- Do okna! - krzyknął, rozeźlony, że nie pojęli za pierwszym razem. Wcisnął bazaltowy kamyczek w siatkę i uczynił z niego bardzo kombinowaną i raczej prehistoryczną broń, po czym wystrzelił do przodu. Ignorował ból - takie miał zasady.
Plan był więc prosty, dać gościowi w twarz głazem, a jak to się nie uda - zrobić z siatki procę i wyrzucić go gościowi w twarz. Lub inny punkt ciała. Magia działała tak, że wystarczy aby gość się zdekoncentrował i już po nim. Dosłownie. Mały wciąż bowiem miał w gotowości kunaie, choć na początku przydałoby się wyłudzić nieco informacji... mh, w plecaku powinien mieć proszek otumaniający. |