Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2010, 11:27   #9
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
W szklanym pojemniku, który został przerobiony na inkubator, dojrzewała tkanka. Taka sama tkanka była w szalce Petriego, obok stał dozownik kropelkowy. Komputer, który znajdował się niedaleko, nie był podłączony do sieci – zapewne ze strachu, że ktoś mógłby się do niego włamać – jednak dane statystyczne składały się głównie z dat i notatek co do eksperymentów dotyczących, jak ujmowały ją notki, „nekrotkanki”. Większość not składała się z żargonu naukowego, zdradzającego, że kimkolwiek był mężczyzna przeprowadzający eksperymenty, był on w jakiś sposób związany z Pustoty Gwezdy, bowiem specjalnością Rosjan była genetyka, tak jak cybernetyka była specjalnością Niemców.
Nawet jednak oni mogli zrozumieć niektóre z właściwości tkanki. Z notatek można było wywnioskować, że tkanka dobrze rośnie, jeśli jej pożywieniem są rozkładające się komórki ludzkie, a także, że tkanka sama w sobie emitowała promieniowanie wchodzące w reakcję z procesami zachodzącymi w ludzkim mózgu.
Ponadto, znajdował się tu dobry odbiornik radiowy, który był w stanie przechwytywać nawet fale wojsk. Wyglądało na to, że właśnie z tego powodu lab nie został wykryty, ponieważ był dobrze poinformowany.
W skórzanej torbie znajdowały się rzeczy Pawła i Niklasa, które mieli na sobie, kiedy zostali porwani.

*

Zrozumieli, że doktor – kimkolwiek on tak naprawdę był – nazywał samego siebie R. W listach i zapiskach nie było nic więcej nad to. R. - jak każdy naukowiec – często skrobał notatki w różnych miejscach. Jedną z nich można było uznać za całkiem interesującą. Oprócz mapy, która w prowizoryczny sposób ilustrowała podziemia, w których zniknął sam R., istniała nota podsumowująca jego dotychczasowe badania i zawierająca niektóre z jego przemyśleń.

12.09.3012
Prawdopodobne mutacje nekrotkanki w normie. Tylko tyle prawdopodobnego materiału udało mi się ukraść od FN. Pomimo to, jestem zadowolony. Tkanka mutuje się w stopniu zadowalającym i nie wymaga dodatkowych komponentów.
Powiedziałem I., że niedługo będziemy mogli stąd uciekać. Czasem zastanawiam się, czy nie uciec natychmiast, ale badania nad mutacją przyniosły mi zbyt wiele. Spisałem najważniejsze spostrzeżenia szyfrem – nikt nigdy nie zrozumie, jaki jest.
Czy to prawda, że FN wydobyła nekrotkankę z tuneli pod Elysium? Ptaki ćwierkają, że odkryli coś więcej nad to. Znacznie więcej.
Jestem pewien, że tunele, które są bezpośrednio pod moją kwaterą, prowadzą na powierzchnię. Jak do tej pory, udało mi się odkryć przynajmniej dwa z przejść. Jednak tunele prowadzą daleko poza Elysium. W ten sposób, może to być droga ucieczki z miasta, w razie, gdyby zostało nagle zaatakowane.


Mapa jednak była właściwie jej szkicem – szkicem zrobionym na źle odbitym kserze, które było dość ciężko odczytywalne.


# Wilhelm Fingst
Krata wentylacyjna była mała, lecz Fingst mógł się w niej zmieścić. Kupił sobie tym praktycznie czas – monotonne obracanie wentylatora nieco zagłuszało jego odgłosy.
Granat hukowy zadziałał jak talizman. Nawet, kiedy Fingst zasłonił uszy, poczuł ostry ból w głowie.
Zbiegł na dół, na szczęście bez większych utrudnień – ostatecznie, znał budynek, w którym był Dół i potrafił się po nim poruszać. Ojczulka nie było nigdzie, za to wystawiono wartę w głównym wejściu. Warner był tak bardzo pewny swojego zwycięstwa, że był to tylko jeden człowiek, który go zauważył. Pewnie był poinstruowany, jak wygląda Fingst. Dlatego natychmiast otworzył ogień, którego WiFi uniknął dość łatwo. Wyszkolenie wojskowe nauczyło go dość, żeby przeżyć w takich sytuacjach. Po krótkiej wymianie ognia, zbir wreszcie zrobił błąd, co wykorzystał Fingst, raniąc go śmiertelnie. Leżał w kałuży krwi, jednak uwagę Fingsta przyciągnęła jedna jego rzecz.
Miał palmtop. Informacje, które były w nim zawarte, nie były warte uwagi – trochę porno, zestawienia z handlu bronią, który prowadził, adres, gdzie dotychczas mieszkał. Uwagę Fingsta przykuł także plik tekstowy, gdzie nie było napisane nic więcej nad parę liter i liczb.

