Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2011, 18:54   #1
Takeda
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację
[Nephilim] Przebudzenie

Praha, Republika Czeska
1 stycznia 2011 r.
Mieszkanie Jozefa Majcherika


W mieszkaniu pana Jozefa Majcherika nie było widać żadnych śladów po sylwestrowych zabawach. W mieszkaniu było zadziwiająco cicho i spokojnie. Jedyny dźwięk jaki wypełniał pokój to szelest przewracanych stron książki.
Na starym dębowym biurku rozłożona leżała wielka mapa świata. W różnych jej punktach zakreślone zostały czerwonym flamastrem okręgi. Rozsiane po całej mapie wyglądały na bardzo przypadkowe, jednak dla mężczyzny siedzącego przy biurku miały one głęboko ukryte znaczenie.
Jozef Majcherik w wielkim skupieniu studiował tablice astronomiczne, które miał ułożone na kolanach. Poprawiając co kilka chwil okulary, które zsuwały mu się z nosa przepisywał do zużytego zeszytu kolejne współrzędne.
- Dlaczego nie chce mnie pan profesor posłuchać? - spytał młody chłopak, który wszedł do pokoju z taca na której stał parujący dzbanek świeżo zaparzonej herbaty i dwie filiżanki.
- Co? - odpowiedział wyrwany z zamyślenia Jozef Majcherik.
- Pytałem, dlaczego nie chce mnie pan profesor posłuchać. Mówię o tych tablicach. Tłumaczyłem panu, że te wszystkie dane można znaleźć w internecie. Ściągnąłem jeszcze specjalny program dla pana, który przeprowadza symulację wyglądu nieba w dowolnym punkcie Ziemi.
- Pfy - westchnął mężczyzna o rudych niczym wściekłe płomienie kręconych włosach. Nawet jego gęsta broda przypominała bardziej zarzewie ognia niż męski zarost - Wydaje ci się, że te twoje wynalazki zastąpią ludzki umysł. Jak można być tak pysznym?
- Nie zastąpią, ale mogą wspomóc. Z tym się pan chyba zgodzi?
- A skąd mogę mieć pewność, że ta maszyna dobrze liczy i pokazuje właściwe współrzędne i prawdziwy obraz, hmm?
- No cóż - chłopak odstawił tacę i zajął się nalewaniem bursztynowego napoju do filiżanek - pracowali na tym programiści z NASA. To jest chyba wystarczająca gwarancja jakości. To profesjonalny program na jakim pracują najwięksi uczeni na świecie.
- Wystarczająca gwarancja! Phi! Dla kogo? Na pewno nie dla mnie.
- Pan profesor to chyba nikomu nie ufa. Nie rozumiem tego.
- Życie nauczyło mnie, że można ufać tylko sobie. Pamiętaj, że historia jest kłamstwem, a nauka iluzją. Dopiero gdy będziesz tego świadomy i pojmiesz co wiążę się z tymi faktami, będziesz mógł prawdziwie poznać otaczający cię świat.
- Cała historia jest kłamstwem? - spytał mężczyzna podając Jozefowi porcelanową filiżankę.
Jozef Majcherik nie zdążył odpowiedzieć, gdyż odezwał się dzwonek telefonu.
- Odbierz Tomasie, dobrze?
- Oczywiście - Tomas uśmiechnął się - Wiem, że telefonów też pan nie lubi.
Mężczyzna podszedł do małego stolika i podniósł słuchawkę antycznego wręcz aparatu.
- Dom państwa Majcherik, słucham?
Ktoś po drugiej stronie przez kilka chwil mówił bez przerwy.
- Dobrze przekażę... Oczywiście, co do słowa... Dobrze... Do widzenia.
Tomas zakończył rozmowę i odłożył słuchawkę.
- Kto to był? - spytał pan Majcherik, nie odrywając wzroku od tablic.
- Niestety nie przedstawił się. Powiedział tylko, że pan będzie wiedział o co chodzi. Kazał panu powtórzyć, że... "Promienie wschodzącego słońca, jutro przebiją mgłę niepamięci"
Siedzący do tej pory spokojnie, wręcz nie ruchomo, pan Majcherik gwałtownie poderwał się z krzesła. Prawą ręką przewrócił bogato zdobioną filiżankę i cała jej zawartość wylała się na rozłożoną mapę.
- A niech to! - wrzasnął otrzepując mokrą rękę - Zupełnie zapomniałem.
- O czym?
- O czymś bardzo ważnym - odparł lakonicznie pan Majcherik - Pakuj się Tomasie lecimy do Rzymu.

Rzym, Włochy
2 stycznia 2011 r.

Plac świętego Piotra mimo panującego zimna wypełniony był po brzegi. Tylko nie liczni wybrańcy dostali się do bazyliki i cieszyli się nie tylko bliską obecnością głowy kościoła, ale także ciepłem świątyni. Niestety pan Jozef Majcherik i Tomas Dral nie należeli do tych szczęśliwców. Ubrani w ciepłe kurtki stali na placu wśród tłumu wiernych. Do rozpoczęcia mszy zostało jeszcze nie całe półgodziny, jednak aby się tu dostać obaj mężczyźni musieli spędzić w długiej kolejce kilka godzin. Tomas Dral, który od kilku miesięcy pracował jako sekretarz i pomocnik pana Majcherika, nie mógł zrozumieć dlaczego przylecieli do Wiecznego Miasta i dlaczego stoją na placu świętego Piotra czekając na mszę. Pan Majcherik wciągu tych miesięcy znajomości nigdy nie wykazywał nadmiernej religijności. Wręcz przeciwnie, Tomas odniósł wrażenie, że o wiele bardziej interesują go okultyzm i horoskopy niż jakakolwiek religia, nie mówiąc już o religii katolickiej.
Na wszelkie pytania Tomasa o powód przyjazdu, pan Majcherik odpowiadał bardzo zdawkowo i lakonicznie. Jedyne co przykuło uwagę Tomasa to fakt, że jego pracodawca z wielką uwagą przygląda się budowlom i układowi ulic w Wiecznym Mieście. Nie była to tylko zwykła turystyczna ciekawość. Pan Majcherik co kilka kroków przystawał, przyglądał się, liczył i zapisywał coś w swoim skórzanym, wysłużonym notesie. Zdanie, które wypowiedział zapytany o cel notatek wryło się głęboko w pamięć Tomasa.
- Rzym to bardzo stare miasto, Tomasi. Wszystko co tu widzisz to żywa historia. Każdy kamień w tym mieście, każdy budynek i budowla, każda ulica ma swoje głęboko ukryte znaczenie i przesłanie.
Niestety Tomas nie dowiedział się o jakie ukryte przesłanie chodzi, ale najwyraźniej dla pana Majcherik miało ono bardzo wielkie znaczenie.
Tomas stał, więc spokojnie na placu i marzł, nie pytając o nic więcej. Co miesięczna pensja w wysokości pięciu tysięcy dolarów, rekompensowała mu wszystkie wybryki i fanaberie profesora. Praca u profesora Majcherika miała być tylko formą dorobienia sobie w przerwie międzysemestralnej, ale przerodziła się w stałą dobrze płatną pracę. Tomas Dral nie żałował swojej decyzji i pracy u profesora, ale coraz częściej łapał się na tym, że Jozef Majcherik jest nie tylko człowiekiem wyciągniętym z minionej epoki, ale że w ogóle pochodzi nie z tego świata.
- Zaczyna się Tomasie - szepnął pan Majcherik - Teraz uważaj.
- Ale na co?
- Tsss - uciszył jego pytanie profesor - Patrz i słuchaj.
Dzwonki oznajmiły, że do bazylik wszedł papież i kilku księży, którzy będą asystować w odprawianej przez niego mszy.
- In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti! - rozległ się głos papieża, dzięki nowoczesnej technice słyszalny na całym placu, jaki w każdym domu na świecie.
- Amen! - odpowiedział tłum wiernych wykonując jednocześnie znak krzyża prawą ręką.
- Dominus vobiscum!
- Et cum spiritu tuo - odpowiedzieli wierni.
- Ed soon spiratu tao - szepnął profesor Majcherik.
Tomas spojrzał zdziwiony na swego pracodawcę, ten w odpowiedzi tylko uśmiechnął się tajemniczo i wyciągniętą dłonią wskazał najbliższy z telebimów.
Nagle jeden z młodych mężczyzn stojących w pierwszym rzędzie od ołtarza krzyknął wniebogłosy, a w następnej chwili stanął w płomieniach. Cały od stóp do głów zapalił się niczym woskowa świeca.
Operator telewizyjny zachował się niczym zawodowy reporter i wszystkie kamery w bazylice skierował na płonącego mężczyznę. Stojący najbliżej z krzykiem i w panice odsunęli się od płonącego. Ochrona papieża zadziałała natychmiast i zwartym kordonem otoczyła głowę kościoła rzymskiego. W tym samym czasie ludzie stojący najbliżej, po opanowaniu pierwszego szoku, zaczęli próbę ugaszenia motającego się i wrzeszczącego z bólu mężczyznę. Wtedy w drugim końcu bazyliki starsza kobieta wzniosła ręce do nieba i krzycząc coś niezrozumiale także stanęła w płomieniach.
W bazylice wybuchła kompletna panika. Krzyki bólu płonących ludzi, mieszały się z okrzykami strachu i komendami ochrony. Na placu także wybuchło wielkie poruszenie. Jedni zaczęli się głośno modlić, inni stali sparaliżowani strachem. Także Tomas Dral wpatrywał się z otwartymi ustami w telebim na którym rozgrywały się dantejskie sceny. Wtedy ktoś z dowodzących ochroną na placu nakazał przerwanie transmisji. Obraz na telebimach i we wszystkich telewizorach nastawionych na telewizję watykańską zgasł. Nie przerwało to jednak paniki, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej ją wzbudziło. Oszołomieni ludzi, nie wiedząc co się dzieje zaczęli na siłę kierować się w stronę wyjść z palcu świętego Piotra.
I właśnie w tym momencie chaos i panika osiągnęły najwyższy poziom. W momencie, gdy duże grupy przerażonych ludzi zaczęli przeciskać się w stronę wyjść w kilku miejscach placu doszło do kolejnych samozapaleń.
Spanikowani pielgrzymi zaczęli się tratować na wzajem i na siłę pchać w stronę wyjścia z placu. Ochrona nie była w stanie zapanować nad tym co się dzieje. Telefony wszystkich służ zaczęły dzwonić w jednym momencie. Karabinierzy i wojsko włoskie oraz gwardia szwajcarska zostały postawione w najwyższy stopień gotowości. To co się stało uznano za próbę zamachu na papieża Benedykta XVI.
Profesor Majcherik i Tomas Dral wraz z innymi ludźmi usiłowali wydostać się z placu świętego Piotra.


Wiadomość o wydarzeniach w Watykanie lotem błyskawicy obiegły świat. Wszystkie telewizje świata pokazywały materiał na którym dochodzi do samozapalenia się młodego mężczyzny. Różni eksperci snuli najróżniejsze teoria na temat tego co się stało.
Kilka młodych osób rozsianych po całym świecie, poza szokiem związanym z nietypowym zdarzeniem, doświadczyło czegoś co odmieni ich dotychczasowe życie na zawsze.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół

Ostatnio edytowane przez Takeda : 01-01-2011 o 22:50.
Takeda jest offline