Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2011, 20:46   #2
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- To do poniedziałku.

Soraya odprowadziła wzrokiem szczupłą sylwetkę swojej pracownicy. Ubrana w obcisłe dżinsy i kurtkę która jedynie z nazwy była odpowiednim odzieniem na tą porę roku, znikała właśnie w mrocznym wnętrzu BMW swojego aktualnego chłopaka. Ciche westchnienie zostało zaszczycone jednym, wyjątkowo leniwym machnięciem ogona czarnej kotki spoczywającej na miękkiej poduszce przy kaloryferze.

- Mam nadzieję że jej kolejny ukochany będzie nieco ... - Odczekała aż ustanie gniewna tyrada klaksonów nieudolnie próbująca zamaskować pisk opon.
- Ostrożniejszy.

Czasami obserwując Sarę i słuchając jej barwnych opowieści z życia młodych i gniewnych, czuła się o setki lat starsza niż te dwadzieścia sześć wiosen które miała za sobą. Gdzie podziali się rycerze na białych koniach i nadobne damy wyczekujące ich przybycia w swych wieżach?

- Za dużo wiktoriańskich opowieści, nie sądzisz?

Kotka najwyraźniej uznała że powstrzyma się od odpowiedzi przekazując to zadanie samej pytającej, jako że w sklepie poza nimi dwiema nie było nikogo. Soraya wzruszyła ramionami przyzwyczajona już do zachowania swej podopiecznej. Właściwie nie była pewna czy określenia opiekun i podopieczny pasowały do niepisanego układu łączącego ją z Midnight. Był to raczej luźny układ bez zobowiązań zabarwiony sporą dozą przyjaźni.

- Niemal jak stare dobre małżeństwo z obrożą w ramach obrączki i potwierdzeniami szczepień zamiast urzędowego aktu.

Przelotne spojrzenie rzucone w stronę ściennego zegara z niedziałającą kukułką potwierdziło to co dostrzegła po drugiej stronie ulicy. Piąta, a więc czas zamknąć sklep i przygotować się do hucznego świętowania przy lampce wina i miseczce słodzonego mleczka. Zaciągając żelazne rolety pomachała właścicielowi kawiarenki przekręcającemu klucz w zamku i żegnającemu się z pracownikiem. Oczywiście nie odpowiedział. Wzruszyła ramionami po czym odgrodziła się od świata wspominając przy tym czasy kiedy chodziła do Mohameda na poranna filiżankę świeżo parzonej kawy. Wszystko uległo nagłej zmianie gdy któregoś dnia wspomniała o dziwnych przebarwieniach w jego aurze. Tego samego dnia starszy pan wylądował w szpitalu z podejrzeniem zawału, a ona nagle stała się niemile widzianą klientką. Westchnęła i podeszła do lady by zabrać książkę którą kończyła już czytać i skrzynkę z całodziennym utargiem. Odruchowo pogładziła chłodną powierzchnię szklanej kuli. Mimo iż już dawno przestała liczyć na obudzenie się u niej daru czytania w jej wnętrzu to sama możliwość dotknięcia owego atrybutu czarownicy pozwalała jej na wyciszenie się i chwilowe zapomnienie o problemach dnia codziennego.
Ponaglające miauknięcie dobiegające z zaplecza szybko jej o nich przypomniało.

- Idę, już idę.

Trzydziesty pierwszy grudnia każdego roku wyglądał mniej więcej tak samo. O piątej zamknięcie sklepu, kolacja przy świecach, odrobina czerwonego wina przed kominkiem, rozłożenie kart dla sprawdzenia czy może nie przebudził się u niej dar widzenia przyszłości. O północy łyk szampana i podziwianie sztucznych ogni zakończone próbą zaśnięcia przy dźwiękach hucznej zabawy w pobliskim pubie. Nigdy nie była osobą nadmiernie towarzyską tak więc taki sposób świętowania w zupełności jej odpowiadał. Gorzej było z pierwszym stycznia. Obowiązkowa wizyta u rodziców od której nigdy nie udawało się jej wymigać, była tak przewidywalna jak zakończenie filmu który ogląda się po raz któryś z rzędu.

- Co tam u ciebie? - Zupełnie jakby coś mogło się zmienić od świątecznej kolacji pięć dni wcześniej.
- Wypróbowałaś już może któryś z przepisów? - Wspomnienie spalonego czegoś co z założenia powinno być bardzo łatwą do przyrządzenia zapiekanką z ziemniaków nakazuje pochwalenie się jej wspaniałym smakiem.
- Jak tam twoja pieszczoszka? - Pani Connor nie znosi kotów, a w szczególności pewnej kotki.
- Kiedy wreszcie przedstawisz nam jakiegoś miłego chłopca? - Pytanie które zwiastuje koniec wizyty w rodzinnym gnieździe.

