Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2011, 10:45   #4
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dom starca znajdował się niedaleko od miejsca lądowania albiońskiego rozbitka. Przemarznięty i mokry Edgar z ulgą wszedł do ciepłego, osłoniętego przed wiatrem, wnętrza. Gdyby jeszcze dziadek poczęstował go czymś ciepłym, byłby mu dozgonnie wdzięczny. Natychmiast po zrzuceniu wierzchnich warstw ubrania, albiończyk przysiadł tuż obok paleniska i skulił się, chłonąc ciepło. Starzec coś do niego mówił, ale Edgar nie słuchał. Po pierwsze zatopiony był w myślach o tym co się właśnie wydarzyło, o katastrofie, stracie rodziny. Po drugie i tak niewiele rozumiał z tego co stary mówi. Drgnął gdy stary człowiek wydobył zza pazuchy nóż. To teraz mnie zarżnie, przemknęło mu przez myśl. Bogini! Uratowany z morskich odmętów, aby zginąć od ciosu nożem zadanym przez obłąkanego starca... Przestrach ustąpił, gdy dziadek zakręcił ostrzem w dłoni i powiedział coś o swoim synu. Że nóż jest podarkiem od niego, albo coś takiego.

Właściwie starzec mówił cały czas. Edgra mu się nie dziwił, skoro mieszkał na takim pustkowiu to do kogo miał mówić na co dzień. Podczas gotowania zupy rybnej, którą nakarmił Edgara, zamilkł. Ale potem znów mówił. Padła propozycja, z której Edgar wywnioskował, że starzec chce mu zapłacić za przyniesienie jakiegoś utraconego przedmiotu. Zgodził się. Musiał przecież przeżyć w tym obcym kraju, a pieniędzy nie miał żadnych.

Rankiem, gdy sztorm i wiatr nieco ucichły, wyruszyli na brzeg morza. Edgar zabrał ze sobą długi kawałek liny, który powinien mu pomóc w wspinaczce. Gęsta mgła zasłaniała niemal wszystko, ograniczając widoczność do kilku metrów. Dziadek zaprowadził albiończyka na skraj przepaści i wskazał w dół. Przez mgłę widać było burzliwe fale rozbijające się na głazach. Edgar mruknął coś i zaczął przywiązywać linę do kamienia.
- Trzymaj... Pomoc... - powiedział do dziadka i ostrożnie, kurczowo trzymając się sznura, zaczął zsuwać się w dół, ku maleńkiej, wysypanej żwirem plaży. O dziwo, poszło mu to nad wyraz sprawnie. Nie spadł ani nie połamał się. Jedyną szkodą jaką sobie wyrządził, było rozcięcie palca na wystającym spomiędzy traw, kamieniu. Pewnie stanął na skrawku lądu, wciętym w skały i rozejrzał się. Pokopał butem kamienie, poroztrącał żwir. Żadnej błyskotki tu nie było. Odwrócił się w kierunku morza. Uderzająca o skały woda w jednym miejscu, oddalonym od brzegu o nie więcej niż trzydzieści jardów, z sykiem wlewała się między kamienie. Gdy fala się cofnęła, Edgar zobaczył sklepienie jakiegoś tunelu, wiodącego wgłąb klifu. Wystarczyło się tam dostać i wniknąć z prądem do środka. Gdyby jeszcze umiał pływać. Westchnął ciężko i ostrożnie wszedł do wody. Była lodowata i natychmiast wróciły obrazy poprzedniego dnia. Pokładu zalewanego tą samą wodą. Tonących braci, krzyczącego ojca. Otrząsnął się gdy fala cisnęła nim o skałę, utrzymał się na nogach. Szedł, kurczowo trzymając się ostrych skał, dopóki czuł grunt pod nogami. Potem, wciąż starając się utrzymać kontakt z brzegiem, dał się ponieść nurtowi. Fala cisnęła nim o skałę, przydusiła pod wodą. Zachłysnął się i zaczął panicznie machać rękami. Coś ciągnęło go na dno. To z pewnością morze upominało się o niego. Bogini! Kolejna fala wyniosła go na powierzchnię. Zdążył tylko wypluć palącą, słoną wodę z płuc i dostrzec, jak pędzi na spotkanie z kamieniami. Znów zniknął pod wodą.

wspinaczka: 22
pływanie: 72
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 07-01-2011 o 20:01. Powód: dodanie rzutów
xeper jest offline