Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2011, 19:57   #92
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Kiedy człowiek umiera tam, w środku, to nagle widzi świat zupełnie inaczej, niż cała reszta. Tak, jak gdyby można było pokręcić tunerem i zacząć odbierać inny kanał albo, przeciwnie, kanał pozostaje taki sam, tylko że obserwujący nagle przemieszcza się w inny punkt pokoju i gapi się w telewizor. Radcliffe gapił się, od czasu do czasu posyłając serię na nadciągające kształty. Był zadziwiony. Jeśli miała to być epifania, to jego szaleństwo doprawdy świetnie maskowało to, że jest już na tyle ogarnięty obłędem, że coraz bardziej przestaje dbać. Sznur po sznurku odłączał się od rzeczywistości. Daniel miał dziwne przeczucie, dokąd to może prowadzić, jednak nie przyznawał się do tego nawet przed sobą.
Można by powiedzieć „co gorsza”, jednak Radcliffe przestał już dzielić świat na dobro i zło. Były to argumenty wynikające tylko z kłamliwej logiki, która i tak już przecież zniknęła jakiś czas temu, kiedy najpierw wspólnie z Voytechem zgwałcił dziewczynkę z podstawówki(a może była to gimnazjalistka? Wszystkie te suki, którym wydarł dziewictwo, a które ledwo co znały alfabet), a później zabił samego Szweda. Świat po prostu się zdarzał. Tak samo zdarzały się jego słowa i wszystko, co robił.
Zatem, „co gorsza”, reszcie grupy także zaczynało odbijać. Nie, żeby sądził, że już wcześniej nie byli szaleni – a, co niektórzy z nich, zwyczajnie głupi. Zarówno jednak poziomy szaleństwa, jak i głupoty zaczęły ostatnio wylewać się poza brzegi przysłowiowej czary.
Najpierw – co było w sumie dobrodziejstwem, ponieważ kolejny bezwartościowy cwel mógł wreszcie pójść tam, gdzie jego miejsce, czyli do piachu – Strattona zabrała macka, która, Deus ex Machina, wynurzyła się z ciemności. Prawie się ucieszył, że nie będzie musiał już oglądać jego mordy, na którą, nawiasem mówiąc, patrzył jak na słońce.
Potem czarny postanowił zgrywać twardziela. Tak, twardziela. Jak gdyby twardzielowanie miało sens i miejsce tutaj, gdzie mogli za chwilę stracić życie. Ale nie, to jeszcze nie było najlepsze. Później okazało się, że nagle Swen także lubi sobie pograć twardziela. Nie miał nic przeciwko głupocie, o ile każdy tam sobie był głupi po swojemu, nie wciągając w to innych. A jednak, cholera, nie! Zamiast zawrócić samochód i zostać w nim przy jego wsparciu lub, co byłoby jeszcze lepsze, po prostu odjechać, postanowił popłynąć i wyjść.
Jeżeli miał kiedykolwiek robić coś dla kogoś, to dlatego, że się sprawdzał. W miarę. Thomson mógł zostać kandydatem, by się sprawdzać.
Swen i czarny, jak zwykle, mieli szczęście. Gdyby Thomson był gdzieś indziej...
Uśmiechnął się ponuro, myśląc. Rzeczy się zdarzały.
- Wiesz, Swen – rzekł bezbarwnym tonem w radio. - Ty i twój kolega to jesteście jak jeden stwór, albo jak jakieś w dupę jebane bliźnięta syjamskie. Jak jeden zaczyna być mądry, to drugi kompletnie idiocieje. Jak drugi czymś błyśnie, to ten pierwszy zdupczy wszystko, co każe mi myśleć, że wy przed tym wszystkim jakoś musieliście się umówić. Macie jebane szczęście, że jest tam Thomson, który do tej pory nie dał dupy, jak wy cały czas się wypinacie. Szkoda tylko, że rachunek cały czas daje zero w waszym równaniu.
Rzeczy zdarzały się. Czuł się obolały. Ale nie dbał.
- Będę osłaniać ciebie i Jugola, bo się może jeszcze na coś przydacie, tak długo, jak możecie nieść broń. Ale o dupę czarnego to sobie dbaj sam, skoro tak bardzo go do trójkąta chcesz zaprosić. Zależy mi na Thomsonie, panią doktor zabieraj też w swoim zakresie. Ona z tym swoim eksperymentem naukowym nie tylko dała dupy, wzięła w trzy dziury za jednym razem.
Ustawił się przy maszynowym na górze. Zaczęło zdarzać się tak, że naprawdę osłaniał Jorgensteina i Jugola. Niech mają łaskę, pierdolone bękarty. Niech mają łaskę. Nie takich w więzieniu tonfą po żebrach macał.
- Czarny przecież i tak właściwie to nie żyje – mruknął, widząc plecy Swena. - Z eksperymentowania wyszło to, co wiedziałem już wcześniej.
Posyłał ostrzegawcze serie w stronę agentów Umbrelli, żeby trzymali się z daleka. Całość uważał jako niezręczność. Mogli być już daleko stąd.
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 06-01-2011 o 22:14.
Irrlicht jest offline