Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2006, 19:10   #143
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Markiz de Carabas

Spojrzał zaskoczony na Konrada. Przez chwilę stał przybierając teatralną pozę zastanawiania się nad czymś – dłonią podparł podbródek a wzrok skierował na sufit. Potem znowu spojrzał na Konrada i powiedział bardzo powoli:
- Nie wiem chłopcze. Zrobię to, o co mnie poprosi Lady Door, oczywiście jeśli będzie chciała, żebym dla niej pracował. Moje usługi nie należą do tanich – uśmiechnął się zawadiacko.

Door

Rudowłosa nie płakała już. Kiedy odkleiła się od Nathaniela jej twarz przybrała nowy, bardzo spokojny wyraz. Spokojny i pewny.
Door spojrzała po kolei na wszystkich zebranych w gabinecie jej ojca, na dłużej zatrzymała się tylko przy Markizie. To do niego skierowała pierwsze słowa:
- Chcę, żebyś poszedł za mną, de Carabas. Mój ojciec bardzo cię cenił, zawsze mi powtarzał, że tobie mogę zaufać. Będę ci winna ogromną przysługę – wiem jaka jest twoja cena. Jeśli tylko mi pomożesz, zrobię to, o co mnie poprosisz, bez mrugnięcia okiem.
Twarz Markiza pozostała poważna. Skinął tylko głową na znak, że przyjmuje pracę dla Lady Door. Dziewczyna tym razem odezwała się do nowych towarzyszy, którzy nie tak dawno uratowali jej życie, wplątując się w tą ponurą historię. Nie tak dawno – a wydaje się, że od tego czasu minęły już wieki, w ciągu których tak wiele się wydarzyło.
- Jestem Wam wdzięczna za wszystko co zrobiliście dla mnie. Uratowaliście mi życie zabierając mnie z ulicy, a przecież mogliście odejść pozostawiając mnie samej sobie. Przyszliście ze mną tutaj, wspierając mnie w tak trudnej sytuacji... Jednak nie musicie iść ze mną dalej. Droga, którą muszę iść, będzie bardzo trudna i wyboista nawet dla mnie, choć urodziłam się tutaj i wiem o wiele więcej od Was. Dlatego zrozumiem, jeśli nie będziecie chcieli podążyć nią razem ze mną. W końcu dopiero dzisiejszego ranka odkryliście, że jesteście odmieńcami, po raz pierwszy wkroczyliście w ten świat. Już okazaliście się wspaniałymi przyjaciółmi i osobami godnymi zaufania. Jeśli nie pójdziecie z nami, odprowadzimy Was na Ruchomy Targ i tam znajdziemy kogoś, kto bezpiecznie wprowadzi Was w ten nowy świat.
Zrobiła chwilę przerwy upewniając się, że do każdego dotarło to, co powiedziała.
- Inslington to legenda... przynajmniej tak mi się wydawało. Ale jeśli mój ojciec powiedział, że tylko jemu mogę zaufać, to muszę go odnaleźć. Chociaż nie wiem jak to zrobić – uśmiechnęła się smutno – Ale masz rację Martho, Inslington jest aniołem i tylko tyle o nim wiem. Odnalezienie go nie będzie łatwe, a do tego Croup i Vandemar deptają nam po piętach, wciąż chcą mnie zabić. Nie mamy wystarczającej mocy, żeby ich unieszkodliwić, pozostaje nam jedynie ukrywanie się przed nimi i szukanie drogi do Inslingtona. Tak wygląda moje położenie. Nie będę się dziwić, jeśli nie zechcecie nam towarzyszyć. Nasze kroki i tak najpierw skierujemy w stronę Ruchomego Targu, więc będziecie mieć czas aby się zastanowić, nie musicie odpowiadać już teraz...

Door objęła wszystkich ciepłym, pełnym wdzięczności spojrzeniem. Na jej twarzy nie było smutku. Lecz co działo się w jej duszy, to już wiedziała tylko ona. Jednak Konrad mógł podejrzewać, że nie było to nic wesołego, ani dobrego. U jej boku nie stał już ten piękny młodzieniec, którego widział przy łóżku, gdy dziewczyna leżała nieprzytomna. Stała przy niej duża postać, cała odziana na czarno. Twarz skrywała w czarnych połach kaptura, a w ręce trzymała potężny kostur. Można się było domyśleć, że całe życie Door właśnie uległo diametralnej zmianie. Zmianie na gorsze...
 
Milly jest offline