Aßdt. S. 148-122. Nicht vergessen.

Istniał tylko jeden plik wideo. Gdy odtworzył go, jego oczom ukazał się niski, nalany człowiek. Znajdował się chyba w jakimś magazynie, ponieważ był otoczony przez różnego rodzaju pakunki.
- Dość, dość – przemawiał raczej pewnym siebie głosem. - Wystarczy. Nicholas? - przemówił do ekranu. - Dobrze, że jesteś. Tak, nagrywaj to tak, jak ci powiedziałem.
Tu i ówdzie przechodzili spieszący się ludzie.
- Przekaż to nagranie do reszty. Ostatnio rozmawiałem z Frankiem. Mówił, że to obojętne, kiedy wybuchnie to powstanie, Federacja i tak dokopała się tam, gdzie nie była powinna... Rozumiesz to? Wydrążyli tunele pod miastem na tyle, że w końcu dokopali się do tego, co ukryliśmy tam już dawno. Dlatego nie mamy czasu, bo wkrótce wypuszczą stamtąd egzemplarze, które zamknęliśmy albo zaczną je wykorzystywać w wojnie. Moldtke zasugerował, żeby dywersję podzielić na dywizje. Wy zajmiecie się likwidowaniem tych z cywila. Zaczęliśmy akcję jakiś rok temu i udało nam się zdjąć przynajmniej setkę tych, którzy mogli mieć dostęp do jakichś informacji albo stanowili zagrożenie innego typu. Mówiłem już, jakie jest zadanie. Po prostu wynajmijcie lumpów, Żydów albo Polaków, żeby załatwili sprawę. Cała sprawa ma wyglądać tak, jakby ktoś po prostu psuł szyki.
- Moldtke mówił
– doszedł głos spoza wizji – że wyładowania Kopuły mogą sfajczyć mu mózg.
- Komu? A, jemu. Nie
– odparł tamten. - Może to gówno, które zainstalowali u szczytu Kopuły sprawi, że ktoś pójdzie do psychiatryka. Ale to już nie nasza sprawa, zresztą wątpię, żeby efekty uboczne były na tyle złe, żeby go same wyeliminowały. Wiesz, jak z tym jest: Ustrojstwo tylko na chwilę włamuje się do głowy i tylko na tyle mogą sobie na razie pozwolić z powodu długości fal.
- Więc mamy po prostu zabić?
- W tym wypadku to najlepsze, co możecie zrobić. Frank podesłał mi pełne sprawozdanie z inwigilacji, Steuer, Fingsta, Gegensteinera, Herzog i innych. Nie posunęli się jeszcze dość daleko w badaniach, te ich obiekty eksperymentów psychicznych na razie są we wczesnej fazie. Jestem pewien, że żaden z nich nie podejrzewa niczego, chociaż może co wrażliwszych boli głowa albo mają koszmary. Sam przecież wiesz.
- Dawno już zaczęły się badania?
- Cholernie dawno. Dlatego nie możemy dopuścić, żeby przekroczyli pewien punkt. Musisz ich wszystkich posłać do piachu, rozumiesz? Obojętnie, jaką drogą.
- Tak jest.
- I, kurwa, nie zapisuj adresu jednostki operacyjnej, tylko się go naucz. Ta twoja lekkomyślność zagraża całej akcji.
- Tak jest.
- A... I znajdź Herzog. Może nam się przydać. Wyłącz to gówno.

Ekran zamigotał, a obraz zgasł.
Poza tym miał przy sobie pistolet maszynowy HK SMG II – mały karabinek, podobny do tego, który mieli tamci na górze.

