Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2011, 22:34   #2
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
[13 Januarus 146 roku C.T.] Aula Maiorus Akademii w Nowym Kratas

- To... to... to się w głowie nie mieści! Co za impertynencja! Te poglądy... - purpurowy i ledwie łapiący oddech Rektor nie do końca potrafił poprawnie się wysłowić. Zdawał sobie sprawę z faktu, że musiał postawić jakiekolwiek zarzuty merytoryczne lub znacząco spuścić z tonu. Chciał czy nie, nauka szła do przodu i jego niezmienne przez czwarte dziesięciolecie rektorskie poglądy zaczynały coraz bardziej przypominać naukowy skansen. Trwał jednak na swoim stanowisku jak niezmienna skała, z równie niezmiennymi poglądami.
- To się w głowie nie mieści - powtórzył i z zadziwiająca - jak na jego wiek - szybkością opuścił pomieszczenie w asyście swoich najwierniejszych adoratorów; odprowadzany zdziwionymi spojrzeniami reszty obecnych. Zapadła niezręczna cisza, ktoś chrząknął znacząco, szurnęło przesunięte krzesło.
- Tak... - profesor Zigov wstał i rozejrzał się po zebranym gremium. Nikt jednak nie zamierzał przerywać jego wypowiedzi. - Przyznaję, że pierwszy raz w mojej karierze jestem świadkiem takiego wydarzenia. Jako etykowi niech mi wolno będzie powiedzieć, że każdy powinien sam w swoim sercu i umyśle ocenić to co zaszło na tej sali. Ocenić i zamknąć to zdarzenie. Zamknąć na wieki. Również każdy z nas powinien, mimo wszystko, ocenić pańską pracę... - spojrzał na młodego mężczyznę i uśmiechnął się niezręcznie - choć nie będzie to miało mocy prawnej.
- Musze się z kolego nie zgodzić - jest nas tutaj 17. Co znaczy, że stanowimy bezwzględną większość Audytu. Jeżeli wszyscy przychylimy się do pracy pana Blake’a to w mojej ocenie stopień zostanie uznany; wypada bowiem założyć, że osoby które opuściły salę są przeciwne.
Przez salę ponownie przeszedł szmer i kilka szybkich rozmów.
- Czy są pytania? Zatem.
- Panie Blake, w swojej pracy podnosi pan tezę...


*****

[14 Januarus 146 roku C.T.] tereny Akademii, gabinet Calibrusa Valeen'a - dziekana katedry technicznej

- Panie Blake, będę z panem szczery. Na tej uczelni, zwłaszcza na moim wydziale, nie ma dla pana miejsca. Jednak, przyznaję z przykrością , ma pan grono wielbicieli wśród równie pomylonych pseudo naukowców. Mam więc dla pana propozycję. Podpisze pański tytuł jeżeli opuści pan Uniwersytet. Co pan na to?
- To chyba najrozsądniejsze wyjście. - odpowiedziałem już jako magisterius Blake, choć w tej chwili nie wyobrażałem sobie życia poza Uczelnią. Co ja mogłem robić z dala od pracy naukowej? Ale z drugiej strony pozostawanie na miejscu i walka z piętrzącymi się sztucznymi przeciwnościami, powolne spychanie na boczny tor i odsuwanie w cień dorobku naukowego było skazywaniem się na powolną śmierć naukową. To nie była opcja, jaką dobrowolnie mógłbym podjąć. - Mój list rezygnacyjny otrzyma pan tego samego dnia, kiedy ja formalnie otrzymam tytuł. Mam przyjemność pożegnać.


*****

[20 Januarus 146 roku C.T.] skrzydło mieszkalne Akademii; pokój prywatny

Moja rezygnacja odbiła się szerokim echem na Uczelni. W końcu nazwisko było powszechnie znane, byłem jednym z najmłodszych w historii Uczelni naukowców, spekulowano nawet, że wkrótce obejmę własną katedrę. Ja po prostu szybko się uczyłem, w zdecydowanej większości przypadków wystarczyło, ze raz coś przeczytam, abym był w stanie zapamiętać i wykorzystać te informacje. Interesowało mnie wszystko, nie... interesował mnie człowiek i mechanizmy jakie doprowadziły do tego, że był w tym, a nie innym miejscu historii. Nazwałem to ewolucją. Ludzie, którzy byli przed nami byli inni, rozumowali inaczej, potrafili mniej, wiedzieli mniej. Rozsądnym było założenie, że ludzie, którzy będą po nas też będą inni, będą wiedzieli więcej, potrafili więcej. To prowadziło do wniosku, ze świat nie do końca jest taki jak go postrzegamy, że widzimy jego część... Miałem nadzieję, ze zrozumienie drogi jaką przebył człowiek od “wczoraj” do “dzisiaj” pozwoli na zajrzenie w to co może się stać “jutro”. Takie ewolucyjne podejście tłumaczyło wiele rzeczy, obalało wiele twierdzeń - jak chociażby to mówiące o tym, że rolnicy są mniej inteligentni niż mieszkańcy miast. Ja sam byłem synem piekarza z małego miasteczka. Gdybym faktycznie był mniej inteligentny niż mieszkańcy stolicy - nie byłbym tym kim byłem teraz...

To wszystko jednak nie zmieniało stanu rzeczy. Byłem wykształconym, młodym facetem, który samotnie mieszkał w niewielkim mieszkaniu zastawio0nym książkami, papierami i artefaktami, lub ich wiernymi kopiami... Chwilowo zajmowałem się niczym. Bo pisanie artykułów do prasy popularnej nie można było nazwać zajęciem.
Na prowincję nie mógłbym wrócić. Oszalałbym po dwu tygodniach. Nie chodziło o warunki, byłem przyzwyczajony do spania w obozowiskach z dala od cywilizacji, w końcu byłem archeologiem... Chodziło o to, że musiałem coś robić, musiałem czymś zajmować mój mózg... Czymkolwiek co było bardziej skomplikowane niż krzyżówka...

List... Zamknąłem drzwi i rozerwałem kopertę.
 
Aschaar jest offline