Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2010, 22:30   #122
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gd starsza z panien Vivarro, po wielu spędzonych w bibliotece godzinach, udawała się na spoczynek, w jej głowie kłębiły się dziesiątki zwietrzałych opowieści, nazw własnych, podobizn bóstw, tez, domysłów i przypuszczeń. Nad całym tym kotłem górę wziął zdrowy rozsądek i – dzięki Bogu! - w ciągu niespełna godziny, po wypełnieniu wieczornych rytuałów, zgodnie z rozkładem dnia, wpadła w objęcia Morfeusza.

Sen był duszny i męczący jak lato w Indiach. W atramentowych ciemnościach Narasimha błyskał sztyletowatymi, białymi do przesady kłami. Zaciskał je na brzuchu Hiranyakashipu. Walka nie była wyrównana. Złotowłosy przeciw wielorękiemu lwu, awatarowi boga. Nieludzkie ciała kotłowały się w ciemnościach, a ona wytężała wzrok, nie mogąc dostrzec szczegółów.

Hałas, który ją obudził, był dalece bardziej realny niż odgłosy walki tytanów. Rozległ się w głębi korytarza w zachodnim skrzydle. Prócz niej, mieszkała tu tylko...

- Teresa? - podniosła się w pościeli. W chwili, gdy przestępowała próg, do jej uszu dotarł brzęk tłuczonego szkła. W hallu śmierdziało tak okropnie, że w pierwszym odruchu przesłoniła nos dłonią. Po omacku odnalazła broń.
Choć każdy kolejny krok kosztował ją mnóstwo nerwów, ruszyła w kierunku pokoju młodszej siostry niemal biegiem. Fetor przybrał na sile. Piękny, przedstawiający Atenę witraż w pokoju Teresy był już jedynie dziurą. Rama okna szczerzyła się resztkami kolorowego szkła i cyny, za której pomocą utalentowany rzemieślnik połączył ze sobą szybki. Na marmurowym parapecie, wśród bałaganu siedziała przedziwna postać. Emily, choć niewątpliwie światowa, w życiu nie widziała czegoś podobnego. W wątłym świetle lampki nocnej mignęły jej przed oczyma żółte ślepia, koszmarne zęby i kopyta. Warkot, który wydobył się z gardła kuriozum zamienił krew w jej żyłach w lód. Zmartwiała, wypuszczając z ręki broń. Zamieniła się w przysłowiowy słup soli.
Gdy się ocknęła, parapet był pusty. Szkło porozrzucane. Skotłowana na łóżku pościel zbryzgana była krwią.
Tereso!
Zdobywając się na nieludzki wysiłek, podbiegła do okna. W czeluściach nocnego ogrodu kątem oka zarejestrowała ruch. Rozmazany kształt lekkim skokiem pokonał ogrodzenie. Dałaby sobie rękę uciąć, że słyszała tętent kopyt. Nie była gotowa, by uwierzyć własnym oczom. Jeszcze nie tej nocy. Być może był to tylko zamaskowany złodziej, zaś widziadło, które podpowiadał jej wzrok było jedynie pozostałością sennego marzenia?
Z wyrazem przerażenia zastygłym na twarzy, na sztywnych nogach wycofała się do hallu, rozważając swoje opcje. Najbliższy telefon był na dole. Pokonanie siedemnastu schodków na zupełnie sztywnych nogach zajmie jej wieki, ale... Przecież musiała coś zrobić! Najpierw do Granta, a potem na policję. Z tą myślą kurczowo uczepiwszy się balustrady, ruszyła w dół.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline