powozowni. Tam opatrzyliśmy ranę wojownika, jednak był on wykluczony z dalszych walk. Uznałem, że czas był na kontratak. Obmyśliwszy plan dostania się do wrogów zasłaniając się od bełtów kusz za pomocą wozu znalezionego wewnątrz powozowni ruszyłem do akcji. Plan okazał się skuteczny w swej prostocie. Maeve uparła się aby mi pomóc i razem kryjąc się za wozem dopchaliśmy go od wejście do budynku głównego skąd strzelano do nas. Lidia jako jedyna porządnie uzbrojona dziewczyna pozostała aby pilnować resztę niewiast zajmujących się rannym wojownikiem.
Tymczasem na schodach twierdzy wraz z jak się okazało czarodziejką stanęliśmy do walki z pierwszym drowem. Wspólnymi siłami i nie bez strat we własnej krwi zdołaliśmy go pokonać, zranić i pojmać. Lecz wtedy pojawił się kolejny. Moje pertraktacje z nim spełzły na niczym. Zleciwszy rannej czarodziejce pilnowanie więźnia sam ruszyłem do walki wymusiwszy pojedynek. W komnacie w której walczyliśmy znajdował się też i pewien kupiec, Dimitri. Uciekł do stajni gdzie Lidia wraz z resztą kobiet pojmały go i przesłuchały. Człowiek przyznał się do kontaktów z drowami dla własnych zysków, ponadto wiedział wszystko o ich nieczystych uczynkach i nie próbował temu zapowiedz lub powiadomić rycerstwo. Ja w międzyczasie stoczyłem pojedynek niestety drow okazał się być ponad moje siły. Pojedynek haniebnie przegrałem… choć elf w sobie zbyt wiele życia również nie miał jak skończył ze mną. Jak wierzę, poległem na polu bitwy. Posiadam mgliste wspomnienia z zaświatów a gdy się ocknąłem leżałem w kałuży swojej własnej krwi a me rany, jeszcze niedawno tak świrze wyglądały na dawno zabliźnione. Ujrzałem nad sobą dwie niewiasty Lidię i Maeve. Podejrzewam, że obie mają spore względy u bogów i wymodliły moje zmartwychwstanie.
Drow który mnie pokonał zbiegł korzystając z podziemnych tuneli. W celach odziemną odnaleźliśmy i uwolniliśmy Kaela. W celi obok zamknięta była bestia zwana przez drowy Bastorem. Przywołana przez szalonego maga, wymknęła się spod jego kontroli i pożarła go. W celi znajdowały się też szczątki mistrza sir Hadalusa. Ogarnięty złością chciałem wypuścić bestię aby z nią walczyć lecz wszyscy obawiali się jej za bardzo. Nie chcą ich narażać opracowałem szczegółowy plan walki w którym życie tych ludzi nie było zagrożone. Wszyscy zgodzili się wziąć w tym udział za wyjątkiem Maeve. Czarodziejka swym uporem wywołała głęboką niezgodę między nią a mną. Ostatecznie korzystając z mojej nieuwagi podpaliła potwora w jego celi nie dając mu szans na obronę. Pochowałem sir Hadalusa wraz z jego dobytkiem i maga Mardraga pod murem twierdzy. Ruszyłem wraz z więźniami i drużyną w stronę wsi gdzie byli pojmani ich przyjaciele. Obiecałem im pomoc w ich uwolnieniu.
Dotrzymałem danego im słowa. We wsi której nazwy nie mogę wymienić uwolniliśmy przyjaciół drużyny. Uznałem, że drow jest zbyt niebezpieczny aby kontynuować więzienie go. Nie od dziś wiadomo, że są one jak rtęć, nie sposób ich utrzymać. Próbowałem go przepytać i groziłem śmiercią. Ostatecznie nie pozostawił mi innego wyboru jak dokonać jego egzekucji. W tej wsi też znalazłem ludzi w potrzebie proszących mnie o pomoc. Obiecałem im pomóc, jak również przysięgłem na honor, że nie zdradzę ich szczegółów nikomu. Dlatego też, przez wzgląd na mój honor proszę, nie pytajcie więcej o tamto miejsce ani zdarzenia. Jedyne co godzi mi się zdradzić w tej sprawie to, że są to dobrzy ludzie w nie lada potrzebie, i że nic poza dobrem z tej wyprawy wyniknąć nie może.
Rang i Verna wraz ze swymi przyjaciółmi ruszyli do domów. Reszta drużyny przybyła tutaj wraz ze mną aby pomóc w zadaniu. Gdy tylko dotarłem do Uran udałem się co sił w stronę Helmickich obozów aby zdać raport.


__________________________________________________

Zeznanie Roba:

Rob i Jakob pracowali dla kupca Pankracego Hallusa już od kilku lat. Nie był to typ, którego dało się lubić, lecz jako-tako płacił a i oni zawsze swoje z towarów uszczknęli. Hallus od zawsze robił jakieś podejrzane interesy, lecz oni mieli swoje więc w jego się z butami nie pakowali i szczegółów nie znali. Widać jednak z kimś zadarł co nie powinien, gdyż razu pewnego do nich typ jakis zakapturzony przyszedł - za informacje gdzie w drodze na Jarmark kupiec będzie nocował dał im po 10 sztuk złota i koral jakiś, co go użyć mieli myśląc o miejscu noclegu. I tyle. A że najmujący schlał się jak świnia jeszcze tego samego wieczora, to wygadał, że Hallus jakiemuś szlachciurze podpadł, co też jakieś ciemne interesy miał. Nazwiska nie podał, ale jakiś ze środkowej części Królestwa to musiał być, bo tak najczęściej się wyprawiali. No i użyli koralu, jak mieli w Podkosach nocować. A poranku w karczmie znaleziono Hallusa z poderżniętym gardłem, a jego rzeczy w ich były zmieszane. No i oskarżyli ich wieśniacy o morderstwo, a zamiast stryczka zaproponowali odzyskanie pierścienia z jakiejś przeklętej fortecy, co go szalony mag tam wyniósł.
Wraz z karawaną jechała ósemka młodzików i dziewcząt, co ich za wikt i opierunek Hallus jako obstawę zabrał, wykorzystując ich desperację i naiwność. Z imion pamiętał tylko Meave, ładną magiczkę co nosa zadzierała i Kalela - chłopaka co jak baba wyglądał. Proces w Podkosach stanął na tym, że dwoje z nich zostało w wiosce jako zakładnicy, a reszta poszła do Zapomnianej Fortecy. Pod tą ruiną obaj pomagierzy stchórzyli i uciekli, dzieciaki zaś poszły do zamku, skąd długo jeszcze dochodziły straszliwe ryki, a na ziemi były ślady olbrzymich pazurzastych łap. Pewnikiem mag jakiegoś smoka przyzwał żeby go bronił, a ten dzieciaki zjadł. No i teraz Rob miał wyrzuty sumienia, że nie dość, iż Hallus przez nich zginął, to i dzieciaki w twierdzy, i te we wsi zostawione.
Gdy uciekali w stronę Uran minęło ich którejś nocy kilku jeźdźców. Ukryli się w trawach, lecz w świetle księżyca widzieli, że to ciemne elfy. A jechali od strony Fortecy...


__________________________________________________

To, co zapamiętał podkosiański wyrostek z listu przewożonego przez Pankracego Hallusa.

Do Le... eee... Leve...lonu najemnik posłany, w pieczęć Potężnego wyposażon. Bać się nie musicie, że samopas poszedł. Pieśń i miecz go prowadzą, a obcy najemny lepszy niż niejeden tutejszy, bo strachu nie zna, jeno chciwość go gna. Mocy jego i wiedzy się nie bójcie, imion naszych nie zna. Usiecze się go potem i tyle. Eee... Starym elfom ani śni się swe skarby sprzedawać - załatw złodzieja niegildiowego, co do dworów w Wilczym Lesie włamać się zdolny będzie. Eee... i jeszcze było tak: W dowód zaufania przekażę ci skrawek duszy Potężnego, jak tylko odzyskać się nam go uda. O księżycowym pierścieniu nadal nie wiem nic. Tulipowi nic nie mów, z sobie wiadomych źródeł wiem, że konszachty z Upadłymi ma, co zgubę na nas nie... eee... niechybnie przywiodą.


__________________________________________________

List znaleziony u drowów w Zapomnianej Fortecy:



 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 12-03-2015 o 22:38.
Sayane jest offline