*

Szedł, czy raczej biegł przez ulice Außenstadt. Powstanie, póki co, rozszerzało się, jednak nie wyglądało na to, by Federacja zamierzała wyciągać trzon swoich wojsk. Czekano, aż powstańcom, lub, jak czasem ich nazywano, Aufstandshunde, skończy się chęć i amunicja, dlatego walka w większej części stała się pozycyjna. Jedni wychylali się z okopów czy z okien i strzelali, drudzy patrzyli, kto się wychyla i strzelali. I to Federacja często wygrywała, bo mieli snajperów.
Niektóre ulice zamieniły się w prawdziwe strefy śmierci, gdzie na razie nie kłopotano się z usuwaniem zwłok. Zabijano każdego, kto pojawił się w danym miejscu, obojętnie, czy wróg, czy ktoś przypadkowy.
Niektóre ulice były wyludnione, inne, przeciwnie, nikt nie obchodził się tym, że gdzieś jest armia; powstania zbrojne zdarzały się w Elysium całkiem często. Na tyle często, że weszło to w normę, osobliwie w zewnętrznym kręgu.
Wkrótce, dotarł do domu Rutgera. Znajdował się on całkiem blisko rejonu powstania.

*

W mieszkaniu Wolfa był zazwyczaj bałagan. Widok, do którego przyzwyczaił się Fingst, nie miał wspólnego nic z tym, co tutaj zastał. Mieszkanie Wolfa zazwyczaj było zagracone różnego rodzaju przyrządami chemicznym, z czego sporo miejsca zajmowały właśnie te do produkcji bimbru, który Rutger pędził z grochu i ziemniaków. Ziemniaki i groch albo kupował w dzielnicy Kramów Utracjuszy, albo eksperymentalnie hodował, wykorzystując do tego szklarnię znajdującą się w następnym pokoju. Przez używanie promieniowania i mieszanie właściwości dziedzicznych rośliny, Rutger sprawiał, że wyrastały dorodnie w miesiąc – dwa. Pozostawało wątpliwe jednak, jakie bulwy rosły pod promieniowaniem, którego natury Wolf nigdy nie zdradził i jaki był samogon, który pędził z ziemniaków i grochu.
Teraz wnętrze było pustawe, tu i ówdzie walały się pozostałości poprzedniego bałaganu. Rutger pakował się. Był tu poza nim jeszcze jeden mężczyzna – zgarbiony facet o grubych okularach, żółtawej cerze i szponiastych dłoniach.
- Wilhelm, mój synu – rozpromienił się Rutger. - Masz szczęście, już mieliśmy wychodzić z Wiktorem. Poznaj Wiktora, WiFi.
- Wiktor Celestyn
– uśmiechnął się raczej przyjaźnie chudy okularnik. - Bioinżynier.
- ...który, przy okazji, para się cybernetyką
– dodał pospiesznie Rutger. - Przygotowałem dla ciebie nieco prochów, Wilhelm. Wydłużony czas działania. Dziesięć tabletek, tylko tyle mogłem wyprodukować z surowca, ale wystarczy jedna na dwadzieścia cztery godziny. Możesz na pusty żołądek, nawet lepiej, bo szybciej się rozpuści. Do pół godziny trzeba czekać na działanie. Skutków ubocznych: Brak. Za to usuwa wszystko, co złe z czaszki. Żadnych przeciwwskazań i temu tam podobnych pierdół... A... I weź jeszcze to – podał mu kolejne tabletki. - Wojskowe. Mieszanka amfetaminy i paru innych. Używają to w Feldheer Federacji. Usuwa senność i przytępia ból, jak dostaniesz. Pięć, bo kolejne pięć zostawiłem dla siebie. Tylko nie bierz za dużo, bo cię pojebie.
- Rutger
– zwrócił na siebie uwagę Wiktor.
- Mmm?
- Powiedz mu o tym, dokąd się wybieramy. Przydać się przecież może.
- Może i masz rację... Pewnie i tak by zapytał. No, WiFi. Wystaw sobie, że powstanie wybuchło. Zbieramy się stąd. Wiktor twierdzi, że znalazł dobre miejsce w Unterstadt. Podziemiach, mam na myśli. Przeczekamy, zabarykadujemy się, popijemy sobie. Poeksperymentujemy z tym i owym, przynajmniej do czasu, dopóki na powierzchni nie zrobi się nieco lże
j.
Rutger spojrzał na Wilhelma.
- Dzieciaku? Wyglądasz tak, jakby ci pociąg spierdolił. Coś się stało?



 
Irrlicht jest offline