Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2006, 19:09   #29
Kutak
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
-Panie najjaśniejszy...- mruknął brat Gabriel- Za Pana Boga ni da się powiedzieć, a nasze przypuszczynia są głębokie i siarką śmierdzące jak samo piekieło!
-Gabriel się nie myli, jaśnie Medyceuszu...- wysapał zmęczony już całym zabiegiem najstarszy z inkwizytorów- Mamy wrażenie, iż jaśnie Leonardo sam sobie szkodził, iż sam chciał coś ze sobą zrobić... Czy to magiczny eksperyment? W końcu w naszych archiwach znajduje się kilka podejrzeń, czy raczej domysłów, które obciążały duszę da Vinci...- mówił, pocąc się coraz bardziej- Ale to temat, o którym mówić nie wypada, bo jeno to domysły, a i oskarżenie wielkiej wagi...
Ciało było już szyte- wprawna ręka brata Armela działała naprawdę szybko, lecz był on bardziej rzemieślnikiem- w ruchach jego nie widać było tej lekarskiej finezji, zaś jego oko nie oceniało każdego fragmentu ciała.
- Moje wnioski, wielce jasny i wspaniały panie, to iż da Vinci zmarł na chorobę jakąś dziwną, egzotyczną. Ostatnio przez jego dom przewinęło się wielu różnych podróżników, jeden z nich mieszka nawet w naszym mieście, toteż pewnie któryś z nich coś przywlókł... Za dwa dni odwiedzamy naszego podróżnika, wtedy wszystko się wyjaśni... Tak ja to widzę, wielki Medyceuszu...- powiedział już o wiele bardziej życzliwym tonem brat Armel.- No proszę- minęło zaledwie minut 40, może i 50, a już po zabiegu... Jaśnie panie, może zdecydujecie się obwieścić nowinę proboszczowi?


Ludzie mawiają, iż swój swojego zawsze zrozumie. I tym razem to porzekadło się sprawdziło- gdy Caroline była targana uczuciami, owszem- część szlachty skrzywiła się znacząco, lecz inni zrozumieli młodą i poetycką duszę owej jeszcze nie całkiem kobiety. Duchowny zaś uśmiechnął się życzliwie i wysapał słowa podziękowania- w prawdzie niezbyt wielkie, ale powoli brakowało mu sił. A kolejne ciosy nadchodziły...
Słysząc słowa Jeremiła, przyklęknął już- nie miał siły znosić dalej tych słów. Zmówił pacierz, drugi, trzeci... Tłum troszkę , wiele osób cofało się. Ten człowiek właśnie upadł pierwszy raz ze swoim krzyżem, krzyżem odpowiedzialności za całą świątynie. Tak, tak- to on był w najgorszej sytuacji. Inkwizycja, ludzie, arbitraż członka papieskiego rodu...
Na widok oficera jego oczy jeszcze bardziej okryły sie mgłą. Podparł się jedną ręką, by nie upaść na zimny kamień. Bał się, napewno...
- Więc może jaśnie pan wraz z panienką i panem oficerem udadzą się do inkwizycji? Bo ten krzyż łamie me ramiona... Błagam...- ksiądz płakał już jak dziecko. Był tak radosny, iż zaczyna się największa celebracja śmierci jaką widział i smutny zarazem, iż jego znajomy odszedł. Ale cóż ma robić teraz, gdy jak Jezus pod sądem Żydów błagał o zbawienie? Okropnie...


-Angelique, nie możemy tutaj tak siedzieć... Tam dzieje się za dużo, dużo rzeczy, a nas tam jeszcze nie ma... - mruknął Jakub. Był już okropnie znudzony, wściekły na ludzi i całą tą sytuacją. Zresztą czy Angelique też czuła się dobrze? Wątpliwa rzecz...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline