Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2010, 00:37   #73
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Każdy kto przychodzi na ten świat rodzi się z jakimś darem, talentem, który ma pełne prawo a może nawet obowiązek wykorzystać. Szczęściarzem jest ten kto go odkryje i wzbije się na wyżyny dając się ogarnąć pasji. Czy Mark zdawał sobie sprawę z talentu jaki posiada? I tak i nie, właściwie nigdy się głębiej nad tym nie zastanawiał. Czy w pełni go wykorzystywał? Nigdy nie przyszło mu do głowy, że mógłby pracować gdzieś indziej niż Darringtońskim tartaku no i miał te swoje samochody.

Całkowicie się zatracił przy pracy nad Hummerem. Wziął większość skomplikowanej roboty na siebie starając się nie wymagać zbyt wiele od faceta o którym tak niewiele wiedział. Swen okazał się być całkiem utalentowanym mechanikiem co pozwoliło Markowi skupić całą swoją uwagę na zadaniach których się podjął. Robota szła gładko a to wzmagało poczucie całkowitej koncentracji, jasności w myśleniu i działaniu, nic nie zakłócało niepotrzebnie myśli. Nawet kręcąca się w ich pobliżu Dorothy, która przepakowywała rzeczy nie burzyła jego koncentracji, nie mówiąc już o trzaskach wydobywających się radiowego głośnika czy takiej drobnostce jak na powrót krwawiąca rana. Nie możliwe, żeby był taki zmęczony, nogi uginały się pod nim a w głowie szumiało kiedy zrobił parę kroków. Jeszcze nie skończył, nie może teraz odpoczywać. Musi tylko chwile odpocząć. Czemu ziemia zmieniła położenie, jeszcze przed chwilą miał ją pod stopami.

Od razu rozpoznał wnętrze Land Rovera. Przypomniał sobie ostatnie chwile przy schronisku kiedy tracił przytomność. Rana na tyłku nie bolała aż tak bardzo nie powinna też krwawić, więc może to coś innego? Wirus. Przemknęło mu przez myśl, ale nie otworzył ust w przestrachu. Marie, która nad nim siedziała zerknęła na jego stan z wyraźnie zatroskaną miną a może tak mu się wydawało. Wolał nie pytać. Podniósł się na łokciach i syknął z bólu, kiedy siedzenie otarło się o ranę po postrzale. Usadowił się na tyle wygodnie na ile był w stanie. Chciał zapytać co się stało, gdzie jego rzeczy, dokąd jadą, ale zdławił w sobie ciekawość. Nie miał pewności czy kobieta za kierownicą nie odbierze jego pytań jako natarczywość. Lepiej już żeby siedział cicho. Tylko się czegoś napije bo zaschło mu w gardle.

Nie znał tej miejscowości. To mogło znaczyć, że znacznie oddalili się od punktu wyjścia. Mijana kobieta sprawiała ponure wrażenie. Wolał nie przyglądać się jej zbytnio. Sugestia jakoby była zarażona nie pasował Markowi do jego wcześniejszych doświadczeń z zombie. Jeśli to była prawda, to skąd różnica. Pomyślał, że jednak jej się przyjrzy.
Strzał wstrząsnął nim jak galaretą. Przysługa o której mówił Daniel miała kształt galaretowatej substancji mózgu wyciekającej z przestrzelonej czaski. Nawet jeśli była zarażona scena nim wstrząsnęła, o mało nie zwymiotował. Dorwał się do okna i otworzył je na całą szerokość. Oddychał wchłaniając czyste górskie powietrze.
Dźwięk przychodzących wiadomości zdziwił go swoją nawałnicą. Sam nie otrzymał żadnej, ale wyjął telefon sprawdzając zasięg. Dwie kreski. Nie było najgorzej. Wysiadł z samochodu. Wpatrywał się w ekran wyświetlacza zastanawiając się czy i do kogo dzwonić. Jego najbliższy przyjaciel zginął na jego oczach. Inni, dalsi? Co im właściwie powie, mają swoje rodziny co ich obchodzi jakiś tam Mark. Zdał sobie sprawę, że nie ma potrzeby dzwonić do kogokolwiek. Rodzina na wschodnim wybrzeżu? To gównie siostry ojca, nawet przy rzadkich spotkaniach nie zamienił z nimi nawet słowa, więc o co by im teraz powiedział? Trochę kontaktów jacyś znajomi z lat szkolnych i to wszystko. Schował telefon do kieszeni aby za chwile go wyjąć i spróbować się połączyć z Internetem. Może przeczyta coś o sytuacji na którymś z portali informacyjnych. Płonne nadzieje. O ile funkcjonowanie telefonii komórkowej było sporym zaskoczeniem o tyle możliwość korzystania z zasobów Internetu była niemożliwa.
Telefon wylądował w kieszeni. Musiał znaleźć sobie jakieś spodnie na zmianę. Wziął tylko jedną parę na zmianę a ta podobnie jak pierwsza przesiąknięta była krwią. Pomyślał o Swenie i podszedł do jego samochodu. Zamierzał zapytać go lub któregoś z pasażerów Hummera czy nie mają czegoś odpowiedniego dla niego. Jeśli mieli tu zostać jakiś czas będzie musiał tez znaleźć źródło wody, dłonie miał całe upaprane smarem i zwyczajnie był brudny. Przydałoby się też coś zjeść.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline