Vincenzo :
FlorentyÅ„czyk zaczynaÅ‚ mieć powoli dość tej caÅ‚ej sytuacji. Inkwizytor zaczynaÅ‚ być impertynencki, a Gabriel udawaÅ‚ przygÅ‚upa. Medici byÅ‚ cierpliwy i miÅ‚y, ale potrafiÅ‚ też być wÅ‚adczy. ZwÅ‚aszcza w chwili gdy go lekceważono, a uprzejmość mylono ze sÅ‚aboÅ›ciÄ…. SpiorunowaÅ‚ wzrokiem inkwizytora i wycedziÅ‚ wolno i wyraźnie : - Zapewniam, że znam oficjalnÄ… wersjÄ™ Å›mierci Leonarda. – zaakcentowaÅ‚ sÅ‚owo „oficjalnÄ…” – Skoro jednak inkwizycja pofatygowaÅ‚a siÄ™ zbadać ciaÅ‚o, to zakÅ‚adam iż macie wÄ…tpliwoÅ›ci co do tej wersji. Teraz zadam pytania i mam uzyskać na nie odpowiedź. JeÅ›li ich nie otrzymam, wyjaÅ›nienia zÅ‚ożycie przed Ojcem ÅšwiÄ™tym. I zapewniam że bÄ™dziecie siÄ™ musieli gÄ™sto tÅ‚umaczyć. Zatem MoÅ›ci Inkwizytorze dlaczego chcieliÅ›cie zbadać ciaÅ‚o Leonarda ? SkÄ…d powziÄ™liÅ›cie podejrzenie, iż zgon nie jest naturalny ? PrawdÄ™ proszÄ™.
Odwrócił się w stronę medyka : - A ty bracie Armelu jaką podejrzewasz przyczynę śmierci da Vinci. Tylko Mi się nie zasłaniaj niewiedzą, bo mnie naprawdę zirytujesz. Jeśli nie masz pewności mów o swoich podejrzeniach, bo na mękę Naszego Pana nie zginął przecież od zadrapań. Skoro robimy oględziny ciała, to chcę usłyszeć wnioski.
Vincenzo założył ręce na piersi dumnie podnosząc głowę i ciskając wzrokiem pioruny. - Mówcie !
W myÅ›lach zaÅ› dodaÅ‚ inne pytanie. „Ciekawe po co im byÅ‚ potrzebny medyk, skoro sekcjÄ™ przeprowadza ten stary inkwizytor. CoÅ› mi tu krÄ™cÄ…”. |