Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2010, 14:20   #116
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Julia jest kochana - pomyślała Amanda budząc się następnego dnia po przyjęciu i przeciągając w łóżku. To było naprawdę wspaniałe garden-party. Ta atmosfera ciepłej lipcowej nocy, te zapachy kwiecia i cudowny francuski szampan. I oczy Wilcoxa, które błyszczały w świetle świec, wpatrzone tylko w nią.
Amanda poczuła nagły dreszcz. Czyżby sama miała się zakochać? Z drugiej strony cóż to szkodziło? Zaśmiała się na głos i zadzwoniła po pokojówkę. Była głodna jak wilk.

Do pokoju weszła jednak gospodyni, informując panią domu o czekającej rozmowie telefonicznej z Julią Wellington.




Amanda zdziwiła się trochę, bo nie spodziewała się, że jej przyjaciółka będzie na tyle ciekawa dalszego rozwoju sytuacji, żeby wstać tak wcześnie i wydzwaniać do niej. Ale właściwie to nawet się ucieszyła. Założyła poranną toaletę i pomknęła do holu.
- Kochana Julio, jak miło cię słyszeć - zaszczebiotała do telefonu
- Amando… - głos Julii drżał kiedy odezwała się – Wilcox… on nie żyje…
Do Amandy nie dotarło w pierwszej chwili co Julia chce jej przekazać i z zapałem kontynuowała
- Daj spokój, to mało śmieszne kochana, ale…
- Amando – Julia przerwała wywód przyjaciółki - była u mnie policja, Wilcoxa znaleziono dziś rano na Brooklynie. Został rozszarpany przez jakieś dzikie zwierzę. Najprawdopodobniej psa. Właśnie przeszukują okoliczne tereny zielone
Amanda poczuła falę mdłości, a słuchawka wysunęła jej się z ręki i uderzyła o podłogę. Widziała przed sobą jeden obraz. Oczy Wilcoxa, tak jak tego wieczora spoglądały na nią, choć jego ciało, zakrwawione i martwe leżało na ulicy Clayd Street…
Jak? Co? Kiedy? Gonitwa myśli zalała nagle jej umysł.
Nie zdążyła wydobyć z siebie jeszcze ani słowa kiedy dzwonek u drzwi zadzwonił.
- Jaki śliczny – usłyszała podekscytowany głos służącej po chwili.
A potem rozległy się kroki na schodach i kobieta pojawiła się w holu.
- Tym razem tajemniczy absztyfikant przysłał panience nie tylko róże ale i śliczniuteńkiego szczeniaczka – powiedziała wchodząc z radosnym uśmiechem na twarzy niosąc kosz z różami i wiklinową klatkę w której popiskiwało żałośnie jakieś zwierzę.

Serce Amandy zamarło na chwilę.
Wagonow! Mogła się tego domyślić. Jaka była głupia i jaka naiwna! Zaatakował Portera, a teraz… mój Boże, z jej powodu kazał… zabić Wilcoxa. Wiadomość była aż nadto wyraźna.

W Amandzie coś pękło. Łzy niepohamowanym strumieniem zaczęły płynąć po jej po twarzy.
To przez nią zginął Wilcox, to przez nią … Mogła równie dobrze przystawić mu pistolet do skroni…

Służąca zbladła na widok reakcji dziewczyny
- Panienko, czy coś się stało?
Ciszę przerywał jedynie odgłos sygnału dochodzący z leżącej na podłodze słuchawki


****


Dwie godziny później, skulona w fotelu Amanda, wycierając zaczerwienione od płaczu oczy i nos, głaskała śpiącego na jej kolanach malutkiego, biszkoptowego labradora. Biedne zwierzę, użyte jako narzędzie do przekazania jej wiadomości od potwora o nazwisku Wagonow, niczemu nie zawiniło.
Kobieta była przerażona. Zamknęła się w bibliotece i nie chciała nikogo widzieć. Nie zdawała sobie sprawy do czego zdolny jest mężczyzna tego pokroju. Przeklinała dzień, w którym postanowiła udać się na wyścigi konne i nawiązać znajomość.
Powinni ją skazać za morderstwo. Tylko jak ukarać za głupotę? Widziała siebie niemal w sali sądowej, na rozprawie kiedy łamiącym się głosem tłumaczy się z własnych błędów



Powinna była być ostrożniejsza.
Po tym co przydarzyło się Porterowi, powinna przewidzieć, że Wagonow nie da się łatwo zbyć, czy zniechęcić. Ale żeby morderstwo? Co teraz? Kto jej pomoże?
Wpakowała się w niezłą kabałę…

Pomyślała o nowych przyjaciołach. W Bostonie dostępny był Walter, ale czy zechce przyjąć na siebie ryzyko? Czy powinna narażać kolejną osobę? Już i tak przez jej decyzje ucierpiało kilka osób, a nieszczęsny Wilcox…. Nie mogła o tym myśleć. Łzy ponownie popłynęły z jej oczu.
Nie miała wyjścia. Może i jej życie było w niebezpieczeństwie?
Amanda sięgnęła po telefon.
- Walterze? Musisz mi pomóc, proszę….

Przez następnych kilka minut Amanda w skupieniu opowiedziała całe zajście. Nie myliła się co do Choppa. Mężczyzna od razu i bez wahania zaproponował jej pomoc i ochronę.
Tym razem łzy wzruszenia zalały jej twarz. Nie była sama.
Po przyjeździe porozmawiają .. również z profesorem. A potem ustalą jakiś plan działania.
A Amanda napisze list. Niech Wagonow nie myśli, że dała się zastraszyć… I może nawet go wyśle…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 21-12-2010 o 14:28.
Felidae jest offline