Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2011, 16:14   #31
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację




Naga, lekko przygarbiona postać z nie foremnej wielkości głową, człapała ciemnym i brudnym korytarzem. Przez przymknięte i zamazane lufciki u góry, wpadały wyblakłe promienie słońca. Wirowały w nich maleńkie drobinki pyłu i kurzu, wzburzone przez przechodzącą postać. Ta idąc niezdarnie przed siebie wydawała dziwne i kwikające dźwięki, zdawać by się mogło, że płacze. Otworzyła przesuwane blaszane drzwi i weszła do dużego pomieszczenia, pełnego przeróżnych skrzyń, poprzewracanych palet, jakiś za foliowanych paczek i różnych tego typu śmieci rozrzuconych dookoła. W rogu gdzieś stał stary zakurzony i zardzewiały wózek widłowy, pod ścianą metalowa rozkładana drabina z przeżartymi szczeblami. Gdy wzrok się już przyzwyczaił do ciemności oświetlanych wyłącznie rzadko wpadającymi strużkami światła, zauważyć można było, że to pomieszczenie to najpewniej ogromny magazyn. Na górze powyżej znajdował się podłużny balkon, z którego niegdyś prawdopodobnie ktoś spoglądał na pracę zatrudnionych tutaj ludzi. Krępa postać podpełzła bliżej tego balkonu i skryta w ciemnościach spojrzała w górę jakby czegoś oczekując. Choć jej twarz skrywała czerń widać było dwa jarzące się i błyszczące się na żółtawo punkciki.
- Matkooooooooooooooooooooooooooo!!!
Nagły wrzask ludzkiego gardła przeplatany gorączkowym piskiem wydarł się z za niecierpliwionej piersi. Śpiące gdzieś bliżej ptaki z paniką wzbiły się w powietrze i umknęły pierwszym lepszym wyjściem na zewnątrz. Po chwili odbijając się echem od pustych ścian odpowiedział mu głos. Nie zwykle łagodny, kobiecy, kojący głos.
- Słucham cię, mój ukochany.
- Matko! – zaczęła z nutką pretensji niczym dziecko nie zgadzające się z decyzją rodzica, tajemnicza postać – Dlaczego oni żyją!? Dlaczego?! Czy nie starczę ci ja!? Czy nie jesteś tutaj dla mnie !?
Odpowiedział mu niezwykle łagodny i cichy śmiech, nie przedrzeźniający, taki matczyny płynący prosto z serca.
- Ach głuptasie! Nie bądź zazdrosny o nich.
- Pozwól mi ich zabić!

Kobiecy głos milczał. Po chwili jednak znów przerwał narastającą ciszę.
- Zadowoli cię to?
- Tak!

Odpowiedź padła stanowczo i błyskawicznie, bez chwili namysłu.
- Dobrze, ale jeśli ci się nie uda, obiecasz nie wtrącać się już więcej do moich decyzji, co do losu tych dzieci. Zrozumiałeś?
Postać podskoczyła do góry z radością klasnęła w ręce i kiwnięciami głowy potwierdziła.
- Obiecaj.
Postać znieruchomiała, spojrzała do góry i wpatrując się w pusty balkon przełknęła głośno ślinę. Po chwili odwróciła wzrok i stała tak nie ruchomo.
- Obiecuję…
Wybełkotała w końcu wciąż nie podnosząc wzroku.
- Dobrze, pamiętaj, że mam surowo cię ukaże jeśli ją okłamiesz. Możesz już iść.
Postać jednak została wciąż wpatrując się w ciemności podłogi. Kobiecy głos znów dał o sobie znać.
- Coś jeszcze mój drogi?
Krępy kształt znów się poruszył i w ciemności zalśniły dwa pomarańczowe ogniwa.
- Mogę… mogę mamo wziąć „jego”?
Chwila ciszy, po której padła krótka odpowiedź.
- Myślę, że tak.
Wrzaski, piski i pohukiwania radości jeszcze długo docierały do hali, gdy szczęśliwa i parskająca kreatura wybiegła z niej pozostawiając za sobą otwarte blaszane drzwi. Drobinki kurzu wciąż jeszcze wirowały, gdy odgłosy ucichły i cisza zapanowała znów, tym razem na dłużej.


Sara usiadła na łóżku, najwyraźniej nie miała już siły płakać. Spojrzała na Kamila i Karolinę stojących w oknie wciąż wpatrzonych i najwyraźniej tak samo nie dowierzających w to co się stało. Patrząc na nich Sara uśmiechnęła się lekko i już spokojniej odpowiedziała.
- Była by z was bardzo ładna para wiecie?
Wstała, otrzepała sobie dżinsy i raźniej ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych. Spojrzała na zakłopotaną dwójkę i zbierając się na odwagę powiedziała.
- Zostajecie tu i czekacie, aż wrócą? Bo ja muszę najpierw kogoś odnaleźć.
 
Tasselhof jest offline