Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2010, 23:56   #8
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Łącznik z Vegas zadbał o to by akcja przebiegała jak najsprawniej. Nie zamierzał marnować czasu na zbędą popierduchę. Chciał zrobić swoje i opuścić Nowy Jork ASAP. Najlepiej bez strat własnych, z nienaruszonym towarem i być może z jakimś punktem zaczepienia do kolejnej wyprawy. Planowy powrót do Vegas, ale to byłoby rozwiązanie z tych bezpiecznych… jak w dawnych czasach lokata w banku. Zysk może niezbyt imponujący, ale pewny. Tylko czy nie warto by wprowadzić nieco dreszczyku do tej cholernej zabawy. Zamiast pływać po doskonale znanej sobie zatoczce może by tak wypłynąć na głęboką wodę. Może by coś po sobie pozostawić. Może czas zbudować dom, spłodzić syna i… i poczekać aż ktoś przyjdzie i to wszystko rozpieprzy. To był czas na ostre zagrywki. Tym razem James Delucca miał wyjątkowo dobre karty i zależało od niego ile będzie na plusie kiedy odejdzie od stolika. Pewne sprawy już zaczął układać w Vegas… badać grunt. Wiedział który z „jego” ludzi mógłby nie wrócić tak by dla niego było to najlepsze rozwiązanie. To jednak też piaskownica. Tym razem usiadł do stolika, w którym chętnie zagrałby i sam Pan M.

Do zamrażalki dotarli sprawnie. Proces wybudzania również minął bez zakłóceń. Teraz jednak rozpoczynało się coś co nastraszało najwięcej problemów. Powrót. Z jednej strony będzie miał do czynienia z szokiem jaki u pani doktor wywoła widok nowej rzeczywistości. A z drugiej trzeba opuścić ten cholerny Nowy Jork. To dwa problemiki na dzisiaj. Przynajmniej z tych przewidywalnych i rozwiązywalnych. Po drodze spodziewał się jeszcze paru… miał nadzieję, że żadne z nich nie okaże się być nie do przejścia. Teraz trzeba jednak ruszyć dupy i wracać do samochodu. Być może James powinien zostawić tylko spaloną ziemię po swoim znalezisku, a raczej spalone laboratorium jednak bardzo nie lubił marnotrawstwa. To czego teraz nie był wstanie wykorzystać lub zabrać (a kilka fantów już miał) mogło się przydać kiedy indziej. Lub komu innemu.

Grupa szybko przemknęła przez bezpieczny azyl. Następnie ukrytym wejściem opuścili laboratorium. Ponownie zamaskowali je tak by nikt przypadkowy się tutaj nie zjawił i nie napsuł przedwojennego sprzętu. Ich oczom ukazała się najpierw piwnica a następnie sama przychodnia. Lub raczej to co z niej pozostało. Rozpizdziel był taki jakby przeszło przez nią siedem plag Egiptu z Hell Angelsami włącznie. Smród był gorszy jak w rzeźni. Zapach krwi mieszał się z fekaliami. To mogło zrobić wrażenie na większości typków, a już na pani doktor w szczególności. James złapał ją pod rękę w chwili bladości i pomógł iść we właściwym kierunku i z odpowiednim tempem. – Jeszcze kawałek. Rzucił dodając otuchy. – Na górze będzie przynajmniej mniejszy smród. Minęli splądrowane wnętrza budowli chwilowo nie zamieszkane przez nikogo po czym wychylili się na światło dzienne. Widok nie napawał ich optymizmem. Zablokowana ulica przez porzucone pojazdy uniemożliwiała im podjechanie tutaj ich samochodem. Walający się gruz i szkło. To był świetny obraz stolicy Zasranych Stanów Zjednoczonych do tytułu jakiego pretendowało NY. Syf, kiła i mogiła… sądząc po bliskości kanonady czyjaś na pewno.




Zareagowali jak zareagowali. Zdecydowanie nie tak jakby sobie tego życzył DeLucca… szczególnie ta tłusta świnia Alice. Jakby mało było tego, że jest praktycznie bezużyteczna to spanikowała. Całe szczęście Derek szybko doprowadził ją do porządku. W tym czasie James poukładał wszystko tak jak miało być. Nie zamierzał czekać i sprawdzać czy to znowu trzaskają się rebelianci czy może siły porządkowe pacyfikują mutków… ani nawet czy to nie jakieś porachunki gangów. Ruszyli dupy w troki i przemykali w cieniu starych budowli. Z bronią gotową do wystrzału. Ze zmysłami szukającymi cienia zagrożenia. Sapiąc dopadli do kolejnej przecznicy. Za ich plecami wymiana ognia dalej trwała w najlepsze. Sądząc po odgłosach ktoś tam miał naprawdę ciężki sprzęt i dużo automatycznej broni. Za dużo.

Wychylili się zza rogu. Fura stała tam gdzie ją zostawili – ukryta we wnętrzu na wpół rozpieprzonego budynku. James dał znak czarnuchowi aby sprawdził teren. A innym żeby mieli oczy dookoła głowy.
 
baltazar jest offline