Zmęczona wymigiwaniem się od odpowiedzi, wymyślaniem drobnych kłamstewek i starannym omijaniem tematu tabu, wróciwszy do swojego przytulnego mieszkania miała ochotę rzucić się na łóżko i przespać resztę dnia, a najlepiej również dzień jutrzejszy. Zamiast tego nalała gorącej wody do wanny i ułożyła starannie wybrane kryształy oraz kilka świec na jej brzegu. Nastawiwszy relaksacyjną muzykę zanurzyła się w upojnie pachnących płatkach kąpielowych.
Przez chwilę zastanawiała się jak przedstawicielki jej profesji radziły sobie ze stresem w dawnych czasach. Tanieć w świetle księżyca? Nagie kąpiele w jeziorze? Pozwoliwszy by fantazje pochłonęły ją w całości przymknęła oczy i wygodnie ułożyła głowę na miękkiej poduszce kąpielowej.
Obudziło ją zimno. Przestraszona uniosła głowę i przez kilka sekund wpatrywała się w obłoki pary w jakie zamieniał się każdy jej oddech. To że usnęła nie pozostawało cienia wątpliwości. Jednak ten mróz... Przecież włączyła ogrzewanie zaraz po powrocie od rodziców. W takim razie....

- Cholera!

Dziesięć minut później, otulona grubym kocem z niemal fizyczną rozkoszą chłonęła rozchodzące się po pomieszczeniu ciepło. Na szczęście miała do dyspozycji rezerwę na karcie do gazu. Na samą myśl o tym co by ją czekało w przypadku jej braku gęsia skórka na nowo pokrywała jej ramiona.

Drugi stycznia przeznaczyła na zakupy. Ceny w sklepach wciąż zachęcająco obniżone nie skupiały już takich ilości chętnych jak w drugi dzień świąt. Ubrana w długą i zwyczajowo czarną spódnicę i nieco rozciągnięty ulubiony golf w tym samym kolorze, krążyła po centrum handlowym wypatrując ciekawych okazji. W końcu każda czarownica jest przede wszystkim kobietą i jako takowa ma swoje potrzeby. Nowy komplet bielizny, gotycka suknia z rozkosznie przedłużanymi rękawami i tysiącem wyszywanych srebną nicią róż, trzewiki które bez wątpienie zostały zrobione specjalnie dla niej. Przez chwilę zastanawiała się nad kupnem koronkowego szala jednak cena mimo iż obniżona zdecydowanie odstraszała.
Nieco zmęczona przysiadła wreszcie na skórzanym fotelu jednej z pięciu kawiarni mieszczących się w tym centrum pokus i rozpusty. Zamówiwszy dużą latte z dodatkiem bitej śmietany i czekoladowej posypki, odruchowo spojrzała w płaski ekran telewizora zawieszonego na ścianie. Pech chciał że trafiła akurat na wiadomości. Znudzona miała właśnie odwrócić wzrok gdy niespodziewanie...

- Proszę pani?... Dobrze się pani czuje? Może podać coś innego? Szklankę wody...? - Natarczywy głos kelnerki powoli przywracał ją do rzeczywistości.
- Nie, dziękuję.
Miała nadzieję że głos zabrzmiał dostatecznie pewnie. Musiało się udać ponieważ dziewczyna zniknęła za ladą zostawiając ją samą ze swoimi problemami. Nieco drżącą dłonią uniosła kubek który, sądząc po temperaturze napoju, musiał stać na stoliku już jakiś czas.
Po raz pierwszy nie potrafiła cieszyć się smakiem swojego ulubionego napoju. Co się tak naprawdę stało? Ostrożnie uniosła wzrok w stronę telewizora. Uśmiechnięta dziewczyna zachwalała właśnie wspaniałą skuteczność nowego środka do mycia naczyń. Życie wokół toczyło się swoim stałym rytmem. Tylko ona... Czasami, nie zdarzało się to zbyt często, miała ochotę urodzić się ponownie. Potrząsnęła głową po czym założyła za ucho niesforny kosmyk rubinowych włosów. Nie pomogło, uczucie wciąż pozostało niszcząc spokój ducha i plany na dalszy dzień. Zrezygnowana wstała z fotela i zapłaciwszy za niewypity napój, włączyła się w tłum ludzi zmierzających w stronę wyjścia. Potrzebowała chwili spokoju, filiżanki gorącej czekolady i porcji łagodnego mruczenia.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline